Rzeczpospolita: Ave Flavia

    29

    Gigantyczne zdjęcie uśmiechniętej bohaterki zaciskającej pięść. Obok wytłuszczonym drukiem dwa zdania.
    Po otwarciu strony internetowej Federazione Italiana Tennis od razu widać, że stało się coś ważnego. Równo 31 lat po wyczynach Corrado Barazzuttiego, dziś kapitana obu narodowych reprezentacji, włoski tenis znów ma przedstawiciela w elicie. Flavia Pennetta jest pierwszą Włoszką w dziesiątce rankingu WTA. „Mitica Flavia!” ? krzyczy tytuł, co ma znaczyć, że urodziwa 27-letnia brunetka z Brindisi właśnie przeszła do historii. W mediach szaleństwo. „Il Messaggero” poświęcił wydarzeniu niemal kolumnę.

    Pod względem położenia geograficznego Włochy można porównywać z Hiszpanią. Na obu półwyspach sprzyjający klimat pozwala dłużej niż gdzie indziej grać w tenisa na kortach otwartych. A jednak ani ta fantastyczna baza, ani znakomici trenerzy, duża liczba własnych prestiżowych turniejów czy nawet wpływowa federacja nie gwarantowały dotąd wielkich wyników. Z małymi wyjątkami u mężczyzn Włosi nie mieli po wojnie i wciąż nie mają takich gwiazd jak Hiszpanie.

    U kobiet jest jeszcze gorzej. Od kiedy istnieje cykl WTA Tour, najwięcej turniejów wygrała w latach 80. Sandra Cecchini. Kolejna dekada to Silvia Farina Elia, rywalka Polek w paru ważnych pojedynkach. Potem pojawiła się znakomicie biegająca Francesca Schiavone. Dwie ostatnie Włoszki doszły w rankingu do miejsca nr 11. Flavia w lutym powtórzyła ich osiągnięcie, a teraz, po zwycięstwach w Palermo i Los Angeles oraz po półfinale w Cincinnati, przekroczyła magiczną barierę.

    Więcej w Rzeczpospolitej