Wimbledon: Potęga spokoju Magdy Linette

92

Pierwszy mecz na turnieju wielkoszlemowym zawsze jest trudny. Tenisiści, niezależnie od preferencji nawierzchniowych, powtarzają to, jak mantrę. Magda Linette na kort numer cztery wyszła jeszcze przed południem czasu londyńskiego. Po drugiej stronie siatki miała wciąż jeszcze nastoletnią Amerykankę. Amanda Anisimova, bo o niej mowa, to od wielu już lat jedna z gwiazd młodego pokolenia tenisistek. Przed laty, rywalizując m.in. z Igą Świątek, była uznawana za najbardziej obiecującą tenisistkę tego pokolenia. Po części spełniła pokładane w niej nadzieje. W tenisie juniorskim wygrała US Open 2017, pokonując inną wielką nadzieję Ameryki Cori Gauff. Rok wcześniej przegrała finał Roland Garros z Rebecą Masarovą. Gładko przeszła do seniorów już w 2019 roku notując półfinał Roland Garros. Wspięła się na 21. miejsce w rankingu WTA. Można powiedzieć otwarcie, że z tak ofensywnie usposobioną i dobrze radzącą sobie na niemal każdej nawierzchni zawodniczką w pierwszym meczu Wimbledonu 2021 nie było Magdzie łatwo.

Najwięcej uwag, szczególnie w pierwszym secie, można mieć do pierwszego podania Polki. Nie funkcjonowało ono tak, jak powinno, z czego zdawała sobie sprawę sama Linette.

Faktycznie serwis nie funkcjonował praktycznie przez cały mecz. Nie był on najlepszy niestety, ale cieszę się, że udało mi się znaleźć na to sposób. Mimo wszystko wywierała taką presję na serwisie. Kiedy nie serwuje się najlepiej, od razu jest ogromna presja. Zdecydowanie było za mało pierwszych serwisów w korcie i czułam to. Starałam się dostosować. W drugim secie byłam trochę bardziej konsekwentna i rytm wrócił, choć serwis wciąż nie był taki, jakiego bym oczekiwała. Na trawie nie jest tak łatwo kogoś przełamać, a Amanda bardzo dobrze returnuje. To był naprawdę trudny mecz. Niby ta sama przeciwniczka, co dwa lata temu, ale tyle się zmieniło przez ten czas, że nie było to dla mnie łatwe zadanie. Cieszę się, że po tym pierwszym secie udało mi się wrócić i powróciłam z naprawdę fajnym tenisem-konsekwentnym i dosyć agresywnym na to, co można było dzisiaj zrobić.

Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że poznanianka mocno pracowała na całym korcie, nie oddając żadnego punktu za darmo. Wybierała właściwe kierunki, zmieniała rytm gry i starała się narzucić swoją grę. Ultra ofensywnie nastawiona Anisimova musiała też przecież zacząć popełniać błędy. 19-latka mogła ufać swojemu podaniu i nie wahała się korzystać z trudnych, acz skutecznych rozwiązań w ataku.

Zaczęłam nieco za wolno i przez to też ta taktyka, którą miałam na ten mecz, nie funkcjonowała. Ale w drugim secie grałam trochę dłużej, agresywnie, bo tego mi brakowało. Jednak na te oba mecze ? dwa lata temu i teraz ? była podobna. Pomysł był, ale nie było dobrego wykonania. Ale myślę, że z meczu na mecz będzie lepiej.

Magda kilka słów poświęciła także nawierzchni, która względem tej sprzed dwóch lat nieco się różni.

Trawa się mocno zmieniła przez te dwa lata. Wtedy było bardzo słonecznie i ciepło. Teraz jest chłodno i pochmurnie, a temperatura jest niższa. Trawa jest naprawdę trudną nawierzchnią. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Tutaj szanse naprawdę mocno się tutaj wyrównują i każdy mecz jest trudny. Myślę również, że losowanie również miałam naprawdę niełatwe. Amanda gra bardzo szybko, płasko i trzeba być cały czas być na sto procent skoncentrowanym. Często przejmowała inicjatywę i później naprawdę jest ciężko wrócić. Kiedy prowadzi to gra naprawdę dużo, dużo lepiej, niż wtedy gdy musi gonić wynik. Gdy byłam blisko niej i grałyśmy na równowagę, to zwalniała piłki i nie była już tak agresywna.

Polka podkreśla, jak wiele dało jej świeże spojrzenie na jej tenis przez Dawida Celta. Jego trafne i pomysłowe spostrzeżenia od razu trafiły do tenisistki, a ta natychmiast starała się realizować założenia trenera na korcie.

Z Dawidem śmialiśmy się, że jest tak mało czasu, że nie ma jak ustalić choć jednego bloku treningowego. Najbardziej skupiliśmy się na poruszaniu się, żebym była bardziej stabilna i lepiej dopasowywała się do piłek. Trawa nie wybacza, są różnego rodzaju kozły, jest bardzo nisko i ta praca na nogach jest niesamowicie ważna.

Linette ma za sobą naprawdę intensywny i niełatwy czas. Po rozstaniu z Markiem Gellardem i nawiązaniu współpracy z Nikolą Horvatem napotkała wiele problemów natury komunikacyjnej i choć próbowała im zaradzić, to jednak podjęła decyzję o rozstaniu się z 43-letnim Chorwatem. Wciąż jednak z tyłu głowy pozostawała jej myśl o podjęciu współpracy z Dawidem Celtem. Ostatecznie przed Roland Garros Linette zdecydowała się zawierzyć Celtowi. Ten przez wiele lat pracy w Tourze z Agnieszką Radwańską nabrał gigantycznego doświadczenia, a co więcej zyskał umiejętności niezbędne, by odpowiednio podejść do zawodniczki z topu i prosto, acz treściwie przekazać swoje spostrzeżenia i wiedzę. Linette podkreśla, że z Celtem szybko odnaleźli wspólny język.

Kiedy przestałam współpracować z Markiem, Dawid był jedną z osób, które chciały ze mną rozpocząć współpracę. Ale niestety z powodów prywatnych wtedy nie zawsze mógłby ze mną wyjeżdżać. Wtedy zbliżał się prawie ośmiotygodniowy wyjazd do Australii. Wyjazd miał się zacząć jeszcze w święta, więc to dosyć znacznie kolidowało. Właśnie dlatego wtedy zdecydowałam się na współpracę z Nickiem. Dużo rzeczy się przydarzyło-kontuzja, operacja i powrót, który też nie należał do najłatwiejszych. To był dla mnie bardzo trudny okres. Prywatnie również to nie był najłatwiejszy czas. Pierwsze dwa miesiące nowego sezonu były naprawdę trudne. Wyniki, których tak naprawdę nie było, nie ułatwiały tego wszystkiego, co działo się wokół mnie. Wszystko się zebrało i w pewnym momencie muszę się odsunąć, zostawić niektóre rzeczy za sobą, zacząć z czystą kartą i tak też zrobiłam po Rzymie.

Poznanianka zauważa również, że wszystko to, czym doświadczyło ją życie w ciągu ostatnich miesięcy, wiele ją nauczyło i teraz jest pewna, że znalazła własną, odpowiednią drogę, która zaprowadzi ją do wielkich wyników.

Dopiero niedawno zaczęłam znajdować stabilizację. Po raz pierwszy jestem zupełnie na swoim. W końcu czuję, że wszystko układam sobie od nowa. Zobaczymy, jak to wszystko się rozwinie. Jak będzie wyglądać nie tylko moja sytuacja, ale również osób wokół mnie. Zobaczymy. Czuję, że jestem na dobrej drodze, podejmuję fajne decyzje i myślę, że wyniki też to potwierdzają. Nikola Horvat był osobą, której ja nie znałam przed więc w trakcie naszej współpracy ja dopiero go poznawałam. Z drugiej strony on trafił na niesamowicie trudny okres w mojej karierze. Mijaliśmy się z komunikacją, wizją tego, jak to ma wyglądać. Po turnieju w Madrycie zrezygnowałam z tej współpracy. Wtedy zadzwoniłam do Dawida i zapytałam się, czy jest wolny i czy mógłby pojechać ze mną przynajmniej na Roland Garros i mi pomóc. Zgodził się. Jednak rozmowę o tym, jak miałoby to wyglądać, odbyłam z nim dużo wcześniej. Teraz to było: „Słuchaj, ja teraz jestem bez trenera. Czy skoro wyjazdy są teraz głównie w Europie, mógłbyś mi właśnie w tym okresie mi pomóc? Bo to, o czym mówiłeś wtedy w październiku do mnie trafia i ja się z tym całkowicie zgadzałam. To, co widziałam na Pucharze Federacji i to nad czym pracowaliśmy, też odpowiadało moim oczekiwaniom i mi się podobało.

Czego od Polki oczekuje kapitan reprezentacji Polski w BJC?

Przechodząc do tego, nad czym pracujemy obecnie, to na pewno Dawid bardzo wiele uwagi poświęca mojemu poruszaniu się. Wprowadza bardzo dużo nowych elementów i to naprawdę bardzo pomaga i wiele mi ułatwia, jeśli chodzi o moją grę. Już widać tego efekty. To są bardzo małe rzeczy, ale dają mi wiele komfortu. Ta poprawa jest naprawdę widoczna.

Czasem o występie w meczu decyduje nie tylko dyspozycja sportowa, ale także wiele innych czynników poza kortowych. Rywalka Polki, jeśli chodzi o tą drugą kwestię, nie miała w ostatnim czasie lekko. Anisimova wydała oświadczenie, w którym odnosi się do piętnowania swojej osoby przez hejterów oraz niedyspozycji zdrowotnej.

Niestety na dwa dni przed Wimbledonem doznałam zatrucia pokarmowego. Nie byłam w stanie się zregenerować ani wypocząć, ponieważ oczywiście chciałam jak najwięcej trenować przed meczem. Przez te ostatnie dni czułam się bardzo źle i nie będę mogła rozegrać debla ? poinformowała Anisimova, która w czwartek w grze podwójnej miała wystąpić w parze ze Sloane Stephens.

Anisimova to naprawdę silna mentalnie dziewczyna. Zawsze, bez względu na okoliczności wierzy w siebie i swoje umiejętności. Tym bardziej wydaje się, że inwektywy kierowane przez hejterów musiały osiągnąć masę krytyczną i przelać czarę goryczy. Rzuca to również zupełnie nowe światło na spotkanie z Linette, w którym przecież mimo tak wielu przeciwności pokazała się ze świetnej strony. Miałem okazję kilkukrotnie dosyć długo z nią porozmawiać i jestem pewien, że naprawdę wiele rzeczy musiało się nawarstwić, aby ta tak zareagowała.

To dla mnie ciężki rok zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Na każdym treningu daję z siebie wszystko. Dalej będę pracowała nad moimi celami. Zwykle nie piszę takich rzeczy, ale chciałam być z wami szczera. Wzloty i upadki w sporcie nie są łatwe. Dziękuję moim fanom, którzy wspierają mnie niezależnie od wyników. Bardzo, bardzo was doceniam. A do hejterów: możecie dalej pisać te gówniane rzeczy, bo co innego wam zostało? Czas na małą przerwę.

W kolejnej rundzie Linette zmierzy się z rozstawioną w turnieju z numerem trzecim Ukrainką Eliną Svitoliną.

Rozmawiał i notował dla TenisNET: Piotr Dąbrowski