Ranking bez tajemnic – podsumowujemy sezon 2016. Część trzecia

45

Na początku chcieliśmy przeprosić za małe opóźnienie. Trzecia część naszego podsumowania miała być opublikowana wczoraj, ale wszyscy nasi redaktorzy wybrali się na zgrupowanie reprezentacji Polski, gdzie przeprowadzili wiele rozmów z interesującymi osobami. Pierwsze efekty naszej pracy już niebawem zobaczycie na stronie.

Co się odwlecze, to nie uciecze, dlatego przyjrzyjmy się dokładnie zawodniczkom, które miniony sezon zakończyły w trzeciej dziesiątce rankingu. Dla części z nich 2016 rok był najlepszym w karierze, po drugiej stronie barykady stoją zawodniczki, które w przeszłości były notowane znacznie wyżej, a ostatnich dwunastu miesięcy nie zaliczą do szczególnie udanych.

Miejsca 30-21

Miejsce 30: Jekaterina Makarowa – triumfatorka turnieju olimpijskiego w grze podwójnej. Nie miały sobie równych z Jeleną Wiesniną i w trakcie całych zawodów nie straciły ani jednego seta. Jeśli dodamy do tego zwycięstwo w WTA Finlas i finały w Paryżu oraz Rzymie to wyjdzie nam naprawdę doskonały wynik. Makarowa potwierdziła, że w grze podwójnej należy do ścisłej światowej czołówki. A co słychać u Makarowej singlistki? Tu aż tak dobrze nie jest, ale nie ma też nad czym rozdzierać szat. W Australian Open i Wimbledonie na wyciągnięcie ręki był ćwierćfinał, ale w obu przypadkach Makarowa przegrała na przewagi decydującego seta. Wydaje się, że 28-letnia reprezentantka naszych wschodnich sąsiadów koncentrowała się na dużych turniejach, bo to w nich osiągała najlepsze wyniki. W zawodach z mniejszą pulą nagród regularnie zawodziła.

Najcenniejszy wynik: 6:4 6:4 z Timeą Bacsinszky i Martiną Hingis w finale turnieju olimpijskiego (partnerka – Jelena Wiesnina)

Wynik do zapomnienia: 6:4 4:6 6:8 z Johanną Kontą w 4. rundzie Australian Open

Ocena: 7/10

Miejsce 29: Irina-Camelia Begu – bukaresztanka postanowiła skupić się niemal tylko i wyłącznie na grze pojedynczej. Nie można powiedzieć, że był to strzał w dziesiątkę. Begu ma za sobą bardzo przeciętny sezon. Triumfowała w turnieju rozgrywanym we Florianopolis na przełomie lipca i sierpnia, a następnie wygrała tylko dwa z dziesięciu meczów, jakie rozegrała do końca roku. Wydaje wam się pewnie, że w takim razie musiała mieć dobry początek sezonu, ale nic takiego nie miało miejsca. Pierwsze 2,5 miesiąca Begu zmarnowała przez kontuzję prawego kolana. Swoją wysoką pozycję zawdzięcza bardzo udanej serii startów na kortach ziemnych. W Madrycie, Rzymie i Paryżu oglądało się jej poczynania z wielką przyjemnością.

Najcenniejszy wynik: 5:7 7:6(4) 6:3 z Garbine Muguruzą w 2. rundzie w Madrycie

Wynik do zapomnienia: 3:6 6:4 3:6 z Janą Cepelovą w 2. rundzie w Seulu

Ocena 4/10

Miejsce 28: Timea Babos – podopieczna Thomasa Droueta ma za sobą najlepszy rok w karierze. W ciągu roku zdołała awansować o prawie sześćdziesiąt miejsc. Węgierka polepszyła przede wszystkim grę w głębokiej defensywie. Czasem aż miło popatrzeć jak haruje na końcowej linii. Może nie porusza się przy tym z gracją i lekkością, ale trudno przyczepiać się do takich drobiazgów. Jej głównym atutem pozostaje jednak serwis. Babos w całym sezonie posłała aż 269 asów, a po trafionym pierwszym podaniu wygrywała średnie dwie z trzech wymian. Węgierkę warto też pochwalić za występy w turniejach wielkoszlemowych. W każdym z nich wygrała co najmniej jeden mecz i rok zakończyła z pięcioma zwycięstwami w najważniejszych zawodach. To o tyle istotne, że przed 2016 rokiem wystartowała w zawodach Wielkiego Szlema trzynastokrotnie, a tylko dwa razy nie zakończyła swojej przygody na pierwszej rundzie. Olbrzymi plus należy się też za awans do finału Wimbledonu w grze podwójnej.

Najcenniejszy wynik: 5:7 6:2 7:6(0) z Karoliną Pliskovą w 2. rundzie w Miami

Wynik do zapomnienia: 1:6 2:6 z Petrą Kvitovą w turnieju olimpijskim

Ocena: 7/10

Miejsce 27: Anastazja Pawliuczenkowa – nie namawiamy nikogo do wizyty u bukmachera, ale jeśli będziecie mieli kiedyś okazję postawić pieniądze na to, że Pawliuczenkowa zakończy kolejny rok w trzeciej dziesiątce, to śmiało korzystajcie z tej okazji. Rosjanka ma dopiero 25 lat, a już piąty raz kończy sezon w tym przedziale rankingowym. Przez długi czas wydawało się, że ten rok będzie tym przełomowym i uda się wskoczyć do drugiej dziesiątki, no ale cóż, przeznaczenia nie da się oszukać. Anastazji nie zbawiły nawet punkty zdobyte za ćwierćfinał Wimbledonu, co było jej zdecydowanie najlepszym wynikiem w obecnym sezonie. Co ciekawe, po raz pierwszy od 2009 roku nie udało jej się awansować do ani jednego finału turnieju WTA.

Najcenniejszy wynik: 4:6 7:6(4) 6:1 z Agnieszką Radwańską w 1/8 finału w Montrealu

Wynik do zapomnienia: 6:1 3:6 4:6 z Lauren Davis w 1. rundzie Australian Open

Ocena 6/10

Miejsce 26: Daria Kasatkina – brawo, brawo i jeszcze raz brawo! 19-letnia Rosjanka wkroczyła do cyklu WTA jak do własnego domu. Na ,,dzień dobry” pokonała w Auckland Venus Williams, a później wcale nie było gorzej. Urwać seta Cibulkovej i Azarence? Żaden problem. Ograć Pliskovą, Vinci i Bencic? Meldujemy wykonanie zadania. Wielki, naprawdę wielki talent. Boimy się, że od tych wszystkich wspaniałych wyników może jej się poprzewracać w głowie, ale na szczęście nic na to nie wskazuje. Mówimy przecież o triumfatorce juniorskiego French Open sprzed dwóch lat, a więc już dawno przekonała się o swoich możliwościach. Niech ta dziewczyna dalej się tak rozwija, a będziemy zaskoczeni, jeśli przyszłego roku nie zakończy w czołowej dziesiątce.

Miejsce 25: Daria Gavrilova – rosyjska Australijka ma za sobą przeciętny sezon. Zdarzały się jej wpadki z takimi zawodniczkami jak Magdalena Rybarikova, Louisa Chirico, czy Zarina Dijas, a od byłej liderki rankingu ITF możemy wymagać chyba nieco więcej. Z drugiej strony, wygrała dwukrotnie z Kvitovą, w pokonanym polu zostawiała też Kerber i Halep. Cały czas czujemy jednak niedosyt i mamy wrażenie, że sama Australijka liczyła też na wiele więcej. Zawodniczka urodzona w Moskwie ma już 22 lata, a jej talent wciąż nie eksplodował. W 2016 roku Gavrilova miała postawić kolejny krok naprzód, a tymczasem ledwo drgnęła. Australijka wciąż pozostaje bez turniejowe zwycięstwa w cyklu WTA.

Najcenniejszy wynik: 6:3 6:1 z Angelique Kerber w ćwierćfinale w Hongkongu

Wynik do zapomnienia: 7:5 4:6 4:6 z Marianą Duque Marino w 1. rundzie French Open

Ocena: 5/10

Miejsce 24: Caroline Garcia – najwyżej sklasyfikowana tenisistka, która jest trenowana przez swojego rodzica. Caroline i Louis Paul mogą otworzyć drogiego szampana, ponieważ w ostatnich miesiącach doszli do kilku znaczących sukcesów. Przede wszystkim w grze podwójnej, mowa tu o triumfie na londyńskiej trawie i finale Australian Open. Ale spokojnie, dobre wyniki w singlu również się znajdą. Dwa turniejowe zwycięstwa i świetna postawa w obu finałowych spotkaniach Pucharu Federacji zasługują na długie oklaskiwanie. 23-letnia Francuzka zadebiutowała w rankingu w 2009 roku i na koniec każdego kolejnego sezonu znajduje się coraz wyżej. Nie wyobrażamy sobie, aby w 2017 roku ta seria została przerwana.

Najcenniejszy wynik: 7:6(6) 6:3 z Petrą Kvitovą w Pucharze Federacji

Wynik do zapomnienia: 0:6 6:0 4:6 z Misaki Doi i Eri Hozumi w 1. rundzie turnieju olimpijskiego w grze podwójnej (partnerka – Caroline Garcia).

Ocena: 7/10

Miejsce 23: Shuai Zhang – najwyżej sklasyfikowana tenisistka z Azji. Rok zaczynała w połowie drugiej setki, ale fenomenalny występ w Australian Open był istną rankingową katapultą. Przypomnijmy, że Chinka dotarła w Melbourne do ćwierćfinału, choć zmagania rozpoczęła od kwalifikacji. Zupełnie nie potrafiła odnaleźć się na mączce i trawie. Pod tym względem nie wykonała żadnego postępu. Wróćmy jednak do pochwał. Zhang często gra bardzo efektownie, a w tym sezonie również efektywnie. To świetna wiadomość dla całego kobiecego tenisa. Chiny są przecież w stanie ,,zapewnić” miliony kibiców, ale do tego potrzebne są sukcesy.

Najcenniejszy wynik: 6:4 6:3 z Simoną Halep w 1. rundzie Australian Open

Wynik do zapomnienia: 0:6 4:6 z Monicą Niculescu w półfinale w Seulu

Ocena: 7/10

Miejsce 22: Kiki Bertens – kolejna zawodniczka, która rozpoczynała sezon 2016 poza pierwszą setką, a kończy go w czołowej trzydziestce. Pierwszym sygnałem, że będzie to przełomowy rok dla Bertens było spotkanie Holenderek z Rosjankami w Pucharze Federacji. Bertens zwycięstwami nad Kuzniecową i Makarową znacznie przyczyniła się do sukcesu swojej reprezentacji. Później przyszła pora na turniejowe zwycięstwo w Norymberdze. Doskonały występ w Niemczech dał jej tyle pewności siebie, że na kortach Rolanda Garrosa nie zdołała jej powstrzymać nawet Angelique Kerber. To była jedna z największych niespodzianek w całym roku. Następnie znacznie wyhamowała. Od połowy lipca do połowy października nie wygrała ani jednego spotkania.

Najcenniejszy wynik: 6:2 3:6 6:3 z Angelique Kerber w 1. rundzie French Open

Wynik do zapomnienia: 6:2 6:7(7) 5:7 z Mariną Erakovic w półfinale turnieju w Rabacie

Ocena:7/10

Miejsce 21: Samantha Stosur – u zawodniczki z Antypodów wszystko po staremu. Beznadziejna postawa w Melbourne i doskonała w Paryżu. Co ciekawe, to właśnie po turnieju rozgrywanym na kortach Rolanda Garrosa rozstała się ze swoim trenerem Davidem Taylorem. Z perspektywy czasu można ocenić, że nie była to najlepsza decyzja. Stosur wystartowała później jeszcze w dziesięciu turniejach, ale w żadnym z nich nie zdobyła choćby 100 punktów (za półfinał French Open otrzymała 780 punktów). Wydaje się, że mógł być to ostatni rok, w którym 32-letnia tenisistka z Brisbane potrafiła zagrozić najlepszym.

Najcenniejszy wynik: 7:6(0) 6:3 z Simoną Halep w 1/8 finału French Open

Wynik do zapomnienia: 4:6 6:7(6) z Kristyną Pliskovą w 1. rundzie Australian Open

Ocena: 6/10