Pierwszy mecz za nami, za jakieś (bo ja wiem) kilka miesięcy zagramy, żeby ocenić, czy coś się polepszyła moja gra. Korty na Deskach, wynik: 6:1, 6:0, 6:0, 6:0. Nie spodziewałem się czegoś innego, zagrałem tyle ile potrafię, czyli standardowe partactwo (więcej szczegółów o mojej mistrzowskich umiejętnościach w "Mój tenis"), ale chciałem zagrać z kimś naprawdę dobrym, poza zasięgiem. Oczywiście rozgrzewka wyglądała ślicznie, odbijałem sobie fh/bh, jak na treningu.
Gary obnażył wszystkie moje braki, właściwie to same też się obnażają bez oporów . Kondycji (starczyło mi na pół seta, później po godzinie gry siły trochę wróciły), braki w ograniu, nieczytanie uderzeń, problemy z bh i innymi uderzeniami (z prostych nóg, spóźniony, itp., szkoda gadać). Gary wrzucał mi lżejsze piłki na fh/bh (bo stoję przyspawany do końcowej), rozrzucał mnie spokojnie na boki i albo kończył albo psułem, częściej to drugie, u mnie niewymuszone błędy nawet z piłek na środek kortu to norma. Gary świetnie biega, nie spocił się, bo nie było do czego biegać, nawet chory na antybiotykach przyszedł grać, regularny, szybki, mądrze grał, nie siłowo, ładnie. Dawał mi pograć, wymuszał zejścia w nogach dla mojego treningu jak mi powiedział . Wyświadczył mi grzeczność grając z leszczem z którym nawet sobie poćwiczyć nie mógł - i co by nie mówił pozytywnego i jak nie skomentował tego meczu i mojej gry (będzie próbował mnie podtrzymać na duchu) to nie należy mu wierzyć, bo to będzie tylko grzeczność jak i ściema tak samo jak inne rzeczy, które sam o sobie mówi - że on jest kiepski, że ma braki w technice, czy baloniarstwo . Jak on jest kiepski jak to zwykł podkreślać to ja nawet nie odważę się przypisać swojej grze i umiejętnościom adekwatnego epitetu . Mecz mnie nawet jakoś nie zdołował, bo przeciwnik poza zasięgiem i to inna liga, ale wczorajszy mój mecz z kumplem który w tenisa odbija raz w tygodniu, na punkty nie gra wcale, nie ma serwisu, a wczoraj zaproponował seta i mnie ograł to już coś we mnie pękło, gram więcej, a jest coraz gorzej. Odpuszczam sobie treningi z instruktorem na jakiś czas, strata kasy, a technikę gubię w meczach, bo na treningach jest ok. To chyba wszystko o meczu, reszta moich wypocin to materiał na inny dział. Tyle na ten moment, na świeżo, jak zamroczenie minie (uderzyłem się rakietą i rozciąłem lekko nos, zdarzało mi się uderzyć po piszczelach, ale w nos ) to dorzucę kilka szczegółów .