Dominika Cibulkova: Z Radwańską nigdy nie jest łatwo!

65

Z najlepszą słowacką tenisistką Dominiką Cibulkovą rozmawiamy o Agnieszce Radwańskiej, deszczu na Wimbledonie i jej nadprzyrodzonych zdolnościach.

 

Gratuluję zwycięstwa. Pani następną przeciwniczką będzie rozstawiona z numerem trzecim Agnieszka Radwańska.

Uff, już tyle razy mierzyłam się z Agnieszką, to były świetne spotkania, prawdziwe bitwy. To będzie nasz czwarty mecz w tym roku. Przegrałam z nią w Indian Wells, a miałam przecież piłkę meczową. Później wygrałam w trzech setach w Madrycie i Eastbourne. Zobaczymy, z nią nigdy nie jest łatwo. Jest najlepiej grającą w defensywie zawodniczką na świecie i chociaż czasem jej obrona jest aż zbyt doskonała, to musisz się z tym pogodzić i próbować dalej. Trzeba być jednocześnie agresywnym i cierpliwym, ale zwykle to nie jest takie proste, ponieważ ona przebija wszystko co przelatuje na jej stronę siatki. Nigdy nie jest łatwo, wiem, że to jej ulubiona nawierzchnia, ale postaram się dać z siebie wszystko.

Żelazna defensywa Radwańskiej jest nie do przebicia?

Coś w tym jest (śmiech). To prawda, jest po prostu najlepsza w obronie, ma świetną rękę, niesamowicie rozprowadza piłkę po korcie i przewiduje ruchy rywalek. Najgorsze, że ta piłka zawsze wraca…Jestem jednak na to gotowa, znam jej umiejętności, wiem na co ją stać. Znamy się bardzo dobrze, wieć liczę na kolejne świetne spotkanie.

Niedawno pokazałaś niezwykłe moce, będąc w stanie wyczuć pochodzenie tenisowych piłek po zapachu. Jakie niezwykłe zdolności chcesz zaprezentować przeciwko Radwańskiej?

(śmiech). To było naprawdę świetne. Bardzo zabawne. Od zawsze bardzo ciężko gra się z kimś takim, jak Agnieszka Radwańska. Wiemy o sobie nawzajem bardzo wiele. Ale moim zdaniem wszystko będzie zależało od tego, kto będzie miał w poniedziałek lepszy dzień. Dyspozycja dnia jest niezwykle istotna. Dwa lata temu pobiłam ją w bardzo ważnym spotkaniu ? półfinale Australian Open. Wiem, jak trudnym zadaniem jest wygrać z nią na największych turniejach, w decydującej fazie. Ale tutaj już każdy gra bardzo dobrze, to w końcu IV runda turnieju wielkoszlemowego. Trzeba być gotowym na wszystko.

Co sądzisz o Radwańskiej, jako osobie? Kolegujecie się poza kortem?

Nie znam jej za dobrze. Łączą nas koleżeńskie stosunki, gadamy ze sobą, czasem wypijemy kawę. Szanujemy się nawzajem.

Co będzie najważniejsze w spotkaniu z Polką? Jaki będzie klucz do zwycięstwa?

Jak zawsze taki sam. Muszę cały czas być w grze, grać swój tenis, nie pozwolić jej przejąć inicjatywy. Ona kocha nawierzchnię trawiastą, tam zawsze grało mi się z nią najciężej. Muszę pamiętać o błędach popełnionych przeze mnie podczas naszych ostatnich potyczek na trawie i wyciągnąć wnioski.

Jak podsumowałaby Pani swoje dotychczasowe występy na tegorocznym Wimbledonie?

Jestem bardzo zadowolona ze swojej postawy. Ale dopiero teraz zacznie się prawdziwe granie. Tak to jest, najpierw trzeba przebić się przez pierwsze mecze, a od IV rundy robi się już bardzo poważnie. Początkowe mecze zawsze są niebezpieczne. Jak już przez nie przebrniesz to stać cię na wszystko, jak to było ze mną na Australian Open i innych Szlemach, więc wiem na czym to polega. Ale nie można też za bardzo wybiegać w przyszłość. Myślisz sobie ?Dam radę, mam dosyć łatwą drabinkę?. To droga donikąd. Zaczynasz się denerwować, spinasz się i nie skupiasz się na wszystkich innych rzeczach na których powinieneś. Czuję się bardzo silna, tak fizycznie, jak i psychicznie.

Co Pani myśli ciągłych przerwach na Wimbledonie, cały czas padającym deszczu, a przez to przesuwanych kolejnych spotkaniach?

Warunki są takie same dla każdego. Nikt nic nie zyskuje, ani nie traci. Wszystko zależy od tego, jak sobie z tym poradzisz Po przygodach w Eastbourne wróciłam silniejsza i lepiej przygotowana. Na samym Wimbledonie jakoś tego nie odczułam, żadne z moich spotkań nie zostało odwołane z powodu deszczu. Czekałam w spokoju na swoją kolej, ale jak już padało to po prostu siedziałam w player’s lounge i się rozciągałam i odpoczywałam. Miałam naprawdę dużo szczęścia, bo jak już wychodziłam na mecz to była bardzo ładna pogoda. Jestem naprawdę szczęściarą, bo w Eastbourne co chwilę musiałam wchodzić i schodzić z kortu i zagrać dwa mecze w ciągu jednego dnia. Myślę, że na Wimbledonie karta się odwróciła i szczęście mi dopisuje.

Czujesz się trochę zmęczona?

Dobrze, że będzie jeden dzień przerwy i zagramy dopiero w poniedziałek. To dla mnie bardzo ważne, bo potrzebuję czasu na regenerację po tak wymagającym tygodniu. W pierwszych rundach nie czułam się najlepiej. Byłam troszkę zmęczona, ale dziś przeciwko Eugenie czułam się najlepiej od czasu przyjazdu do Londynu.

Takie rozgrzewanie się, wychodzenie na kort i wracanie do środka nie należy chyba do najprzyjemniejszych?

Jasne, czasem to może zmienić bardzo wiele, może nawet kosztować przegranie meczu. Wszystko zależy od przygotowania mentalnego, współpracy z trenerem. Dla niektórych to istotne dla innych mniej. Dla mnie to nie ma za dużego znaczenia.

Nie obawia się Pani trochę wirusa Zika podczas igrzysk olimpijskich?

Trochę na pewno tak. A to powoduje, że sam turniej olimpijski na tym traci, drabinka turnieju zostanie zrujnowana, bo wielu zawodników naprawdę boi się tego wirusa. Inna sprawa to nasze plany startowe. Najpierw lecimy do Stanów Zjednoczonych, by pomiędzy starty w Ameryce pojechać do Rio i kończymy na US Open. To mnie trochę martwi, ale zobaczymy jak będzie w rzeczywistości.

Rozmawiał w Londynie: Piotr Dąbrowski