RP: Puchar Davisa zagrożony

47

Meczowi finałowemu Pucharu Davisa pomiędzy Hiszpanią i Argentyną towarzyszyły postulaty radykalnej zmiany sławnych rozgrywek. O ewentualnych kierunkach zmian pisze Rzeczpospolita.

Pozornie wszystko jest tak, jak miało być. Stadion Olimpijski w Sewilli, zbudowany na lekkoatletyczne mistrzostwa świata w 1999 roku. Tam 12 lat temu Michael Johnson pobił rekord świata na 400 m. Połowa płyty zamieniona w kort, trybuny z trzech stron, dach nad głowami grających. Akcję może zobaczyć ponad 27 tysięcy widzów. Tak samo było w 2004 roku, gdy w finale Hiszpania grała z USA i wywalczyła drugi tytuł.

Wtedy Rafael Nadal wszedł na kort z ławki rezerwowych. Kapitan Jordi Arrese po naradzie z działaczami uznał, że zamiast wystawić trochę kapryśnego Juana Carlosa Ferrero lub Tommy’ego Robredo warto posłać w bój 18-letniego chłopaka z Majorki, którego uważano za talent, bo wygrał już jeden turniej ATP (w Sopocie) i pędził ekspresem w górę klasyfikacji, ale pełnych możliwości młodszego kolegi Carlosa Moyi jeszcze nie znano. Nadal wygrał z Andym Roddickiem w czterech trudnych do zapomnienia setach. Gwiazda rozbłysła naprawdę. Hiszpania zwyciężyła 4:1.

Po siedmiu latach, dziesięciu tytułach zdobytych w Wielkim Szlemie, trzech zwycięstwach w finale Pucharu Davisa i złotym medalu olimpijskim Nadal znów był w Sewilli, znów pod dachem, teraz już trochę nieszczelnym, jak wykazały ostatnie deszczowe dni, ale szczęśliwie załatanym tuż przed finałem.

Pomimo niedawnej porażki w Masters i po kilku słowach w Londynie o wypaleniu i narastającym zmęczeniu latami startów Hiszpan obiecał rodakom sukces i słowa dotrzymał. Nie jest już jednak tym cichym chłopakiem z Manacor, który jakby wstydził się swoich zwycięstw. Jest jednym z tych, którzy uznali, że najwyższy czas zabrać głos w sprawach ważnych dla tenisistów zawodowych.

Cały artykuł na stronach Rzaczpospolitej