Mam pytanie, jak radzicie sobie ze stresem na korcie? Wiadomo, że wiele osób ma tak iż w grze bez punktów potrafi pokazać więcej niż w grze na punkty bo zjada ich trema, stres, nerwy. Podobnie bywa w przypadku gdy ktoś wyjdzie na prowadzenie i nagle gra może się posypać .
U mnie działa tylko jedno. Regularne granie - dwa, trzy razy w tygodniu. Łapię wtedy pewność siebie i jakoś idzie. Wszelkie przerwy sprawiają, że tracę rezon (i odporność na stres), a w konsekwencji złoszczę się niemiłosiernie.
Niestety nie mam ostatnio możliwości grywać zbyt często, więc ... czasem upuszczę nieco złej energii siarczystym słowem.
Przed swoim returnem podskakiwać parę razy w miejscu, rozluźnia się wtedy mięśnie. Gdzieś pisałem na forum o pewnych ćwiczeniach jeśli o to chodzi, ale nie przypomnę sobie teraz gdzie. Ogólnie, jeśli nagle pojawiają się negatywne myśli to warto sobie zastępować te myśli czymś innym. U mnie działa to, że sobie w głowie puszczam kawałek piosenki. Można też stosować mantry, czyli powtarzanie tego samego zdania po wielokroć. Też mi pomagało. Jeśli chodzi o sam oddech, to można nabrać powietrza do granic możliwości i trzymać ile tylko wytrzymasz. Potem powoli je wypuszczasz, do samego końca i też wstrzymujesz oddech ile się da. Następnie oddychasz normalnie .
Bardzo ciekawe artykuły napisał JCz:
- Przygotowanie psychiczne
- Koncentracja w tenisie
Korzystając z tych cennych rad z pewnością nie unikniemy stresu na korcie, ale z czasem będziemy potrafili nad nim zapanować. .
Bonusik pod spoilerem.
SPOILER:
10 KLUCZOWYCH KWESTI W DOSKONALENIU UMIEJĘTNOŚCI PSYCHOLOGICZNYCH NA KORCIE
(PLUIM Babette, Holandia)
Tenis często określa się jako jedną z najbardziej wymagających, pod względem psychologicznym dyscyplin sportu. Dlaczego? Wymienić należy przede wszystkim dwie przyczyny:
Pierwszą z nich jest ścisły związek pomiędzy szybkością przebiegu wydarzeń podczas gry a zmęczeniem psychicznym. Dobrzy zawodnicy muszą się wykazać zarówno szybkością pracy nóg, jak i szybkością "pracy głowy". Podczas gry tenisiści muszą się poruszać i jednocześnie podejmować rozliczne decyzje co do kierunku i prędkości zagrań. U zawodnika, który nie jest dobrze wytrenowany wcześnie pojawia się zmęczenie fizyczne a zaraz potem zmęczenie psychiczne.
Jako drugą przyczynę należy wymienić brak ciągłości gry. Podczas rozgrywania typowego meczu mniej niż 1/3 stanowi efektywny (rzeczywisty) czas gry, a ponad 2/3 to czas pomiędzy rozgrywaniem punktów oraz czas przeznaczony na zmiany stron kortu. Ten "martwy czas" to czas na przemyślenie popełnionych błędów i planu dalszej gry ale także na pojawienie się zniechęcenia lub zmobilizowanie się do kontynuowania wysiłku. Siedząc na krzesełku podczas zmian stron kortu zawodnicy starają się zrelaksować fizycznie, ale czy również próbują zrelaksować się psychicznie?
1.Rytuały:
Dobrzy zawodnicy mają swoje "małe rytuały", które wykonują zarówno przed jak i w trakcie trwania meczu. Mają one na celu zminimalizowanie zdenerwowania i wspomaganie spokoju oraz pewności siebie. Niektórzy zawodnicy jedzą drobne przekąski, inni rozciągają się w regularnych odstępach czasu, inni rozgrzewają się zawsze w ten sam sposób, jeszcze inni noszą w torbach na rakiety talizmany (np. maskotki) przynoszące szczęście. W tym przypadku nie ma "prawidłowych" ani "błędnych" zachowań. Pożądana jest natomiast elastyczność (indywidualizacja) - każdy zawodnik powinien robić to, co wprawia go w odpowiedni nastrój do walki i zapewnia dobre samopoczucie. Celem wykonywania rytuałów w trakcie trwania meczu jest zachowanie poczucia kontroli nad sytuacją oraz spokoju i koncentracji. Wielu dobrych zawodników ma swoje ulubione czynności (rytuały) wykonywane przed serwisem lub przed returnem. Jedni odbijają piłkę o kort, drudzy biorą od podających dzieci trzy piłki i odrzucają jedną z nich, jeszcze inni wykonują charakterystyczne ruchy stopami lub głową. Godnym polecenia elementem rytuału może być wykonanie głębszego oddechu lub pomyślenie swojego ?słowa kluczowego? (są to ważne dla gry zawodnika wskazówki skondensowane w dwóch ? trzech słowach, np. "nisko na nogach", "trzymaj piłkę", "patrz na piłkę", itp.).
2.Oddech:
Posiadanie nawyków prawidłowego oddychania przynosi podczas gry zarówno korzyści natury fizjologicznej, jak i psychologicznej. Pierwsze z nich są mniej lub bardziej oczywiste. Po długotrwałej wymianie piłek, zawodnik dysponujący nawet świetną kondycją często oddycha w sposób krótki i płytki. W takim wypadku świadome pogłębienie oddechu pozwala przywrócić jego normalny rytm a także rozluźnić mięśnie pasa barkowego i karku. Podczas wydechu zmniejsza się napięcie mięśni, co wyjaśnia dlaczego większość dobrych zawodników opanowało umiejętność skoordynowania wydechu z uderzeniem piłki ("stękanie"). Nieco mniej oczywiste wydają się korzyści psychologiczne wynikające z dobrych nawyków oddychania. Wielu zawodników reprezentujących poziom klubowy, uderzając piłkę zatrzymuje oddech lub wykonuje wdech, co powoduje brak rozluźnienia mięśni a w konsekwencji także wzrost napięcia psychicznego w miarę trwania meczu. W takim przypadku pomocne będzie świadome wykonywanie regularnych, głębokich oddechów podczas przerw związanych ze zmianą stron kortu.
3.Cele:
Dobrzy zawodnicy wyznaczają sobie cele, zarówno na pojedyncze punkty jak i na całe gemy. Cel pomaga zawodnikowi zachować koncentrację oraz dostarcza poczucie satysfakcji, gdy zostanie osiągnięty. Niektórzy zawodnicy rozpoczynają punkt, stawiając sobie jako cel zagranie przed przejściem do ofensywy trzech długich piłek lub poprzedzenie ataku do siatki dwoma piłkami zagranymi w narożnik bekhendowy. Można także rozpocząć gema z założeniem (mając na celu) atakowania z dojściem do siatki po każdej krótkiej piłce rywala, uderzania drugiego serwisu z większą rotacją lub wyeliminowania niewymuszonych błędów. Warto przy tym wiedzieć, że treść celu nie jest aż tak ważna jak sam fakt jego wyznaczenia.
4.Koncentracja:
Wszyscy mówią o potrzebie i znaczeniu koncentracji uwagi. Pytanie tylko na czym ją koncentrować. Jest wiele elementów, na które można skierować uwagę: piłka, taktyka gry przeciwnika, własna taktyka gry, następny punkt, technika wykonania uderzenia, oddech, nastawienie psychiczne, itp. Dobrzy zawodnicy są świadomi konieczności kierowania uwagi w sposób zdyscyplinowany na wybrane elementy. Jednym ze sposobów doskonalenia koncentracji jest trenowanie w otoczeniu bodźców zakłócających, co pozwala opanować umiejętność izolowania się od nich. Innym popularnym sposobem jest skierowanie uwagi na szwy znajdujące się na piłce tenisowej, bądź na "słowa kluczowe" np. "krok do przodu", "wejdź w piłkę".
5.Mowa wewnętrzna (rozmowa z samym sobą):
Mówienie do siebie może mieć dwojakie konsekwencje. Taka rozmowa z samym sobą, która jest irracjonalna, negatywna i skupia się na popełnionych błędach ma działanie destrukcyjne i może powiększać zdenerwowanie. Zawodnicy, którzy ją stosują nie pomagają sobie, a wręcz przeciwnie często pomagają swoim przeciwnikom. Dobry zawodnik może mruczeć pod nosem lub krzyknąć po utracie prowadzenia, podwójnym błędzie serwisowym lub po przegraniu ważnej piłki, ale nie będzie się już nad tym rozczulał przy następnych punktach. Zamiast tego może zastosować mowę wewnętrzną aby skierować całą swoją uwagę na bieżące wydarzenia (?następna piłka?), zmobilizować się do dalszej walki ("come on", "możesz", "jesteś w stanie", "dasz radę"), pobudzić do działania oraz skupić się na tym, co jest do zrobienia zamiast myśleć o tym, czego i w jaki sposób należałoby uniknąć. W miejsce całkowitego rozklejania się i wybuchów emocjonalnych, pozytywna mowa wewnętrzna pomaga zawodnikowi wprowadzić spokój, gotowość do działania i grę na najlepszym poziomie, na jaki go aktualnie stać.
6.Wygląd zewnętrzny? Mowa ciała:
Sposób w jaki zawodnik porusza się pomiędzy rozgrywaniem punktów stanowi sygnał i to nie tylko dla jego przeciwnika ale i dla niego samego. Dobrzy zawodnicy dbają o to aby nie wyglądać na "obawiających się o końcowy wynik", "załamanych", "pokonanych". Poprzez energiczne, pozytywne poruszanie się oraz ułożenie rakiety (głową do góry) starają się "powiedzieć": "jestem gotowy", "walczę do końca".
7.Stosunek do błędów:
Dobrzy zawodnicy nie przeżywają jakoś szczególnie (nadmiernie) nieudanych zagrań. Nie lubią błędów ale też wiedzą, że mieli wiele nieudanych zagrań w przeszłości i będą ich mieli jeszcze więcej w przyszłości. Zepsuty bekhend to tylko jeden punkt. Podwójny błąd serwisowy można nadrobić asem. Nauczyli się, że lepiej pamiętać dobre uderzenia niż rozczulać się nad nieudanymi akcjami.
8.Wizualizacja:
Wizualizacja to wykonywanie uderzenia, np. perfekcyjnego serwisu lub potężnego minięcia z bekhendu, w wyobraźni. Naukowcy wykazali, że podczas wyobrażania sobie ruchów pojawiają się impulsy w nerwach tych mięśni, które normalnie uczestniczą w wykonaniu danego uderzenia. O mentalnym wyobrażeniu danego uderzenia tenisowego można w przenośni powiedzieć, że jest kserokopią idealnego ruchu, która pomaga skutecznie wykonywać to zagranie, nawet w sytuacjach trudnych (pod presją). Jak to wykorzystać praktycznie? Zawodnicy mogą zastosować wizualizację w trudnych momentach meczu, przykładowo po zepsuciu kilku returnów pod rząd, bądź po podwójnym błędzie serwisowym. Uruchomienie w wyobraźni mentalnego obrazu idealnego uderzenia pomaga przywrócić optymalne wyczucie i przełamać passę nieudanych zagrań.
9.Odwaga:
Bez odwagi nie ma sławy! Zawodnicy bojaźliwi rzadko odnoszą sukcesy w sytuacjach trudnych (presja). Konsekwencją strachu jest utrata koordynacji i elastyczności, podejmowanie błędnych decyzji taktycznych oraz wycofywanie się w ostatniej chwili z powziętych zamiarów. Z kolei dobrzy zawodnicy posiadają umiejętność gry pod presją, mają odwagę podjąć pewne ryzyko przy wykonywaniu uderzeń i wiedzą, że tak po prostu trzeba. Nie podejmą zbędnego ryzyka, ale: mając piłkę gemową spróbują, zagrać kończący drugi serwis; serwując w gemie, który może zadecydować o wygraniu całego meczu będą to robili mocno i z odpowiednią rotacją; a także spróbują kończącego smecza aby wygrać ważnego gema. Należy wychodzić z założenia, że gra się po to by wygrywać a nie po to by unikać porażki. Są także dodatkowe skutki odważnych zagrań przy ważnych punktach: budują one wiarę i pewność siebie oraz demoralizują przeciwnika.
10.Składanie sobie gratulacji:
Inne badania wykazały, że wiara w siebie jest pozytywnie skorelowana z siłą i wytrzymałością mięśniową. Z jednej strony oznacza to, że poprawa siły i wytrzymałości dodaje tenisiście wiary i pewności siebie. Z drugiej strony zawodnik, który myśli, że dobrze mu idzie jest w stanie dłużej wytrzymać grę na wysokim poziomie (pod względem siłowym i szybkościowym) niż gracz, który jest przekonany, że prezentuje się kiepsko i zawodzi. Efekt ten tłumaczy się "siłą pozytywnego myślenia".
Ostatnio zmieniony 12 paź 2013, 21:47 przez eReF, łącznie zmieniany 3 razy.
Moim zdaniem najważniejsze jest podejście do wyniku. Kiedyś, w sumie jeszcze nie tak dawno temu, stresowałem się dość mocno na korcie, widownia czy nowy przeciwnik sprawiali, że nie czułem się pewnie. Sytuacja zmieniła się o 180 stopni gdy przestałem zwracać uwagę na wynik gram swoje nieważne czy to pierwsza czy ostatnia piłka, bo tak naprawdę co masz z tego wyniku? Nic, to po co się tym stresować? Poza tym mało gram na punkty i nie czuję "rywalizacji", więc jak wygram to się cieszę, a jak przegram to nie rusza mnie to. Czasem zdarzy się podwójny błąd serwisowy przy meczowej mojej lub rywala, czasem zdarzy się też obrona meczowej asem... z drugiego podania, grunt to się nie przejmować.
Oczywiście czasem zdarzy się pokazać emocje po koszmarnej piłce, ale jak robi się coś ileś lat, przez kilkaset godzin i psuje się ten banalny forhend po linii to można się zdenerwować.
Obiektyw pisze:U mnie działa tylko jedno. Regularne granie - dwa, trzy razy w tygodniu. Łapię wtedy pewność siebie i jakoś idzie. Wszelkie przerwy sprawiają, że tracę rezon (i odporność na stres), a w konsekwencji złoszczę się niemiłosiernie.
U mnie bardzo podobnie.
Ale podstawowe "narzędzie" to koncentracja na jakości uderzeń, ale z takim treningowym nastawieniem, jakby to nie była gra na punkty, tylko gierka treningowa, w której zadaniem jest utrzymanie piłki w korcie i możliwie "jakościowe uderzenia" (co nie znaczy, że koniecznie najmocniejsze).
Jak odejdziesz od myślenia punktowego ku "jakościowemu", to i napięcie maleje.
Mnie łapie najczęściej stres typu "boję się wygrać". Gdy gram z wymagającym przeciwnikiem i wynik sprawia, że zaczynam dostrzegać możliwość wygranej, dopada mnie stres. Wtedy staram się myśleć o najbliższej przyszłości. Staram się zająć głowę np. synchronizacją mojego naskoku z serwisem przeciwnika, czy też poprawnym wyrzutem piłki przy serwisie. Podstawa to nie dać odlecieć myślom gdzieś poza kort. Gdy mam za dużo czasu, analizuję kilka ostatnich wymian i staram się ustalić jaka taktyka przynosi mi punkty.
Największy stres przeżywam przy piłce meczowej w bardzo wyrównanym starciu. Grunt to aby w tej wymianie nie wymyślać czegoś całkiem nowego. Jeśli przez cały mecz punkty przynosiły mi długie bezpieczne wymiany, to i piłkę meczową powinienem w ten sposób rozegrać, a nie iść na przebój. Jeśli wygrywałem gemy dzięki grze ofensywnej, to i piłkę meczową powinienem tak rozegrać.
Najczęściej jednak jestem tak spanikowany, że stosuję inną zasadę. Biegam ile sił w nogach i przebijam na drugą stronę byle jak, byle przebić. W końcu to on broni piłki meczowej - niech on się martwi.
„Gdy cię mają wieszać, poproś o wodę.
Nie wiadomo, co się zdarzy, zanim przyniosą.” -
Vesemir
Jak na razie, to nie bardzo sobie z tym radzę, co widać po wynikach, gdzie po prowadzeniu, nawet wysokim, przegrywam mecz. Ostatnio trener mi powiedział, że zbyt wiele od siebie wymagam. Muszę przyjąć do wiadomości, że mam prawo popełniać błędy i nie myśleć o wyniku, tylko o każdej piłce i wymianie z osobna. Nie myśleć o wygraniu seta czy nawet gema, tylko o wygraniu najbliższej wymiany. Nie myśleć o błędach, tylko o przebiciu piłki na drugą stronę. Wydaje się to być proste, ale za trudne dla mnie na razie . Wystarczy kilka prostych błędów i adrenalina buzuje... Ostatnio przestałem liczyć punkty zdając się na przeciwników, a ja w tym czasie myślę sobie o tym, co będę jadł jak już mecz się skończy . Trochę pomaga, do czasu jak przeciwnik zacznie oszukiwać .
Jest tylko jeden sposób - osiągnąć wolność wewnętrzną, tzn. nie wymuszać na sobie wygranej. Tzn. nigdy nie przyjmować twierdzenia "muszę wygrać". Nic nie musisz. Możesz przegrać ile Ci się podoba. Jak chcesz to możesz wszystkie piłki wysłać w kosmos. Twoje życie, Twój czas, Twoje pieniądze, Twoja wola.
Wszelkie "muszę" zamrażają rozum i ciało. Jak to z siebie wyrzucisz, zaczną się otwierać nowe rozdziały. Ale ten stan nie bierze się sroce spod ogona. To się wypracowuje. To trzeba w sobie jakby "zainstalować", zaspawać, zabetonować. Stać się nietykalnym. I tu jest bardzo ważna rola dyscypliny i higieny myślenia, tzn. czystości myślenia. Chodzi o to, aby w Twoim umyśle były tylko Twoje myśli, a nie innych. Jest to dość trudne, zważywszy, że przeciętny człowiek prawie w ogóle nie posiada swoich myśli. Powiedziałbym, że ma ich ok 1-2 na tydzień. Reszta to myśli innych. Generalnie taki śmietnik - kto chce to przychodzi i wrzuca do niego słowa, myśli, sugestie, rozkazy, osądy, kpiny, aluzje, ironię, a szczególnie emocje. "Przeraził się Herod, a z nim cała Jerozolima".
Ja nie proponuję żadnych new age, zen czy medytacji wschodnich ani żadnego "oczyść umysł" lub "zjednocz się z prajednią". Ja proponuję po prostu ciszę. "Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco." Sam odnajduję się w ciszy i potrzebuję tego jak powietrza. Raz na 3-5 dni muszę mieć 2 godziny totalnego nic nie robienia, nie słyszenia, nie myślenia. Tylko gapię się w ścianę. Czasem włączam sobie szum morza na empetrójce. I wtedy wszystko co nie jest moje się wycisza, gaśnie, wyparowuje. Samo. Potem wszystko jest znów ostre, jasne, klarowne. Wiem co mam robić, szybko radzę sobie z obowiązkami, wszystkie swoje sprawy załatwiam szybko, dobrze sypiam, unikam stresu. To nie tylko kwestia gry w tenisa. To coś znacznie ważniejszego.
Też niestety łapię taki stresik jak nie potrenuję mentalnie.
Mój trening mentalny jest podobny do "jesteś zwycienscom".
W myślach wskazuję na swoje mocne strony i potencjalne przewagi nad przyszłymi rywalami. Jest tylko jeden kłopot, jak nie zaskoczy na początku meczu
Każdy ma prawo do wolnej, nieskrepowanej wypowiedzi, a granice dobrego smaku - zakładamy, że - każdy potrafi sobie postawić sam. Spór jest naturalną esencją forum internetowego, a różnice poglądów jego paliwem. Ważne jest jednak, aby nadmiar paliwa nie zdusił dyskusji. - YtB
Madox pisze:Dla mnie gra w tenisa to przyjemność, to nie sytuacja, w której można się stresować .
Pewnie kwestia indywidualna . Ale powiedz to wszystkim tym, którzy prowadzą w spotkaniu, w gemie 40:0 i przegrywają potem gema i mecz .
Ja chyba zupełnie się nie stresuję w grze na punkty wyłącznie jeśli gram z kimś kogo znam i mam pewność, że ja gram lepiej. Trzeba będzie jakieś sposoby przetestować i zobaczyć co może pomóc. Ogólnie w stresujących sytuacjach mam tak, że stresuję się tylko chwilę na początku... Tylko że w tenisie przy obecnym poziomie gry to wystarcza często żeby przeciwnik odjechał i po zabawie.
Trzeba rozdzielić dwie kwestie:
- grę na punkty towarzysko;
- grę na punkty w turnieju, czyli O COŚ.
Ktoś, kto gra regularnie, mało kiedy denerwuje się na korcie w meczach towarzyskich - tak mi się przynajmniej wydaje. Za to zupełnie inny poziom stresu występuje w tych meczach ze stawką, czyli turniejowych/ligowych. Widzę tylko jedno rozwiązanie/polepszenie sytuacji - grać jak najwięcej w turniejach i po prostu oswajać się z meczami o stawkę. U mnie to działa bardzo dobrze - na pierwszym turnieju w tym sezonie letnim (kwiecień) ciężko było opanować stres ale już przy piątej, szóstej okazji (w okolicach września) mecze turniejowe polegały tylko na opanowaniu koncentracji a nie odpędzaniu stresu.
Reasumując: grajcie ile wlezie o turniejową/ligową stawkę, działa świetnie na opanowanie tenisowej "drżączki".
wwojtek pisze:Trzeba rozdzielić dwie kwestie:
- grę na punkty towarzysko;
- grę na punkty w turnieju, czyli O COŚ.
Ktoś, kto gra regularnie, mało kiedy denerwuje się na korcie w meczach towarzyskich - tak mi się przynajmniej wydaje. Za to zupełnie inny poziom stresu występuje w tych meczach ze stawką, czyli turniejowych/ligowych. Widzę tylko jedno rozwiązanie/polepszenie sytuacji - grać jak najwięcej w turniejach i po prostu oswajać się z meczami o stawkę.
Święte słowa. Sam na własnej skórze się przekonałem nie raz zresztą.
wwojtek pisze:Ktoś, kto gra regularnie, mało kiedy denerwuje się na korcie w meczach towarzyskich - tak mi się przynajmniej wydaje. Za to zupełnie inny poziom stresu występuje w tych meczach ze stawką, czyli turniejowych/ligowych.
Zgadzam się. Dlatego też jak podaję, ile mniej więcej zagrałem meczów na punkty, to wliczam tylko spotkania ligowe i turniejowe. Sparingi to zupełnie odrębna kwestia.
Rakietą nie rzucam, w ramach odstresowania wolę rzucać mięsem, na przykład w stronę publiczności albo... konstrukcji kortu.
TadX pisze:U mnie działa to, że sobie w głowie puszczam kawałek piosenki. Można też stosować mantry, czyli powtarzanie tego samego zdania po wielokroć.
Masz rację, mnie też to pomagało, zarówno piosenki, jak i mantry. Piosenki odtwarzam sobie różne, jeśli chodzi o mantrę, to powtarzam sobie: "I'm the best, f**k the rest!"*. Perfekcyjnie pasuje do mojego charakteru i pomaga.
*Jestem najlepszy, j***ć resztę!
"The reason people use a crucifix against vampires is that vampires are allergic to bullshit." - Richard Pryor
"Nie jest dyshonorem przegrywać kiedy w grę wkłada się całe swoje serce." - Sir Matt Busby
"Pater postanowił zapytać swoją siostrzenicę o znaczenie wyrazu "real", który jemu samemu kojarzył się z przepłacanymi, narcystycznymi i metroseksualnymi piłkarzami ze stolicy Hiszpanii." - Krajewski, Czubaj, "Róże cmentarne"
TadX pisze:Przed swoim returnem podskakiwać parę razy w miejscu, rozluźnia się wtedy mięśnie. Gdzieś pisałem na forum o pewnych ćwiczeniach jeśli o to chodzi, ale nie przypomnę sobie teraz gdzie. Ogólnie, jeśli nagle pojawiają się negatywne myśli to warto sobie zastępować te myśli czymś innym. U mnie działa to, że sobie w głowie puszczam kawałek piosenki. Można też stosować mantry, czyli powtarzanie tego samego zdania po wielokroć. Też mi pomagało. Jeśli chodzi o sam oddech, to można nabrać powietrza do granic możliwości i trzymać ile tylko wytrzymasz. Potem powoli je wypuszczasz, do samego końca i też wstrzymujesz oddech ile się da. Następnie oddychasz normalnie .
No to pojechałeś .
Niech się tu jeszcze ktoś spróbuje z Rafy nabijać .
Chaos również jest częścią gry(Rafael Nadal) Grasz dobrze, ale niewłaściwie(Piotr Woźniacki)
Powiem szczerze, też lubię sobie czasem w myślach pośpiewać fragment jakiejś nutki, o ile takowa kołacze mi się gdzieś po głowie, fajna chwila odłączenia.
Jeśli natomiast jest źle, moim zdaniem warto wyzbyć się złej energii, porządne wydarcie gęby mi pomaga, często nawet po takim zachowaniu uśmiecham się z poczuciem ulgi.