„PS” – Radwańska: nie miałam sił…

26

Nawet nie miałam siły połamać rakiety – powiedziała dla „Przeglądu Sportowego” Agnieszka Radwańska.

Przegrała pani ze sobą, z pogodą, czy z Kateryną Bondarenko?

Agnieszka Radwańska: Chyba jednak z rywalką. Ciężkie warunki – wiatr i upał – oczywiście miały znaczenie, ale w poprzednim turnieju w Sydney pogoda był jeszcze gorsza, a jednak grałam lepiej. Tu nie pokazałam wybitnej formy. Miałam jakieś szanse, zwłaszcza w pierwszym secie, obroniłam tyle piłek setowych. Trochę zabrakło mi szczęścia, ale ogólnie po takim meczu nie mam powodów do zadowolenia. To nie był mój dzień.

Przewidywała pani, że z Kateryną Bondarenko będzie trudno.

Ukrainka potwierdziła, że jest zawodniczką regularną, która psuje mało piłek. Jest w stanie prowadzić długie wymiany. Grałyśmy ponad dwie godziny. Na każdy mecz wpływa kilka czynników, ale jej styl bardzo mi nie pasował. Nie pozwoliła mi szybko kończyć. Nawet kiedy grała bezpiecznie, przez środek kortu to nie były piłki do skończenia. Przede wszystkim dlatego przegrałam.(..)

A jaka była pani pierwsza myśl po porażce?

Żeby jak najszybciej zejść z tego kortu. I wcale nie spieszyłam się pod prysznic, na to przyszedł czas dużo później. Usiadłam i zwyczajnie sobie siedziałam, nawet nie miałam siły połamać rakiety. Często po meczu jestem wściekła i walę rakietą tak długo, aż zostaną z niej strzępy. Wszystko zależy od tego, z kim się przegra, w jaki sposób. Po tym meczu zupełnie nie było we mnie emocji.

Kiedy tenisistki z czołówki potykają się na początkowych rundach, na ogół to jest sygnał, że dzieje się z nimi coś złego. Taki kryzys przechodziły Ana Ivanović, Maria Szarapowa. Czy pani dostrzega jakieś niepokojące sygnały?

Nie mogę tego powiedzieć. Na treningach czuję się dobrze. Zdarza się, że forma szwankuje, to się wie od razu, ale ja nie miałam z niczym problemów. Pierwszy turniej w Sydney też wypadł nieźle. Spodziewałam się, że tu będzie tak samo. Nic nie wskazywało, że będzie inaczej.

Więc to raczej jednorazowe potknięcie, a nie poważny kryzys?

Myślę, że tak, ale pokażą to dopiero kolejne turnieje.

Więcej w Przeglądzie Sportowym