A.Radwańska: Nie odczuwam potrzeby zmian

30

– Nie wierzę, żebym przegrała z Marią Kirilenko, gdybym była w pełni sił i gdybym przed turniejem mogła normalnie trenować – powiedziała dla „Przeglądu SportowegoAgnieszka Radwańska po odpadnięciu z UsSOpen.

Przegląd Sportowy: Jak pani skomentuje swoją porażkę w drugiej rundzie US Open?
Agnieszka Radwańska: Trudno komentować mecz, który się grało na pięćdziesiąt procent. Ręka zaczęła mnie boleć przy stanie 1:1 w drugim secie i potem z każdym gemem było gorzej.

PS: Przecież właśnie w drugim secie grała pani najlepiej!
Czy ja wiem? Myślę, że od początku do końca grałam na tym samym poziomie. Na ile byłam w stanie, uderzałam piłkę mocniej, ale czasami niestety wstrzymywałam rękę. Ona mi drętwiała, ból promieniował z dłoni do ramienia. Co mogłam w takim stanie zrobić? Przed meczem nałykałam się pastylek, ale niewiele pomogły. Bez bólu grałam tylko pierwszych parę gemów. Najgorzej było, kiedy musiałam uderzać jedną ręką, przy forhendzie i woleju.

PS: Czyli to rozczarowanie, porażka już w drugiej rundzie, to wyłącznie efekt pani kontuzji?
Raczej tak. Nie wierzę, żebym z nią przegrała, gdybym była w pełni sił i gdybym przed turniejem mogła normalnie trenować.

PS: Ma pani jakiś plan B, inny cel na koniec tego sezonu?
W tym roku jest drugi turniej, takie mniejsze Masters na Bali, ale żeby tam jechać, trzeba wcześniej zdobyć jakiś tytuł. A ja mam przed sobą tylko wielkie turnieje w Tokio, Pekinie, jedyny mniejszy to Linz. Być może zagram jeszcze w Moskwie i do końca roku to wszystko, więcej mi nie wolno.

PS: Czyli to jest teraz pani cel, wygrać Linz?
Chyba tak.

PS: Czy przed nowym sezonem będzie pani rozważać jakieś zmiany w pani teamie, sposobie przygotowań?
Nie. Trzymam się cały czas w czołówce, a jeżeli coś poszło źle, to raczej ja sama zawalałam wyrównane mecze. Przegrałam chyba kilkanaście, które właściwie miałam wygrane. Gdyby nie to, pewnie byłabym dziś w lepszej sytuacji. Sama mogę się bić w pierś za niewykorzystane szanse, ale w moim otoczeniu nie trzeba nic zmieniać.

Cały wywiad przeczytasz w piątkowym „Przeglądzie Sportowym”.