„GW”: Radwańską można porównać z Martiną Hingis

29

– Radwańska musi uważać, bo w pewnym momencie role się odwrócą. To ona będzie bardzo wysoko w rankingu, to ona będzie faworytką – mówi Sport.pl Sven Groenefeld, legendarny trener tenisowy.

42-letni Holender to jeden z najbardziej znanych trenerów, guru, doradca, do którego po pomoc zgłaszają się najlepsi. Współpracował z Federerem, Anciciem, Rusedskim, Pierce, Mary Joe Fernandez, i Monicą Seles. Dwa lata temu przez kilka tygodni z jego rad korzystała Marta Domachowska. Obecnie Groenefeld pracuje w Adidasie i pomaga tym, którzy mają umowy z tą firmą, m.in. Serbce Anie Ivanović, trzeciej tenisistce świata.

W zeszłym roku na Roland Garros doszło do niezwykłej sytuacji, bo Ivanović nie mogła przed finałem korzystać z jego pomocy. Jej rywalką była bowiem inna tenisistka Adidasa Justine Henin.

Jakub Ciastoń: Agnieszka Radwańska odniosła życiowy sukces. Doszła w Australian Open do ćwierćfinału. Co może pan o niej powiedzieć?

Sven Groenefeld: To jedna z najlepszych obecnie tenisistek młodego pokolenia. Pamiętam ją jeszcze z czasów juniorskich, gdy wygrywała w Wielkim Szlemie. Nie ma żadnego kończącego uderzenia, jak np. Szarapowa, która potrafi wbijać rywalki w ziemię forhendami. Radwańska jest wszechstronna i to jest jej największy atut. Ale czasem jednak brakuje jej tego kończącego uderzenia. Było to widać choćby podczas meczu z Hantuchovą, gdy była w opałach. Słowaczka nacierała, Agnieszka grała równo, poprawnie, ale nie miała czym jej skontrować.

Na czym polega siła Radwańskiej?

– Bez kończącego uderzenia można wygrywać nawet w Wielkim Szlemie. Pokazał to choćby Lleyton Hewitt. Poza tym, Agnieszka ma wielki talent przewidywania wydarzeń na korcie. Umie dobrać odpowiednią taktykę do rywalki, wie, jak się poruszać, gdzie ustawić. Jej wszechstronność to też duży arsenał uderzeń, często niekonwencjonalnych. Zagrywa loby, dropszoty, którymi wybija przeciwniczki z rytmu.

Czy ćwierćfinał Australian Open oznacza, że pierwsza dziesiątka rankingu jest do osiągnięcia?

– To będzie zależeć m.in. od tego, jak będą spisywały się rywalki. W tej chwili w kobiecym tenisie dominują dziewczyny, które grają właśnie z wykorzystaniem kończącego uderzenia. Bardziej liczy się siła, a nie wszechstronność czy taktyka. Ale przy sprzyjających okolicznościach, czyli gdy jedne zawodniczki będą kończyć kariery, a inne – takie jak Agnieszka – zdobywać dalsze doświadczenie, Polka może nawet znale?ć się w dziesiątce.

Czy jest jakaś tenisistka, do której można porównać grę Agnieszki?

– Pod względem różnorodności zagrań i sprytu można ją porównać z Martiną Hingis, ale Szwajcarka znacznie częściej chodziła do siatki. Podobnie do Radwańskiej gra też Anna Czakwetadze – jej gra opiera się na świetnym poruszaniu się po korcie i tym, że często potrafi przechytrzyć silniejsze rywalki.

Więcej na stronach Sport.pl