Jednego seta graliśmy godzinę z okładem (plus wcześniejsza rozgrzewka, razem 1,5h), na więcej nie miałem już siły, na tyle żeby sensownie grać.
Zadowolony jestem chyba tylko z bh, który zaczyna całkiem nieźle funkcjonować, fh to ciągle walka o płynny i naturalny ruch (na razie masakra co gram z tej strony).
Z serwisem też miałem problem, ale tutaj był problem otwartych kortów, na których rzadko ostatnio serwowałem i nie mogę złapać punktu odniesienia przy wyrzucie.
Gural_91 w stosunku do poprzedniego naszego spotkania strasznie "pomieszał" swoją grę.
Pojawiło się więcej soczystych, stosunkowo płasko bitych piłek, ale podstawowe uderzenie, jakim był regularny, głęboki topspin (którym gonił mnie niemiłosiernie), gdzieś się zapodziało.
Faktycznie wyglądało, że dużą rolę odgrywała w tym praca nóg i timing.
Wcześniej Gural_91 nie tylko dochodził niemal do każdej zagranej przeze mnie piłki (i to zostało), ale nawet do tych trudniejszych doskonale się "pozycjonował", dzięki czemu uderzenia były bardzo powtarzalne. Teraz jest dojście i niby czasu na uderzenie tyle samo, ale często piłka nagle znajdowała się za blisko ciała lub uderzenie było spóźnione.
Jeżeli dodać do tego serwis, który praktycznie nie funkcjonował (czego nie potrafiłem w decydujących momentach wykorzystać), to przestaje dziwić taki wynik, po ostatnim laniu (prowadziłem nawet chyba 4:1 i 5:3, a przy 5:4 miałem chyba dwie setowe, które "pięknie" oddałem).
Co prawda psuliśmy na potęgę, ale było parę ładnych wymian.
Zdecydowanie muszę się podciągnąć do następnego razu, ponieważ powrót Gurala do "starej" gry, wróży mi kolejne lanie.