„żW” – Olejniczak: osiągnąłem, co chciałem

    25

    Tenisista warszawskiej Mery Dawid Olejniczak odniósł życiowy sukces – choć w rankingu ATP zajmuje dopiero 194. miejsce, zagra w Wimbledonie. We wtorek zmierzy się z Francuzem Gillesem Simonem.

    Jest pan pierwszym od 22 lat Polakiem, który zagra w turnieju głównym singla na Wimbledonie. Ostatnim był Wojciech Fibak.

    Olejniczak: Bardzo się cieszę z tego powodu. Miałem osiem, może dziewięć lat, gdy po raz pierwszy byłem w Londynie. Stawiałem wtedy pierwsze kroki w tenisie, więc przyjechałem zobaczyć te słynne korty oraz muzeum. Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że kiedyś tu zagram w turnieju głównym, na pewno bym nie uwierzył. A jednak – dostałem tę szansę!

    Kiedy dwa lata temu wybrał się pan na eliminacje Australian Open, większość środowiska tenisowego wzruszała ramionami lub pukała się w czoła. Warto było ryzykować, także finansowo?

    Oczywiście. Popatrzyłem na ranking i uznałem, że mam szansę „załapać się“ do eliminacji, więc nie było nad czym się zastanawiać. Zresztą, jaki miałem wybór? Halowe mistrzostwa Polski i 3000 złotych za złoty medal? Ale nie o pieniądze mi chodziło. Pojechałem i przegrałem dopiero w ostatniej rundzie eliminacji. Podobnie było w tym roku na Roland Garros. Na szczęście, na Wimbledonie sprawdziło się przysłowie: do trzech razy sztuka.

    Mógł pan w I rundzie trafić na Rogera Federera. Po losowaniu poczuł pan ulgę czy raczej żal, że taka okazja przeszła koło nosa?

    Trochę szkoda…

    … że to nie pan przerwie jego serię 59 zwycięstw na trawie?

    O tym nie myślałem. Ale – gdybym miał z nim zagrać – to, mam nadzieję, nie pękłbym.

    Po wygraniu challengera w Meksyku mówił pan, że to największy sukces w karierze. A teraz…

    Największym jest przejście eliminacji na Wimbledonie.

    Więcej w życiu Warszawy