Sport: Juniorski tenis w ofensywie

    21

    W juniorskich imprezach coraz częściej polskie nazwiska wymieniane są przy okazji najważniejszych pojedynków – pisze Sport.

    Za Agnieszką

    Niedzielne popołudnie w Nowym Jorku. Do walki o tytuł przygotowują się Roger Federer i Novak Djokovic. Na kompleksie Flushing Meadows toczą się jednak dwa inne pojedynki. W obu walczą polscy reprezentanci. O juniorski tytuł rywalizują Urszula Radwańska i Jerzy Janowicz. Ostatecznie oboje schodzą z kortu pokonani, ale i tak dla polskiego tenisa to ważne wydarzenie. Od dawna bowiem polscy, tenisowi juniorzy nie pokazywali się z tak dobrej strony w światowych rozgrywkach.

    – Rzeczywiście taka sytuacja, jak w Nowym Jorku chyba jeszcze nie miała miejsca w naszej tenisowej historii. Myślę, że jedną z przyczyn coraz większej liczby polskich zawodników są sukcesy Agnieszki Radwańskiej. Po prostu jest ona przykładem, że można w tym sporcie się wybić i osiągać sukcesy nawet trenując i mieszkając w Polsce.

    Biorą z niej przykład, że trzeba być konsekwentnym, a można wygrywać nawet z najlepszymi. Poza tym jest stały sponsor, firma Prokom, która daje pieniądze na szkolenia i wyjazd. Nareszcie młodzi zawodnicy mogą je?dzić po świecie i rywalizować z najlepszymi w ich kategorii wiekowej. Kiedyś trudno było o czymś takim nawet myśleć – tłumaczy Magdalena Grzybowska – tenisistka, która wygrywała juniorski Australian Open, a pó?niej doszła do pozycji numer 30 na liście WTA. Zakończyła jednak karierę w wieku 24 lat z powodu przewlekłej kontuzji kolana.

    Ta była tenisistka potrafi więc docenić znakomite występy polskich juniorów. – W US Open szczególnie wyróżnił się Jurek Janowicz. Pierwszy raz w karierze wystąpił w turnieju głównym Wielkiego Szlema i od razu zaszedł do finału. Pokazał naprawdę dobry tenis. W finale był już jednak trochę zmęczony. A Ula – myślę, że wykonała swój plan. Dla niej każda porażka poniżej półfinału byłaby ogromnym rozczarowaniem – stwierdziła pani Magda.

    Rzeczywiście Ula Radwańska od początku roku spisuje się znakomicie. W czterech najważniejszych imprezach za każdym razem meldowała się w finale. W Australian Open zaliczała finał debla i ćwierćfinał gry pojedynczej. Na kortach Rolanda Garrosa zwyciężyła w deblu. Największe sukcesy zanotowała jednak na kortach Wimbledonu, kiedy to zgarnęła trofeum zarówno w singlu, jak i deblu. Wspomniany już wcześniej występ w Nowym Jorku przyniósł zwycięstwo w grze podwójnej i finał singla.

    Nie od dziś jednak wiadomo, że Urszula ma za kim podążać. W znakomity sposób od tenisa w wydaniu juniorskim do dorosłych rozgrywek przeszła jej starsza siostra Agnieszka. Mistrzyni Wimbledonu i Roland Garros do lat 18-tu w tym sezonie wygrała już swój pierwszy turniej z cyklu WTA, a w czasie US Open pokonała Marię Szarapową i znalazła się wśród najlepszych szesnastu tenisistek imprezy.

    – Wśród dziewczyn jest łatwiej o płynne przejście. U mężczyzn sytuacja jest zdecydowanie trudniejsza. Często juniorzy nie są fizycznie ani psychicznie przygotowani na taką rywalizację. A w dorosłych rozgrywkach muszą się zmierzyć z wieloma zawodnikami już prawie 30-letnimi, albo z całą armią graczy z Hiszpanii czy Ameryki Południowej, którzy znakomicie grają na ceglanej mączce. Są cierpliwi i mocni fizycznie. Czasami jest więc tak, że taki odnoszący sukcesy junior znika na dwa, trzy lata. Wtedy ma czas, żeby dojrzeć i poukładać wszystko organizacyjnie, bo to też nie jest łatwa sprawa – tłumaczy Grzybowska.

    Wygląda więc na to, że jest szansa, iż za kilka lat będziemy śledzić nie tylko występ naszych tenisistek w najważniejszych imprezach. Jeżeli tylko Marcin Gawron (finalista Wimbledonu 2006) i Jerzy Janowicz zdołają odnale?ć się w realiach dorosłej rywalizacji.

    Więcej w Sporcie