„Dziennik” – Radwańska: tenis to moja praca

66

Kiedyś tenis był zabawą, teraz jest pracą. Najlepsza polska tenisistka Agnieszka Radwańska mówi Dziennikowi o ciężarze popularności, wielkich pieniądzach i kolejnych wyzwaniach.

Jak przyjęła pani wyniki plebiscytu na najlepszego sportowca Polski?

To rzeczywiście trochę przykre. Wiadomo, że nie liczyłam na pierwsze miejsce. Takie postacie jak Małysz czy Jędrzejczak to najwyższa klasa światowa. Sądziłam jednak, że w pierwszej dziesiątce się zmieszczę. Tym bardziej że pewne nazwiska, które się tam znalazły, są mi w ogóle nieznane. A przecież interesuję się sportem.

Na igrzyskach w Pekinie będzie pani reprezentować Polskę. Czy ten start będzie dla pani priorytetem?

Dla tenisisty najważniejsze są turnieje wielkoszlemowe. Tam można zyskać prestiż, zdobyć najwięcej punktów w rankingu. Igrzyska nie zapewniają tego, są jakby obok kariery. Chociaż to wyjątkowa impreza i na pewno ma swoje znaczenie. Zresztą jeszcze nigdy nie byłam na turnieju olimpijskim. Może kiedy tam pojadę i poczuję tę atmosferę, pomyślę o tym inaczej.

Założeniem na ten sezon było wejście do pierwszej dwudziestki rankingu. To już się właściwie udało, bo jest pani 21. na świecie. Są jakieś nowe cele?

Często padają pytania o moje cele, gdzie chciałabym być za rok itd. Odpowiadam na nie, ale nie traktuję zbyt poważnie progów, które sobie tymi odpowiedziami wyznaczam. Myślę zupełnie innymi kategoriami. Staram się grać jak najlepiej, jak najczęściej przechodzić kolejne rundy. Punkty zbierają się same. W najbliższym czasie powinno być dobrze, bo poza Miami na początku sezonu nie mam zbyt wiele do obrony. Mogę tylko zyskać.

Więcej w dzisiejszym numerze Dziennika