Puchar Davisa: Gdzie zagramy przeciwko Australii?

58

Jerzy JanowiczWydawałoby się, że w czasie wielkiego tenisowego święta, jakim niewątpliwie będzie starcie reprezentantów Polski z Australijczykami żadna inna kwestia nie będzie tak istotna jak sukces sportowy. Awans do elitarnej Grupy Światowej Pucharu Davisa nasi tenisiści mają na wyciągnięcie ręki. Wystarczy, że w połowie września pokonają na polskiej ziemi podupadłego giganta światowych kortów, Australię. Jednak ostatnio dużo częściej poruszaną kwestią w mediach było nie to czy wygramy z Hewittem i spółką, a to gdzie spotkanie barażowe zostanie rozegrane. Dziwne jest to, że sprawy organizacyjne przyćmiły same wydarzenie sportowe. Ciekawym zjawiskiem jest także to, że konkurencja miast chcących podjąć się organizacji meczu jeszcze nigdy nie była tak zacięta. Po wielkich sukcesach naszych tenisistów w starciach z Białorusią, Słowenią i RPA, apetyty wzrosły nie tylko u Jerzego Janowicza czy Łukasza Kubota.

 

Władze polskich miast, widząc jak wielką szansą na rozgłos i darmową reklamę, jak nigdy wcześniej, zabiegają dziś ze zdwojonymi siłami o poparcie swojej kandydatury. Przykład Łodzi, Zielonej Góry, a najdobitniej Wrocławia, pokazał jak wiele, tak turystycznie jak i wizerunkowo jest w stanie zyskać miasto, które podejmie się zorganizowania meczów Pucharu Davisa. Kandydatur jest tak wiele, że same władze związku wydają się zaistniałą sytuacją nieco zaskoczone. Mimo, że Polska bierze udział w tych rozgrywkach już od 1925 roku to jeszcze nigdy mecze drużyny narodowej nie cieszyły się tak wielkim zainteresowaniem mediów, a przede wszystkim kibiców. To czego dokonała Agnieszka Radwańska i Jerzy Janowicz w ciągu ostatniego roku wydaje się wydawać owoce dopiero teraz. Zainteresowanie jest tak wielkie, że podczas ostatniego pojedynku z RPA w Zielonej Górze jak i kilka miesięcy wcześniej we Wrocławiu, w końcu trybuny podczas meczów singlowych były pełne niemal do ostatniego miejsca. Rzeczywistość przerosła więc najśmielsze oczekiwania.

 

To właśnie teraz jesteśmy świadkami największej popularności polskiego tenisa. Mając dwoje wielkich ambasadorów białego sportu, tak po stronie męskiej jak i kobiecej, w osobach Radwańskiej i Janowicza, ich medialne osobowości i nietuzinkowe charaktery mogliśmy się spodziewać, że kwestią czasu będzie wzbudzenie w końcu w kibicach zainteresowania nie tylko piłką nożną ale i także tenisem ziemnym, który powoli staje się coraz ważniejszą dyscypliną, ustępując tylko wspomnianemu futbolowi i siatkówce. Biorąc pod uwagę jak szybko w Polsce wzrasta chęć zobaczenia naszych zawodników nie tylko przed telewizorem ale i na miejscu, podczas meczów, można spodziewać się, że już niedługo spotkanie z Radwańską dla przeciętnego polskiego kibica będzie stało na równi ze spotkaniami piłkarzy czy siatkarzy. I właśnie ten, wydaje się idealny moment, chcą wykorzystać samorządowcy i władze wielu polskich miast. Sami zainteresowani, wietrząc dobry biznes i okazję do pokazania swojego miejsca na mapie, nie szczędzą chęci i środków. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, tak dla naszego tenisa jak i dla samego miasta. Dzięki organizacji takiego przedsięwzięcia miasto zyska rozgłos i przypomni się sympatykom tenisa na całym świecie.

 

Z drugiej strony, wiele zyska także rodzimy tenis, dla którego wraz ze wzrostem zainteresowania, wzrasta szansa na pozyskanie sponsorów, którzy w sposób doraźny mogliby dzięki temu wspomóc tak młodych zawodników, jak i w końcu rozpocząć inwestycje infrastrukturalne, dzięki którym szansa na odkrycie talentów pokroju czwartej tenisistki świata wzrasta gwałtownie. I to niewspółmiernie do poniesionych kosztów. Miejmy nadzieję, że swoisty boom tenisowy przekuje się na nie tylko dalsze sukcesy sportowe obecnej generacji zawodników i zawodniczek, ale pozwoli również rozwinąć skrzydła perspektywicznym zawodnikom, a także odkryć nieodkryte do tej pory talenty, które bez pomocy sponsorów zaginą w gąszczu przeciętności.

 

Chociaż gospodarz spotkania międzypaństwowego musi na organizację takiej rangi przedsięwzięcia przeznaczyć nierzadko kilkaset tysięcy złotych, to jednak wciąż nie brakuje chętnych do podjęcia się tego zadania. Sztandarowym przykładem jest tutaj Wrocław, który, mimo że poniósł spore koszty, dzięki meczom Pucharu Davisa zyskał sobie nie tylko przychylność tenisowych władz, jak i kibiców, ale także odniósł wielki sukces organizacyjny, nie mówiąc już o wizerunkowym. Właśnie uznanie i względy finansowe są największym magnesem dla miast starających się o organizację meczów Polaków w barażach o Grupę Światową Pucharu Davisa. A bój o to kto podejmie się przyjęcia polskiej i australijskiej ekipy trwa w najlepsze. Aby rozegrać mecz Pucharu Davisa o tak wysokiej randze Międzynarodowa Federacja Tenisowa oczekuje od organizatorów spełnienia rygorystycznych wymagań. Przede wszystkim wymagana jest duża, co najmniej czterotysięczna hala. Poza tym trzeba zagwarantować gościom pięciogwiazdkowy hotel oraz pełny transport z łatwym transferem pomiędzy hotelem a halą, a także lotniskiem. Mimo, że wydaje się, że szanse każdego z miast są równe, to jednak nie ma się co oszukiwać. Oczywistym jest, że największe nadzieje na wygraną mogą mieć…, no właśnie, kto?

 

Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że murowanym faworytem do kolejnego Daviscupowego starcia jest Wrocław. Stolica Dolnego śląska gościła już tenisistów w lutym, zbierając przy okazji tego wydarzenia bardzo pochlebne recenzję. Chwalono przede wszystkim kibiców i imponujący obiekt, Halę Stulecia, która podczas spotkań Polaków była zapełniona zawsze do ostatniego miejsca. Wielki plus Wrocław otrzymał także za niesamowity wręcz doping i wspaniałą atmosferę. Nie zapomniano także o dobrej infrastrukturze i organizacji przedsięwzięcia. Bardzo dobrze Wrocław ocenili także polscy tenisiści. „To fenomenalne uczucie grać przy takiej publiczności. Skrzydła miałem takie same jak mój orzełek na piersi. Fajnie mi się grało i mam nadzieję, że będzie więcej takich przeżyć w moim życiu” powiedział rozemocjonowany Janowicz. Z kolei Łukasz Kubot zauważył, że  „od 10 lat reprezentuję barwy naszego kraju i są to niezapomniane chwile, dla których warto żyć. Mam nadzieję, że we Wrocławiu nie graliśmy pierwszy i ostatni raz”. Tym samym zawodnicy dali wyraźnie sygnał, że bardzo chcieliby wystąpić w Hali Stulecia także w tegorocznych rozgrywkach. Istotną sprawą jest także fakt, że wszystkie środki finansowe na organizację imprezy wyłożyłby wrocławski ratusz. Co więcej, miasto stara się o to, aby jak najczęściej tego rodzaju wydarzenia realizowane były właśnie we Wrocławiu, a to z powodu uczestnictwa w konkursie na europejską stolicę kultury 2016. Ratusz chce „uspołecznić” kulturę i otworzyć się na współpracę z mieszkańcami. Davis Cup ma właśnie tą współpracę pogłębić.

 

Jeżeli chodzi o organizację baraży o Grupę Światową sytuacja wydaje się niepewna. Same władze miasta są bardzo zainteresowane realizacją i z wielkim animuszem i chęciami przystąpiły do negocjacji. Walka o oblegany przez inne polskie miasta turniej jest szczególnie istotna dla wrocławian także z innego względu. Teraz nie chodzi o promocję dyscypliny. To było główne kryterium, które do tej pory decydowało o tym, kto będzie gościł tenisistów. We wrześniu zagramy jednak historyczne spotkania i wiem od naszych zawodników, że chcieliby stoczyć tę walkę już przed wyrobioną tenisowo publicznością – a taką właśnie mamy we Wrocławiu – podkreśla Jan Walków, prezes Dolnośląskiego Związku Tenisa. Dodaje, że rozpatrywany jest także pomysł rozegrania meczów na Stadionie Miejskim. Stadion mogący pomieścić 45 tys. widzów, był w czerwcu zeszłego roku jedną z aren Euro 2012. – Mamy pomysł, żeby pojedynki odbyły się na Stadionie Miejskim. Będę rozmawiał z władzami miasta, czy są zainteresowane propozycją i czy będą nas wspierać w tych działaniach. To spontaniczny i lekko szalony pomysł, ale dlaczego nie? – zastanawia się działacz PZT. – Współpraca z miastem przy organizacji meczu Polska – Słowenia w Hali Ludowej układała się znakomicie. Ten mecz był pokazywany na całym świecie, to była świetna reklama miasta i polskiego tenisa  Zawodnicy byliby za tym, żeby grać we Wrocławiu. Dobrze się tu czują. Jest jednak za wcześnie aby mówić, gdzie ten mecz się odbędzie. Decyzja nie zapadnie na pewno w ciągu kilku najbliższych dni. Wrocław ma halę, którą można zapełnić i dobrą tenisową publiczność. Najważniejszy jest jednak aspekt finansowy. Decyzję podejmie Polski Związek Tenisowy. Nie wiem, czy tego meczu nie chcieliby zorganizować w Warszawie.

 

Mimo, że Wrocław wydaje się dobrym pomysłem, największe szanse, tak działacze jak i media, dają Częstochowie. Jest to dosyć niespodziewany wybór, chociaż mówi się, że urzędnicy tamtejszego ratusza lobbowali swoją kandydaturę już chwilę po zakończeniu poprzedniego starcia Polaków z RPA. W Zielonej Górze ustalono, że spotkanie miałoby się odbyć w mogącej pomieścić 7100 kibiców, wielofunkcyjnej hali sportowej, gdzie na co dzień swoje mecze rozgrywają siatkarze AZS Częstochowa. Obiekt spełnia najwyższe standardy, oraz jest w pełni gotowy na organizację takiego przedsięwzięcia. Nadzieje częstochowskich kibiców na to, że zobaczą oni pod Jasną Górą najlepszych polskich tenisistów, są w mediach oceniane na 90 %. Pod koniec zeszłego tygodnia rozpoczęły się pierwsze rozmowy miasta Częstochowy z władzami Polskiego Związku Tenisowego. W gabinecie wiceprezydenta Częstochowy przedstawiciele tamtejszego magistratu spotkali się z przedstawicielem PZT ds. organizacyjnych, Piotrem Szkiełkowskim. Władze miasta podkreślają także jak wiele do zaoferowania ma miasto. Oprócz nowo wybudowanej hali podkreśla się także takie aspekty, jak bliskość trybun do płyty boiska, które idealnie miałyby pasować do rozgrywania meczów tenisowych.

 

Kolejną, tym razem niepodważalną, zaletą jest korzystne położenie miasta. Do Częstochowy łatwo dotrą miłośnicy tej dyscypliny z Łodzi, Krakowa, Warszawy, Śląska. Karta atutowa leży jednak nie w lokalizacji. Największym sprzymierzeńcem miasta i decydującym, jak się wydaje, głosem w dyskusji, jest poparcie całego środowiska tenisowego, które zgodnie jest za tym, aby mecz o tak wielką stawkę, rozegrać w częstochowskiej hali przy Żużlowej 4. Jednak zarządcy hali, miejscowy MOSiR, ma świadomość, że aby podjąć się takiego wyzwania i odeprzeć konkurencję trzeba przedstawić bardzo dobrą ofertę. Klaudia Jans-Ignacik, czołowa polska deblistka w niedawnym wywiadzie dla Tenisklub.pl mówiła: – Dobrze, że następuje popularyzacja tenisa, że kolejne mecze odbywają się w różnych miastach. Dzięki temu więcej kibiców ma szanse poczuć tenisowe emocje i obejrzeć Janowicza, Kubota oraz naszą parę deblową. Słyszałam, że w Częstochowie jest nowa hala, i miejmy nadzieję, że wypełni się do ostatniego miejsca.

 

 

Przedstawiciele miasta nie ukrywają, że są zdeterminowani, aby organizację spotkania doprowadzić do pomyślnego zakończenia: Miasto Częstochowa jest zainteresowane organizacją meczów Pucharu Davisa. Byłoby to kolejne spektakularne wydarzenie sportowe w nowej hali, przyciągające nie tylko mieszkańców Częstochowy. Tenis jest w Polsce na fali, u nas też wzrasta liczba osób, które regularnie grywają – mówi Włodzimierz Tutaj, rzecznik urzędu miasta. Obiecuje także, że częstochowskie władze dołożą wszelkich starań, aby spotkanie Polski z Australią zostało rozegrane w tamtejszej hali widowiskowo sportowej. – Mamy przecież potwierdzenie, że hala spełnia wszelkie warunki techniczne konieczne przy meczu tenisa ziemnego” – kończy Tutaj.

 

 

Kolejną lokalizacją, chcącą wykorzystać pomyślną koniunkturę i wzrastającą w ekspresowym tempie popularność tenisa ziemnego jest rodzinne miasto naszego najlepszego tenisisty, Jerzego Janowicza. We wrześniu ubiegłego roku łodzianie mieli okazję gościć naszych tenisistów przy okazji starcia z Białorusią w Grupie II Strefy Euro-Afrykańskiej. Chociaż hala MOSiR przy Skorupki zebrała dobre recenzje, to jednak na drodze stanęła zupełnie inna przeszkoda. A mianowicie, zerowe zainteresowane ze strony władz miasta.  Zarówno Jerzy Janowicz jak i ojciec naszego najlepszego tenisisty żałują, że chęci zorganizowania meczu nie przejawia miasto z którym tak wiązany jest dwudziesty czwarty tenisista świata. – Kolejne miasta zgłaszają się do nas, bardzo im zależy na organizacji tego meczu, bo wiedzą, że to wspaniała promocja i wielki prestiż. Dlatego tym bardziej jest nam przykro, że Łódź, czyli nasze rodzinne miasto, ma to wszystko gdzieś – nie kryje żalu Jerzy Janowicz senior. Zapytany przez Super Express o miejsce organizacji spotkania z Australią o awans do elity reprezentacyjnych rozgrywek, Janowicz odpowiada z goryczą w głosie: – Władze Łodzi zachowują się tak, jakby nic się nie działo. Po historycznym awansie Polski do baraży w Pucharze Davisa nie było z ich strony żadnej reakcji. Szkoda, bo mecz z Australią w Atlas Arenie byłby w Łodzi wspaniałym świętem tenisa. Na meczu z RPA (3-1) w Zielonej Górze było mnóstwo łódzkich kibiców i chciałbym w imieniu syna podziękować im za okazywane wsparcie. Są fantastyczni. Szkoda tylko, że władze Łodzi śpią, znów zapomniały o tym, że sport w tym mieście istnieje. Istnieje, ale jest w takim stanie jak łódzkie drogi – dziura na dziurze. Władze bezczynnie przyglądały się, jak piłkarski klub ŁKS upada, koszykówka też jest w fatalnym stanie. Mówiąc o roli PZT i pomocy związku tenisowego przy organizacji Pucharu Davisa Janowicz senior oburza się zauważając, że – To nie federacja powinna się o to zatroszczyć a samo miasto Łódź. – Władze Łodzi same powinny wiedzieć, że to dla miasta wyjątkowa okazja. Tenisowych gwiazd tej klasy co Australijczycy już dawno w Polsce nie było. Taka impreza byłaby wspaniałym uhonorowaniem rodzinnego miasta Jurka.

 

W przeciwieństwie do do lokalizacji pewne jest natomiast to, że spotkanie z Australią w ramach baraży o Grupę Światową Pucharu Davisa odbędzie się w dniach 13-15 września w Polsce. Zagadką pozostaje wciąż nawierzchnia na której będą rozgrywane decydujące o awansie mecze. Rozważana jest zarówno nawierzchnia twarda, najbardziej lubiana przez naszych tenisistów, jak i ceglana mączka, na której słabiej radzą sobie nasi rywale. Jednak, jak zaznaczył kapitan naszej Daviscupowej reprezentacji, Radosław Szymanik, ostateczna decyzja będzie należała do lidera naszej kadry, Jerzego Janowicza. Niezależnie jednak od tego gdzie i na jakiej nawierzchni będzie rozgrywany Puchar Davisa, i tak warto wybrać się na wrześniowe mecze. W końcu nieczęsto przeciętny kibic ma okazję zobaczyć swoich ulubieńców w ojczystym kraju. Dodając do tego byłego lidera rankingu tenisistów, Leytona Hewitta, a także, jak zwykle przy okazji takich starć, rozgrzaną do czerwoności polską publiczność, nikogo, kto chociaż w najmniejszym stopniu interesuje się białym sportem nie może zabraknąć w tych najważniejszych w historii chwilach dla polskiego tenisa.

 

Wraz z całą redakcją zapraszamy więc na spotkanie Polska-Australia, które szeroko relacjonowane będzie także na łamach naszego portalu. Niezależnie od tego gdzie będziemy grać, TenisNET na pewno tam będzie! Zapraszamy!