Londyn wzywa: Andy Murray

24

Od momentu pojawienia się na światowych salonach tenisowych było oczywistym, że będzie musiał podołać presji podobnej do tej, jaka wystarczyła do „zniszczenia” mentalnego Henmana. Każda kolejna jego porażka w Wielkim Szlemie wzmaga nerwowść i niepewność, jednak nie zmniejsza oczekiwań.

Wielki talent, wciąż jednak niespełniony, trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek spełni się tak jak oczekuje tego cała Wielka Brytania – Andy Murray.

W momencie, gdy Roger Federer i Rafael Nadala są multitriumfatorami turniejów Wielkiego Szlema, Novak Djoković zdążył zapomnieć o swoim triumfie w Australii, a US Open wygrał 22-letni dziś Juan Martin del Potro, uznawany za najcudowniejsze dziecko ATP rocznika 1987 Andy Murray wciąż nie zdołał wygrać 7 kolejnych meczów best-of-5.

W 2010 roku szansa na taki wyczyn pojawiła się w Melbourne. Tygodnie katorżniczej pracy w Stanach Zjednoczonych, koncentracja na poprawie wytrzymałości fizycznej, godziny spędzone na korcie, tony wylanego potu – to wszystko plus kolejny zasób silnej wiary w sukces miały przynieść upragniony tytuł wielkoszlemowy. Andy Murray bez straty seta przemknął pierwsze rundy, w 1/4 finału eliminując Rafaela Nadala (Szkot wyraźnie prowadził w momencie, gdy Hiszpan poddał mecz). Pewny sukces nad Ciliciem w półfinale sprawił, że 23-letni zawodnik po raz drugi w karierze zagrał w finale jednego z 4 największych turniejów tenisowych na świecie. Tak, jak za pierwszym razem, tak i teraz przyszło mu zagrać z Rogerem Federerem. Po raz kolejny skończyło się na 3 setach, momentach deklasacji, brutalnie stłamszonych nadziejach. Jedyna różnica polegała na tym, że po przegranej przy Batman Avenue Andy Murray na dłuższy okres czasu miał dość tenisa. Media brytyjskie podawały informacje o konieczności pomocy psychologa, trwała poważna debata na Wyspach, czy 23-latek z Dunblane wróci do dawnej równowagi mentalnej, jaka jest niezbędna do wygrywania meczów i turniejów w ATP Tour.

Po serii słabych, czasami fatalnych gier, Murray zaczął ponownie „stawać na nogi”, czego dowodem bardzo dobra dyspozycja na Wimbledonie. Kolejny półfinał i znowu 3-setowa porażka, tym razem z Rafaelem Nadalem. Nie odbiła się ona wprawdzie takich echem, jak finałowa klęska z początku roku, jednak wywołał zasadniczą zmianę w tzw. Murray Team. Najlepszy brytyjski tenisista rozstał się ze swoim głównym szkoleniowcem – Milesem McLaganem, tymczasowo pozostając pod opieką tylko Alexa Corretji.

Amerykańskie lato przyniosło trochę zmian, ale chwilowych. Finał w Los Angeles i wspaniały marsz po obronę tytułu w Toronto (zwycięstwa nad Nadalem i Federerem) nie wskazywały wówczas na klęskę na US Open. Problemy zdrowotne i kolejny kryzys formy sprawił, że Andy Murray nie dotrwał nawet do drugiego tygodnia turnieju, który wygrywał jako junior, a przed 2 laty już  jak senior, grał tu finał.

W październiku Murray znowu zaskoczył, wygrał turniej w Szanghaju, oddając zaledwie 5 gemów Federerowi w finale. Był to już 6 tytuł Masters-1000 w karierze Szkota i drugi skalp w tym sezonie, zaledwie! 2 wygrane turnieje w 2010 roku to mało, biorąc pod uwagę, że odnosi się to do najbardziej utytułowanego gracza sezonu poprzedniego ATP Tour (w 2009 roku Szkot wygrał najwięcej w stawce, bo aż 6 zawodowych turniejów). 

Jesień w europejskiej hali słaba singlowo, zdecydowanie lepsza deblowo. W Walencji, w parze ze swoim bratem, Andy wygrał swój pierwszy deblowy turniej w karierze.

Po dziś dzień nie zdecydował się na zatrudnienie pełnoetatowego szkoleniowca.

Andy Murray – rok 2010 w liczbach

Rozegrane spotkania: 60

Bilans meczów: 44-16

Korty ziemne: 6-4

Trawa: 6-2

Korty twarde: 32-10

Tytuły:  2 (Toronto, Szanghaj)

Finały: 2 (Australian Open, Los Angeles)

Zarobki: $3,186,805

Turniej Mistrzów

Andy Murray zagra w Turnieju Mistrzów po raz 3 w karierze. Przed 2 laty przegrał w półfinale z Nikolayem Davydenko, a przed rokiem nie wyszedł z grupy, w bardzo dramatycznych okolicznościach. Szkotowi zabrakło wtedy 1 gema.

Bilans spotkań: 5-2

Sety: 11-8

Gemy: 94-92

Finały ATP 2010 – bezpośrednie mecze z rywalami

Nadal: 4-8

Federer: 8-5

Djoković: 3-4

Soderling: 2-2

Berdych: 1-2

Ferrer: 1-3

Roddick:  6-3

Łącznie: 25 – 27