Debel, czyli zabłyśnij w duecie. Część trzecia – okiem odbierającego.

274

… Lub oczywiście odbierającej! Nie czas jednak na przekomarzanie się, bo przed nami najtrudniejsze w mojej ocenie zagranie w grze podwójnej. A że grany w zasadzie w każdej wymianie, śmiało można uznać return za kluczowe uderzenie w deblu.

Dlaczego nie serwis uznałem za uderzenie kluczowe? Hmm, niełatwe pytanie. Może dlatego, że moim zdaniem nie trzeba oszałamiająco dobrze serwować w deblu, by zyskać przewagę w wymianie. Wystarczy solidne, ograne podanie, połączone z dynamicznym atakiem do siatki. Podanie, które w dodatku można powtórzyć, jeżeli popełnisz błąd.

Przy returnie takiej możliwości nie masz. Mało tego, jeżeli popełnisz błąd? Następną szansę na zrehabilitowanie się otrzymasz dopiero po następnej wymianie, o ile wcześniej nie nastąpi koniec gema. I o ile oczywiście nie gracie tie-breaka, ale to już całkiem inna historia.

httpv://www.youtube.com/watch?v=UnWFxzFNVho

Serwis pozwala na sporo kreatywności w zakresie dynamiki, rotacji, kierunku. Return wymaga, by na taką kreatywność być przygotowanym. Samo natomiast uderzenie należy raczej do mocno w zakresie ewentualnej kreatywności ograniczonych. Wreszcie, musisz naprawdę źle zaserwować, by Twojemu partnerowi (wybacz, że jednak dla uproszczenia używać będę rodzaju męskiego) groziło postrzelenie piłką przez odbierającego. A minimalny nawet błąd przy returnie sprawi, że partner osoby serwującej będzie miał Twojego partnera w zasadzie podanego na talerzu i tylko od finezji, doświadczenia i sumienia grającego łatwy wolej zależeć będzie ostateczny finał takiej wystawki.

Cóż zatem należy zrobić, odbierając deblowy serwis? Nic wielkiego. Odegrać piłeczkę po krosie, miękko, nisko nad siatką, w okolice zewnętrznego narożnika kara serwisowego. Dlaczego tam? Już tłumaczę.
Dlaczego po krosie? Jasna sprawa. Piłka nie może znaleźć się w zasięgu partnera osoby podającej, w żadnym wypadku. A gracz ten stoi (w ustawieniu klasycznym i zdecydowanie najczęstszym) dokładnie naprzeciwko Ciebie i z pewnością czai się na każdy nieprecyzyjny return, bądź też, o zgrozo, grany celowo w jego kierunku. Temat grania na rywala przy siatce rozwinę później.
Dlaczego w okolice linii bocznej singlowej, a nie zewnętrznej, deblowej? A bo warto mieć margines błędu. Jeżeli każdy Twój return, nawet grany pod presją, osiąga cel z dokładnością do centymetrów, to oczywiście gratuluję, ale generalnie jestem raczej realistą. Tym bardziej, że jeżeli spóźnisz się z odbiorem serwisu granego do środka (a w deblu sporo takich możesz się spodziewać, jak pisałem w poprzednim odcinku), prawie na pewno z tego marginesu skorzystasz.
Innymi słowy – jeżeli zasłyszana niegdyś przez mnie złota zasada tenisa hiszpańskiego mówi, że grać należy bezpiecznie, czyli metr nad siatką i metr od linii ograniczających kort, to w przypadku returnu deblowego zastosujmy ją częściowo.
Metr nad siatką grać oczywiście tu nie powinniśmy, bo przecież taki pułap byłby prezentem dla dynamicznie zmierzającego do siatki podającego. A nam rozchodzi się raczej o to, by ów podający znalazł piłkę pod swoimi nogami. Stąd też głębokość kara serwisowego, a nie wrzutka w okolice końcowej linii.

Wszystkie moje powyższe uwagi tyczą się, jak często powtarzam, klasycznego rozegrania wymiany deblowej. I takiej taktyce powinniśmy na treningach poświęcać najwięcej uwagi. Ćwicz zatem odbiór po krosie do znudzenia, z każdej pozycji, przyda się i w singlu. Ćwicz docelowo z obydwu stron, nawet jeżeli masz silne preferencje względem strony forhendowej, czy może wręcz przeciwnie. Jasne, na preferowaną stronę połóż największy nacisk, zwłaszcza wtedy, gdy zależy Ci na szybkim progresie. Ja należę do tych raczej „jednostronnych” deblistów. Odkąd pamiętam, grywam niemal wyłącznie stronę bekhendową i bardzo niechętnie godzę się na ustępstwo względem partnera w tej materii. I nawet nie to, że istnieje jakaś miażdżąca statystyczna dysproporcja w poszczególnych skutecznościach. Ot, taka fanaberia, z tej strony czuję się lepiej i tak już pewnie zostanie.

Wracając do polowania na korytarz. Wiem, to kusi. Kusi, by sprawdzić człowieka przy siatce. Sprawdzić jego czujność. Sprawdzić refleks. Sprawdzić wolej. Podkopać jego pewność siebie. Kłopot w tym, że statystyka jest zdecydowanie przeciwko takim praktykom. Geometria kortu takoż. Pamiętam debelka, jakiego grałem przeciwko byłemu mistrzowi Polski, świetnemu technikowi i kortowemu wydze, Henrykowi Drzymalskiemu. W pewnym momencie udało mi się minąć p. Henia. Po linii, w korytarz właśnie. Dumny niczym paw, zachęcony dodatkowo ciepłą pochwałą, próbowałem ponownie, kilkakrotnie. Bez powodzenia oczywiście. Nie trzeba jednak mistrza po drugiej stronie siatki by na chłodno przekonać się, że testowanie woleja zazwyczaj nie popłaca. OK., jest kilka wyjątków godnych rozpatrzenia:

– Rywal przy siatce jest niezwykle aktywny, często wyskakuje próbując przeciąć lot krosowego, klasycznego returnu, pozostawiając korytarz szeroko otwarty. Prawda, kogoś takiego warto od czasu do czasu próbować skarcić. Ale niech Twoim celem nie stanie się seryjne zdobywanie punktów w ten sposób. Cel tego ćwiczenia to poskromienie niewygodnych dla returnującego zapędów i poszerzenie bezpiecznego miejsca dla krosowych odbiorów. Podobnie ma się rzecz z przeciwdziałaniem niestandardowym ustawieniom pary serwującej, z ustawieniem typu australijskiego na czele. Uważaj jednak! Wielu spryciarzy sugeruje ruch w kierunku środka siatki, pozornie odsłaniając korytarz. Tylko po to, by sprowokować Cię do gry po linii. Gdy już podejmiesz decyzję, szybko wracają na swoje miejsce, czekając na stosunkowo łatwego woleja.

– Osoba przy siatce naprawdę ma kłopoty z wolejem i jest zdecydowanie tym słabszym ogniwem w parze rywali. Wówczas, cóż? Może to i mało eleganckie, ale rzeczywiście bardziej skuteczne rozwiązanie.

– Osoba przy siatce omyłkowo zaopatrzyła się w nienaciągnięty oręż. Pewnie. Taka ewentualność też istnieje! A skoro wielu z nas szuka rozwiązań cechujących się nieznacznymi szansami powodzenia, dorzućmy do naszej listy i takie!

Gdyby tak uogólnić temat – tenis, jak wiele innych dziedzin, przynosi dylemat. Gdzie tu złoty środek pomiędzy ułańską fantazją i kortową kreatywnością, a żelazną konsekwencją w realizacji mozolnie wyuczonych schematów taktycznych? Poszukaj samodzielnie. Ważne, by były to świadome poszukiwania, gdzie na pierwszym miejscu stoi wynik.

Bo wynik na koniec dnia jest w sporcie najważniejszy, nawet jeżeli znajdą się tacy, którzy powiedzą, że preferują efektowną grę nad zwycięstwo. A sam debel, wierz mi, jest wystarczająco efektowny. Nawet bez tych dodatkowych smaczków i często zbędnych szarż.

 

zapraszam na http://tenisowy.bloog.pl