Tak w ramach uzupełnienia...
Miejsce: Korty Mera
Piłki: Head
Wynik:... w sumie nie pamiętam już dokładnie... ale przegrałem wszystkie 3 sety, które graliśmy... było chyba coś koło 6:3, 6:1, 6:3 (albo 4) dla Claptona... Jacek jeśli pamiętasz, to popraw mnie
W czwartek przed południem zagraliśmy meczyk z Claptonem... po raz drugi... i po raz drugi przegrałem... Porażka porażką, ale styl w jaki dostałem baty był... aż wstyd
To był mój w ogóle pierwszy mecz na całkowicie otwartym korcie... bolesne, ale fajne doświadczenie... temperatura była całkiem pozytywna, tylko właśnie ten wiaterek czasami niezłe psikusy wyprawiał
Podstawowa opcja, to taka, że całe gemy potrafiłem przegrywać serią podwójnych błędów co woła o pomstę do nieba
... Poza tym prawie też nic z gry mi nie wychodziło, tyle co zepsułem piłek, to prostu masakra
...
A jak czasami się ruszyłem do siatki, to Clapton bardzo skutecznie mnie karcił za to precyzyjnymi lobami, albo zagraniami po linii i mijał mnie jak chciał
...
Poza tym miał sporo akcji gdzie bardzo dobrze nadawał kierunek piłce... może nie był to jakieś petardy, ale na tyle mierzone piłki, że albo nie dobiegałem albo ledwo co sięgnąłem rakietą... także pokazał mi, że można fajnie nie mocno zagrywać.
Gratulacje Jacek no i do następnego meczu... tym razem bardziej udanego w moim wydaniu
Także to było zdecydowane zwycięstwo Claptona przy ogromnym moim udziale... Mam nadzieję, ze aż takiej żenady już nie powtórzę