Jacek iREM pisze:Według tych ostatnich postów warto rozważyć przejście po przykładowych 60 minutach gry na ramę kilka gramów lżejszą! Tylko kto mi przerobi ps97?
Znów zbyt dalekie uproszczenie bez uwzględnienia komplikacji gry.
W teorii - zmieniamy rakiety co powiedzmy 30 minut na lżejsze o powiedzmy 5g.
Ale to wcale nie jest OK. Nie ma szans by każdego dnia spadek naszych możliwości był identyczny i do tego idealnie liniowy.
Dlatego jak zaczniemy mieszać to gra nam się posypie.
Miałem kiedyś takie dwie ramy gdzie był różny balans. Zaczynałem "cięższą" i potem zmieniałem na "lżejszą".
Nie miałem z tym problemu, ale nie zawsze ... Czasem potrzebowałem z 5-10 minut na adaptację. Te 5-10 minut w warunkach meczowych to 1-2 gemy, a to może zaboleć ...
Pamiętać należy też, że tenis nie jest oderwany od głowy.
Tenis to generalnie gra umysłów, a tenis meczowy to też w sporej mierze walka mentalna z samym sobą.
Na wielu ludzi działa prosty trik - zaczynam, gram słabo, to biorę trudniejszą ramę.
Czemu?
Bo wymaga ode mnie większego skupienia i dokładności. Podświadomie się zatem spinamy i zaczynamy grać lepiej.
Nie musi to działać zawsze i na każdego.
Pamiętam jak kiedyś przez nieuwagę zabrałem na mecz dwa iPrestige Pro (rama wąska, ciężka i 600-tka).
Przeciwnik solidny a kort wilgotny po deszczach.
Pomyślałem - jak będzie 1-6 1-6 to OK, żeby nie rower.
Meczy wygrałem 6-2 6-2 ... bo byłem na maksa, jak na swoje możliwości, skupiony.
Jechałem przeciwnika jak burą sukę, on i ja byliśmy w szoku.