Kilka prostych uwag:
1. Jak biegniesz do przodu, bo tu masz problem, to nie z łopatą wysuniętą jak kopia. To nie turniej na zamku a Ty nie rycerz herbu zakuty łeb
Rakieta pracuje jak ręka i pomaga w biegu a nie stanowi hamulca aerodynamicznego. Jak już dohamowujesz to ją przenosisz przed siebie do zagrania. O ile nie ma klarownej sytuacji i jest to tylko formalność to trzymaj ją chwytem kontynentalnym z lekko odchylonym nadgarstkiem w lewo (Ty jesteś leworęczny). To pozwala uzyskać komfortowe położenie główki wobec piłki i daje możliwość wstrzymania zagrania w oczekiwaniu na reakcję rywala. Pewnie nie popędzi w bok ale ciężar ciała przeniesie i to już daje nam znak gdzie posłać piłkę. Tak robisz o ile nie dopadniesz do dość wysokiej piłki, którą można zabić z góry w dół.
Warianty masz trzy:
a. skrót - gdy przeciwnik został za/na końcowej
b. płasko, głęboko z nadkarstka i przedramienia, otwartą rakietą, zwykłe pchnięcie. To grasz po linii.
c. ciasno sidespinem po krosie, maksymalnie 1m. wewnątrz kara serwisowego od jego linii końcowej.
Ogranicz się do tego i startując wybierz na początku wariant. Jak się oswoisz to już nie wybieraj tylko kontroluj przeciwnika i dostosuj wariant do sytuacji.
2. Pilnuj linii. Jak tylko dostaniesz głęboką piłkę to się wycofujesz, co jest OK. Problem w tym, że nie wracasz. Poobserwuj mecze, już o tym pisałem, wygrywa ten kto gra bliżej linii końcowej, na niej lub nawet lekko w korcie. To lepsze kąty, krótszy promień biegania itd. Wygonili Cię za kort? OK, wycofaj się, zagraj i wracaj do linii. Inaczej dostaniesz szmatę za siatkę albo krótki kros i problem.
3. Wejdź w kort jak ruszysz rywala. Też o tym pisałem. Nawet jak nie masz zamiaru iść do siatki to jak przegonisz przeciwnika po linii końcowej prawo-lewo wchodź lekko w kort, skracaj pole gry.
Prosty przykład wczoraj, jak się nie wybierałem do siatki to i tak po wielu returnach już byłem 1.5m. w korcie a Ty 2m. za nim ...
Jak gracie treningowo to co za problem umówić się, że gracie wymianę, w pewnym momencie przeciwnik mówi "HOP!" i gra szmatę. Ty masz dobiec i skończyć a on się bronić. Widziałeś sam co było z Daroosem. Biegniesz, zagrywasz bez głowy i Daroos z uśmiechem pakuje Ci loba za kołnierz. Jak już musisz startować do piłki pod siatkę to tam nie ma zmiłuj od pewnego poziomu. Przeciwnik ma technikę, widzi co się dzieje i ma lekką rękę oraz zimną głowę. Jak nie skończysz z pierwszej piłki to zostaniesz skończony i to w 90% przypadków.
No i analiza gry w trakcie jej trwania. Nie jak idzie dobrze tylko właśnie jak jest źle. Prosty przykład wczoraj. O ile gemy wygrywałem "bezpiecznie" ze stanów 30-0 0-30 i potem 40-15 czy 15-40 to przcież 4 gem drugiego seta przy moim podaniu graliśmy przy 30-40, miałeś break-a. No i co? Zaserwowałem bezpiecznie z kickiem, ani nie poszedłem do siatki, ani nie grałem płasko i mocno, ani nie szukałem kątów, ani nie grałem na linię, stałem metr za kortem. Zrobiłem coś zupełnie nielogicznego. Ale mogłem bo Ty tego nie zauważyłeś a co ważniejsze nie zrobiłeś z tego użytku.
Jesteś ode mnie wyższy o głowę i Twój tzw. "comfort zone" (strefa optymalnego odbicia między biodrem a mostkiem) jest wyżej, do tego zgrane piłki i wilgotny kort. A ja sobie gram topspiny w sam środek kortu, tylko głęboko, te 0,5m-1m od końcowej. Biorąc powyższe na pierwszy rzut oka największa głupota. Ano nie ....
Przecież widzę że:
1. Masz hebla.
2. Nie wracasz jak zostajesz wygoniony za kort.
3. Wiesz, że ja atakuję i masz w głowę wbite, że musisz mnie trzymać na dystans.
Jaki z tego wniosek? Musisz grać zza kortu i to głęboko. Prędzej czy później wywalisz co się przecież stało. Albo ręka zadrży i dostanę krótką bo źle wyliczysz moją rotację i Cię odstrzelę z półkortu.
I wyszło na to, że ja grałem jak przedszkole tenisowe a Ty na sporym ryzyku na co niby na pierwszy rzut oka sytuacja nie wskazywała.
To ja byłem na tzw. musku. Wystarczy chwila analizy:
1. Gość ma 6:0 i 3:0, pewnie mu zależy na rowerze bo ku temu to idzie i jest już blisko.
2. Ma break-a przeciw sobie to nie będzie ryzykował albo ręka zadrży. Już nie ma gieroja jak przy 40-15.
3. Przeciwnik ma lepszą technikę i arsenał zagrań to na przebijanki się teoretycznie nie wygra.
4. Nie wchodzi w kort a się wręcz z niego wycofał, boi się, będzie grał asekuracyjnie.
To wtedy właśnie Ty powinienś mnie docisnąć i iść nawet przez środek na siatkę. Kort miekki piłka wolniej odskakuje, jest wilgotno więc i minimalnie wolniej leci. Przy szlajsie byłoby ciężko minąć a długi jesteś to pokrycie masz, trzeba dokładnie mijać.
To samo topspin, walisz windę na środek i do siatki w drugie tempo. Jak to zobaczę to już po ptakach bo piłka po koźle i nie wejdę na nią. Miałbyś wystawkę albo windę na smecz.
Można też zagrać kątowo i liczyć na błąd albo niedokładność bo pewnie linii bym nie szukał.
Jak osiągasz pewien poziom gry to zagranie staje się czymś naturalnym, nie myślisz o tym. To co skupia twoją uwagę to wyłącznie przeciwnik. Jego mowa ciała i zachowanie podczas całego spotkania. To daje nam ten tzw. "edge" (krawędź), tą przewagę. My wiemy co się dzieje w jego głowie i co się działo na korcie.
Prawda jest taka, że większość ludzi gra bezmyślnie. Ich tenis sprowadza się do aktualnej wymiany tu i teraz w tym punkcie. Błąd ....