TF, TF i ... po TF-ie.
Po pierwsze gratulacje dla Pio za wygraną, choć oczywiście nie tak to miało być i jako rasowy zawodnik miał niedosyt.
Ale cóż, kontuzja to kontuzja, Jacek do symulantów nie należy, jak nie można grać to nie ma sensu. Ani w tym przyjemności, a jeszcze można sobie narobić więcej kłopotów.
Po drugie gorące podziękowania dla Iwonki za ciasta i za miłe towarzystwo!
Niby tak się psioczy na mnie, że jak ciasto to tylko ja.
Ale prawda była taka, że jak na stole ciasto, to przy stole zrobiło się ... ciasno.
Wypieki pyszne!
Co do uczestnictwa to moje było niestety tym razem mocno okrojone.
Już kilka tygodni temu pisałem, że będę pewny udziału w sumie w piątek wieczorem.
Potem trochę się zmieniło, już na początku tygodnia byłem raczej pewny i potwierdziłem udział.
A tu w czwartek telefon i ... ups.
W tym momencie słowo "raczej" nabrało znaczenia.
No ale słowo napisane, trzeba się wywiązać, przyjechałem. I cieszy mnie jak zwykle to spotkanie z Wami.
Wszyscy robią postępy, i to cieszy.
Pierwszy mecz grałem z RoTTenem. Wziął sobie do serca moje uwagi z poprzedniego TF-a i zdecydowanie uspokoił grę.
To oczywiście procentuje. Reszta bez zmiana - czyli biega jak oszalały.
Przegrałem 3-9, gratuluję!
W pocieszce trafiłem na ... Siekierezadę czyli P69.
Piotrek wygrał losowanie, powiedział, że nie jest baba i serwisu nie odda, On serwuje. OK, woda na mój młyn.
Szliśmy gem za gem do chyba nawet 5-4 dla Piotrka. Broniłem jedną czy dwie meczowe.
Potem było 6-5 dla mnie. Ostatecznie skończyło się 6-6, tie-break.
Piotrek miał w nim 4-2 i potem 6-3, czyli trzy piłki meczowe.
Akurat padło na mój serwis. Tak sobie pomyślałem - no nie tak łatwo.
Wyrzuciłem piłkę bardziej w kort i poszedłem na wolej. Piotrek zagrał niezły return i musiałem zanurkować pod piłkę, głęboki wolej bekhendowy po krosie pod koniec kortu, Piotrek akurat wybiegał z tamtego rejonu. Zdążył się wrócić, ale odegrał dość pasywnie zaraz za siatkę gdzie stałem. Miękki półwolej zaraz za siatkę wylądował prawie w linii bocznej. Piotrek nie miał szans do tego dojść.
Kolejny serwis, znowu trochę koncentracji, trochę mocniej i do siatki. Znów niezły return Piotrka, musiałem zejść na nogach. Miękki forhendowy odwrotny kros wolejem w 2/3 długości kortu załatwił sprawę.
Zrobiło się 5-6 i serwis Piotrka. Dostałem dość wygodny serwis w środek kara. Posłałem Piotrkowi szybki płaski return po odwrotnym krosie z forhendu w sam narożnik kortu, Piotrek nie ruszył ... Było 6-6.
Potem przegrałem dwie kolejne piłki i Piotrek mógł ... marudzić, że teraz będzie się mordował z HeadShotem.
Poodbijałem jeszcze chwilę z Jakuboto, potem musieliśmy udostępnić kort na mecz turniejowy, bo na korcie gdzie grali koledzy skończyła się rezerwacja i wyłączono oświetlenie. Jakuboto zrobił postępy, idzie w dobrym kierunku, znaczy przy ciastach Go nie widziałem.
Na koniec podziękowania dla ZG za transport i dla reszty naszej łódzkiej ekipy za towarzystwo.
I to na tyle, do następnego!