„PS” – Radwańska ciekawa wioski olimpijskiej

40

Start w igrzyskach będzie porównywalny do wielkiego szlema. Ale też bardzo szczególny. Drabinka turnieju będzie się składać z 64 zawodniczek, ale nie będzie wśród nich dwudziestu Rosjanek, tylko cztery – mówi w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” najlepsza polska tenisistka Agnieszka Radwańska.

Czuje już pani bliskość igrzysk?

Agnieszka Radwańska: Muszę przyznać, że tak. Tyle się na ten temat pisze. Ogłasza się skład ekipy, dyskutuje się kto powinien jechać, kto ma zdobyć medal. Staram się o tym nie myśleć, inaczej trudno byłoby mi znieść presję. Potraktuję igrzyska jak zwykły turniej.

To będzie ważny start w pani kalendarzu?

Porównywalny do wielkiego szlema. Ale też bardzo szczególny. Drabinka turnieju będzie się składać z 64 zawodniczek, ale nie będzie wśród nich dwudziestu Rosjanek, tylko cztery. Nie będzie dziesięciu Francuzek, ale cztery. Wiele gro?nych rywalek odpada, za to pojawią się nowe twarze. Na przykład Chinki, które ostatnio grają świetnie – Jie Zheng dotarła do półfinału Wimbledonu.

Jest pani ciekawa Chin? To chyba jedno z nielicznym miejsc na świecie, w którym pani nie była.

Nie mogę się doczekać wioski olimpijskiej. Znam to miejsce tylko z opowiadań Marcina Matkowskiego i Mariusza Fyrstenberga, którzy byli już na igrzyskach w Atenach. Cieszę się, że wioska jest blisko obiektów tenisowych, chyba około pół kilometra. Nie do końca wiem, czego się spodziewać. Na szczęście korty, linie i piłki będą takie same jak wszędzie. Ale atmosfera z pewnością będzie inna niż na jakimkolwiek turnieju. O Chinach wiem trochę od Uli, bo ona grała turniej, gdzieś na prowincji. Na śniadanie dawali im zimne frytki i pizzę. Ula schudła na tym wikcie dwa kilogramy. Ale na igrzyskach na pewno niczego nam nie zabraknie.

Więcej w Przeglądzie Sportowym