„Sport”- Domachowska: myślałam, że to koniec

37

Myślałam sobie, że to już powinien być koniec. że już nie chcę grać w tenisa. Przecież nawet nie grałam przez dwa miesiące. Zawsze jednak w czasie takiej przerwy, uświadamiałam sobie, że chcę grać – mówi Marta Domachowska. Mijający rok nie był najlepszy w twojej karierze. Zgodzisz się z tym?

Rzeczywiście nie był dobry. Wiele w nim było trudnych momentów. Zwłaszcza psychicznie miałam bardzo dużo problemów.

W którym momencie tenisowej kariery teraz jesteś?

Przede wszystkim wydaje mi się, że jestem odpowiednio przygotowana, aby w przyszłym sezonie zacząć grać bardzo dobrze. Jestem mocniejsza psychicznie i wierzę, że będzie dobrze. Zmotywował mnie wygrany niedawno turniej ITF. Jestem gotowa pracować bardzo ciężko.

Kto pomagała przetrwać te wszystkie trudne momenty?

Najważniejsza była dla mnie rodzina. Jej wsparcie jest nie do przecenienia. Przez ostatni rok byłam poza Polską, ale stwierdziłam, że bardzo ciężko jest być ciągle poza domem. Dlatego wróciłam i teraz jestem już w Warszawie.

W czasie tego trudnego okresu nigdy nie myślałaś, aby jednak odłożyć rakietę do szafy i zająć się czymś innym?

Oczywiście, że takie momenty były. Myślałam sobie, że to już powinien być koniec. że już nie chcę grać w tenisa. Przecież nawet nie grałam przez dwa miesiące. Zawsze jednak w czasie takiej przerwy, uświadamiałam sobie, że chcę grać. Na przykład, kiedy nie występowałam w Wimbledonie i oglądałam pojedynki w telewizji, to od razu pojawiała się myśl, że przecież mogłabym tam być i grać. Wiem teraz, że nie potrafiłabym w tej chwili przestać grać w tenisa. To jest moje powołanie.

Czy z perspektywy czasu jesteś w stanie powiedzieć, co było przyczyną takiego poważnego załamania twojej kariery?

Trudno wymienić jedną rzecz. Problemy po prostu się nawarstwiały. Kiedy jedno było ?le, pojawiało się za chwilę coś innego. W konsekwencji zebrało się tego bardzo, bardzo dużo i już nie byłam w stanie poradzić sobie z tym. Wszystko rozsypało się jak domek z kart. Na szczęście teraz staram się od nowa go ułożyć.

W ostatnim czasie pojawiła się w Polsce bardzo mocna rywalka – Agnieszka Radwańska. To zmotywowało cię do powrotu?

Na pewno jest dodatkową motywacją. Agnieszka gra bardzo dobrze. Poza tym cieszę się, że będą dwie zawodniczki z Polski w światowej czołówce. To jest dobra sytuacja, bo chce się gonić rywalkę i trzeba jeszcze ciężej pracować.

Czy teraz jest jakiś sponsor, który pomaga ci w powrocie? To są przecież dość duże koszty – treningi, wyjazdy, sprzęt.

W tej chwili moimi sponsorami są jedynie firmy Adidas i Wilson, dostarczające mi sprzęt. A resztę kosztów pokrywam sama. Oczywiście jest to duże wyzywanie. Wiem jednak, że jak zacznę grać dobrze i będę wspinać się w rankingu, to sobie poradzę. To jest dla mnie kolejna motywacja. Wiem bowiem, że abym mogła sama siebie utrzymać muszę grać lepiej. Będąc w okolicy 70. miejsca, można przestać martwić się o finanse. Na szczęście miałam trochę oszczędności, z których w ostatnim czasie korzystałam.

Miałaś w czasie swojej tenisowej kariery kilku szkoleniowców. Z kim obecnie pracujesz?

Do nowego sezonu przygotowuję się pod okiem Mariusza Dermonta, który jest specjalistą od przygotowania fizycznego. A tenisowo z Pawłem Ostrowskim. Z jednym i drugim już wcześniej współpracowałam, więc dobrze się znamy. To jest taki trochę powrót do przeszłości.

Nad czym obecnie pracujecie?

Chciałabym powrócić do mojego agresywnego stylu gry, który pozwolił mi osiągać najlepsze wyniki. Poza tym pracujemy nad odpornością psychiczną, abym mogła grać swoje i nie przejmowała się kilkoma zepsutymi piłkami.

Jakie postawiłaś sobie cele przed nowym sezonem?

Do czerwca chciałabym być w okolicy 60. miejsca w rankingu. To jest dla mnie bardzo ważne, bo wtedy mogłabym pojechać na igrzyska olimpijskie do Pekinu. A pó?niej będzie już łatwiej, bo jak jest się na takiej pozycji w rankingu, to ma się zapewnione miejsce praktycznie w każdej imprezie. Można więc mierzyć wyżej.

A konkretne plany startowe na początek sezonu?

Tradycyjnie już pierwsze turnieje odbywają się na antypodach. Ja prawdopodobnie rozpocznę występy w Sydney, choć dostałam „dziką kartę” do Hobart. To nagroda za wygranie turnieju ITF. Nie zdołałabym jednak tego pogodzić, bo w Sydney muszę grać w eliminacjach. Pó?niej, oczywiście, występ w Australian Open.

Zbliżają się święta. Masz jakiś pomysł, na to, co chciałabyś dostać pod choinkę?

Nie myślałam jeszcze nad tym. Wiem, że na pewno jakieś prezenty dla mnie się znajdą.

A w liście do świętego Mikołaja, jakie znalazłoby się największe tenisowe marzenie?

W tej chwili to pewnie udział w igrzyskach w Pekinie. Pó?niej awans do pięćdziesiątki, trzydziestki i tak dalej, coraz wyżej.

Więcej w „Sporcie”