Australijskie talenty w akcji

39

Pierwsze tygodnie nowego sezonu to nie tylko poważne przymiarki do Australian Open, ale też i bardzo dobra okazja do przeglądu zasobów australijskiego tenisa. Biały sport ma na Antypodach bardzo bogatą tradycję i wiele wskazuje na to, że przejściowy kryzys spowodowany brakiem swojego tenisisty w ścisłej światowej czołówce, zostanie niebawem przezwyciężony.

Trwający turniej ATP w Brisbane jest okazją do podpatrzenia przynajmniej 4 australijskich tenisistów, którzy za parę miesięcy, najdalej lat, powinni poważnie liczyć się w grze seniorskiej. W kwalifikacjach przepadł wprawdzie Luke Saville, ale zdążył wcześniej przebrnąć jedną rundę. Ten 17-letni Mistrz ostatniej edycji juniorskiego Wimbledonu został w swoim kraju namaszczony wielkim następcą swojego idola – Lleytona Hewitta. „To mój bohater z dzieciństwa. Wielki walczak, wspaniały zawodnik i świetny człowiek. Jego serce do walki i do sportowej rywalizacji zawsze bardzo mi imponowały” – powiedział Saville w jednym z wywiadów po rzeczonym sukcesie w Wimbledonie.

Dziś w nocy naszego czasu swój pierwszy mecz w stolicy stanu Queensland rozegra Benjamin Mitchell. Przed 18 miesiącami niespełna 20-letni dziś „Kangur” grał w finale juniorskiego Wimbledonu. Po tamtym sukcesie (w finale musiał jednak uznać wyższość Martona Fucsovicsa) Ben rozpoczął starty w turniejach seniorskich. Początkowo przebijał się przez imprezy rangi futures (4 wygrane imprezy w minionym roku), co dało mu awans rankingowy o blisko 400 miejsc. Pod koniec października był on notowany na 256 pozycji na listach ATP. Dziś zadebiutuje na szczeblu ATP Tour w meczu przeciwko Tatsumie Ito, a za 2 tygodnie czeka go debiut w Wielkim Szlemie – Mitchell otrzymał od organizatorów dziką kartę do turnieju głównego Australian Open 2012.

Podobnie do historii Mitchella, rozwija się także kariera jego rówieśnika – Jamesa Duckwortha. Finalista grudniowych eliminacji Tennis Australia, zagra przy pomocy dzikiej karty w turnieju głównym nadchodzącego święta tenisowego w Melbourne. Duckworth w minionym roku wygrał 4 imprezy rangi futures, był w 2 innych finałach, dzięki czemu możliwy był skok na 260 miejsce w rankingu. Co ciekawe wszystkie 4 sukcesy James odniósł na kortach ziemnych (w tym 2 w Polsce), chociaż jako swoją ulubioną nawierzchnię podaje trawę. W Nowy Rok ten australijski gracz wygrał swój pierwszy mecz na szczeblu ATP Tour, kiedy to w 1 rundzie turnieju głównego w Brisbane pokonał Nicolasa Mahuta. W drugim meczu czeka go jednak dużo trudniejszy sprawdzian – gra przeciwko Gillesowi Simonowi.

Wszyscy wyżej wymienieni gracze rywalizują w domowych turniejach w gigantycznym cieniu największego talentu Australii. Bernard Tomic, 19-latek z Queensland, przebojem przedziera się do światowej czołówki. Jego nieprzeciętny talent eksplodował podczas ostatniego Wimbledonu, gdzie stanął on na drodze Robina Soderlinga, a następnie w 1/4 finału urwał seta samemu Novakowi Djokoviciowi. Kilka tygodni później, w meczu Pucharu Davisa, Bernie postawił opór Rogerowi Federerowi, ulegając słynnemu Helwetowi po 4-setowym pojedynku. Ambicje młodego gwiazdora są niezmierzone. Tylko na sezon 2012 wyznaczył on za cel awans do najlepszej „10” rankingu ATP. Niezachwiana wiara we własne umiejętności, talent poparty tytaniczną pracą mają go w przyszłości zaprowadzić na sam szczyt tenisowej hierarchii. Pytania w takiej sytuacji są standardowe: czy uda się uniknąć poważniejszych kontuzji? Czy ten młody chłopak zniesie presję? Trzeba sobie zdawać sprawę, że parcie na sukcesy jest w australijskim tenisie ogromne, a rady dla nastolatka urodzonego w Stuttgarcie, płyną ze strony wielu autorytetów i uznanych w tenisie nazwisk. Ostatnio zabrał głos sam Rod Laver, zachęcając Bernarda do jeszcze cięższej pracy. Tomic odpowiedział na korcie, kiedy to wczorajszego poranka pokonał w 3 setach Juliena Benneteau. Wygrał tę prawdziwą „wojnę nerwów”, w pierwszym secie pokazując kawałek tenisa godnego miana największego nieoszlifowanego diamentu ATP Tour.