Oczywiście nie mam zamiaru zmuszać Córci do tenisa na siłę, dlatego poszliśmy na zajęcia i kiedy powiedział nie z nich wyszliśmy. Myślę, że każdy tutaj obecny zgodzi się,że pierwiastek sportowy w życiu dziecka czy nas dorosłych ma raczej dobry, niż zły wpływ i to chciałbym zaproponować swoim Dzieciom. Czy one to zaakceptują czy nie, rozwiną się w tym kierunku, czy nie to już ich sprawa. Ja tylko próbuję Im to ułatwić.PitS pisze:Pewnie są takie, są też konkursy piękności dla czterolatków na których podobno one są szczęśliwe.
Piszesz że Twoja córka źle się czuje na zajęciach z trenerem (lub w grupie). Tenis zawodniczy to w większym stopniu predyspozycje psychofizyczne niż pozostałe. Trzeba mieć mentalność lidera (mordercy), pewność siebie, wywoływać niepewność u rywali.
Dziecko, które to ma, które jest chore jak nie rywalizuje z rówieśnikami lub jak nie może realizować jakichś nakreślonych planów, które jest nieszczęśliwe jak nie jest na świeczniku może śmiało próbować poszerzać pozostałe cechy.
Zastanów się na ile zachowania, które obserwujesz nie są informacjami, że dziecku to po prostu nie odpowiada, nie odpowiada mu przewodzenie grupie, nie odpowiada mu dyscyplina, nie czuje potrzeby rywalizacji oraz na ile to będą jego ambicje, a na ile Twoje własne?
To twoje dziecko, więc odpowiedz sobie najpierw na pytanie, czy twoje starania nie pogłębią w dziecku niechęci do tenisa jak też do wszystkich pomysłów, które wyjdą od Ciebie?
Mnie się po prostu wydaje, że wychodzenie u dziecka 4 letniego poza zwykłą zabawę, na dodatek reagującego niechętnie może przynieść tylko skutek reakcji alergicznej.
Nie każde dziecko musi zostać tenisistą, niektórzy nie mają takich predyspozycji. Widziałem dziecko wybitnie utalentowane ruchowo, które byłoby podporą reprezentacji talentiady, jednak ojciec nie był w stanie wymóc na dziecku udziału w niej. Ją zadowalała otoczka towarzyska zajęć, a jej niewątpliwy talent był raczej przekleństwem.