„Trybuna” – Domachowska: jest mi przykro

40

– Nie ukrywam, że jest mi przykro… Nie zostałam powołana do reprezentacji, ale przecież tak bywa. Mówi się trudno i żyje dalej. Wierzę, że za rok znów będę mogła wystąpić w Fed Cup – mówi „Trybunie” Marta Domachowska.

Z Panią w składzie wyniki naszego zespołu byłyby lepsze?

– Trudno odpowiedzieć na takie pytanie. Myślę, że dziewczyny dały z siebie wszystko. Ciężko ocenić to, co tam się stało. Widocznie zadecydowała dyspozycja dnia. Jeszcze raz podkreślę, że bardzo liczyłam na powołanie, bo przecież to ja – na podstawie rankingu WTA – jestem drugą tenisistką w Polsce.

Jakie są Pani relacje z Agnieszką Radwańską i jej ojcem – trenerem kadry?

– Z Agnieszką jesteśmy w podobnym wieku i się oczywiście kolegujemy. Z jej tatą nie mam niestety większego kontaktu…

Prokom wspiera siostry Radwańskie, a Panią nie… Czy po dobrej grze w Australian Open, gdzie awansowała Pani do 1/8 finału, pojawiła się jakaś konkretna oferta z Sopotu?

– Jestem otwarta na wszelkie propozycje. Jakieś rozmowy już były, zobaczymy, jak to się potoczy. Szczerze powiem, że sama mało się tym zajmuję. Wolałabym, aby ktoś pilotował te sprawy w moim imieniu. Ja chcę skupić się wyłącznie na grze w tenisa.

Czy do Melbourne docierały sygnały o wielkim zainteresowaniu Pani występami?

– Podczas turnieju tego nie odczuwałam. Nie było zatem presji. Ale po przylocie do Polski przejrzałam wszystkie gazety i przekonałam się, że zainteresowanie występami moimi i Agnieszki było ogromne. Cieszę się z tego, bo to ważne dla tenisa w naszym kraju.

Ale we wszystkich relacjach z Australian Open była Pani w cieniu Agnieszki Radwańskiej…

– Wiem, że tak jest. Ale będę walczyć, aby być coraz wyżej w rankingu, rywalizować z Agnieszką. Wierzę, że tak właśnie się stanie.

Więcej w „Trybunie”