Tenis jako gra procentowa

155

Dla doświadczonych graczy czy nawet bacznych obserwatorów zmagań tenisowych to, co napisałem poniżej wyda się zapewne rzeczą jasną i oczywistą, ale są tu nie tylko tacy, wszak każdy kiedyś zaczynał swoją przygodę z tenisem (czy to jako gracz, czy to jako widz) i może te słowa pomogą komuś zrozumieć istotę tego pięknego sportu.

Od osób niegrających w tenisa słyszę często: ten gra mocniej, kończy wiele piłek, więc na pewno wygra. Zawsze odpowiadam wtedy: „Bzdura! Tenis to gra procentowa, a nie zawody w mocnym waleniu w piłeczkę.”

Oczywiście, mocniej grający może wygrać, ale pod warunkiem, że odpowiednio wysoki procent jego mocnych zagrań trafi w kort. Tenis to nie pchnięcie kulą, rzut młotem, czy skok w dal, gdzie wystarczy jedna odpowiednio dobra próba, żeby wygrać zawody. W tenisie, najszybszy nawet serwis da tylko jeden punkt, a żeby wygrać choćby jednego gema, takich punktów potrzeba co najmniej 4. Dlatego też siła bez odpowiedniej regularności (czyli właśnie procentowości) zagrań jest niewiele warta. Zresztą, nawet siła i regularność zagrań może nie wystarczyć, bo liczy się też to, gdzie się te piłki mocno i regularnie zagrywa. O ile w tenisie amatorskim nie potrzeba tak dużej siły i dokładności, to już wśród zawodowców nawet potężna bomba w narożnik może wrócić jako kontra. Co z tego, że Roddick serwuje najmocniej na świecie, skoro z Federerem jest bezradny (bilans 19-2 na korzyść Szwajcara), gdyż ten doskonale czyta podanie rywala. A że Roddick serwuje płaskie bomby, to przy odczytaniu kierunku można je relatywnie łatwo odegrać na drugą stronę – nie trzeba odkręcać rotacji, więc wystarczy zagrać blokiem.

Tak samo, oczywiście przy mniejszych prędkościach, jest w tenisie amatorskim. Na ziemi słabo splasowane płaskie 150 km/h wróci na drugą stronę, często jako kontra, natomiast 130 km/h z mocnym kickiem raczej nie. Dlatego też o wiele bardziej opłaca się wyrobić wolniejszy, ale regularny i różnorodnie rotowany serwis niż tylko płaski strzał. Podobna analogia występuje przy uderzeniach z głębi kortu. O ile jeszcze w turniejach ATP odpowiednia siła jest potrzebna, bo zawodowcy z wolnych piłek nie tylko rzadko psują, ale wręcz sami takie zagrania kończą, o tyle turnieje amatorskie pokazują, że siła uderzeń, przy odpowiedniej regularności, kondycji i taktyce, ma marginalne znaczenie. Ważniejsze od siły własnych uderzeń jest radzenie sobie z tempem zagrań przeciwnika. Jeśli mocne strzały rywala jesteśmy w stanie odgrywać tam, gdzie chcemy i z taką siłą jak chcemy, to prawie na pewno wygramy, bo to ci, którzy strzelają mają zazwyczaj o wiele słabszą regularność. Dlatego też uważam, że o wiele ważniejsze jest wyrobienie regularności, a dopiero potem siły.

Autor: Gary, forum Tenis NET