Korty Startu w Łodzi, 12 września 2009 r.
ŁÓDŹ - WARSZAWA 0:11
Michał Andrzejczak -
Jacek Czerniszewski 2:6 1:6
Mariusz Stawiński -
Rafał Sitarz 1:6 2:6
Piotr Sokół -
Rafał Kabulski 3:6 2:6
Radosław Małolepszy -
Jakub Siewiera 5:7 4:6
Dominik Karkoszka -
Michał Wojciechowski 2:6 2:6
Jacek Patalas -
Leszek Wrzesień 5:7 3:6
Jerzy Budziński -
Michał Buze 3:6 0:6
Michał Brodowicz -
Marcin Żebrowski 0:6 0:6
Janusz Balczyński -
Jacek Węglarz 3:6 3:6
Jacek Patalas/Grzegorz Żywczak -
Żebrowski/Kabulski 1:6 0:6
Stawiński/Karkoszka -
Sitarz/Wojciechowski 6:7 2:6
Łódź tym razem gościnna dla Warszawy
Bardzo sympatyczne spotkanie i nie chodzi tu tylko o rozmiary naszego zwycięstwa. W komentarzach pomeczowych same plusy: bardzo miło spędzony dzień, nowe znajomości, super atmosfera (porównywalna do tej z naszych TF-ów), zasada fair play (czyli wszelkie wątpliwości na korcie rozstrzygane na korzyść przeciwnika), dodatkowa motywacja w postaci gry nie tylko dla siebie, ale i dla drużyny (to nowe doświadczenie dla nas kortowych indywidualistów podkreślał każdy), itd. Minusów brak.
Komentarz dot. wyniku:
Przewaga amatorów z Warszawy nie podlegała dyskusji, wynik jaki jest każdy widzi. Skąd się wzięła? Doświadczenia turniejowego nie da się jednak zastąpić samą grą towarzyską. Ogranie było naszym największym atutem. W Warszawie tylko w ramach samego cyklu Grand Prix Warszawy Amatorów mamy ponad 60 turniejów rocznie i nie da się ukryć, że dla niektórych z nas sobota bez turnieju jest dniem straconym
W Łodzi koledzy doliczyli się czterech. W ważnych momentach meczu, choćby tylko grze na przewagi w gemie, to ogranie bierze górę. Ponadto gra na punkty, w turniejach, meczach to dodatkowa presja, której w grze towarzyskiej się nie uświadczy. Stąd ten bardzo wysoki wynik, tak naprawdę niesprawiedliwy, biorąc pod uwagę same tylko umiejętności tenisowe. Jestem przekonany, że na przykład mój rywal, gdybyśmy grali o inną stawkę, osiągnąłby lepszy wynik. Świadczyć o tym mogłyby choćby tylko wygrane przez niego dwa sety z reprezentantami Warszawy już po oficjalnym meczu, w luźnej grze towarzyskiej.