Wreszcie, przy porannej kawce, mogę napisać, jak to fajnie we Warszawie było.
Ale najpierw zażalenie - wybory, eee... to znaczy losowanie były sfałszowane! No bo jak to tak może być, że grałem tylko z leworęcznymi? Jedynymi jacy byli na turnieju?! Przez to biegałem w prawo zamiast w lewo, grałem na FH zamiast na BH i w ogóle straciłem mnóstwo sił. Leworęczni powinni być rozstawiani.
Mecze:
Za zasługi dostałem się od razu do II rundy, więc obserwowałem trochę mecz
MagKor-Logi i zauważyłem, że Magda bardzo wzmocniła grę z głębi kortu - było mocno i regularnie! Logi tej wymiany nie wytrzymywał, a że był niedotrenowany i nie miał innych argumentów na grę, więc przegrał.
Wiedziałem więc, co mnie czeka, ale zacząłem standardowo i... często nie wytrzymywałem wymian. Fakt, że mój FH po drwalowej kontuzji nie powrócił do dawnej świetności, ale i Magda po prostu - trzymała. Do 4:3 szliśmy równo, potem kilka gemów na wiele przewag, zacząłem kombinować skróty , ataki, ale sporo psułem. Magda się dobrze broniła, a ze 3 loby mi za kołnierz wrzuciła! Jednak jakoś się udało ale dopiero przy 7:4 Magda zwątpiła. Jak dalej będzie tak trenować, to następnym razem może się nie udać.
Było po 17-tej a
Wojtek już na mnie czekał w ćwierćfinale rozgrzany po tym, jak rozpracował młodego Miśka. Cóż było robić, zjadłem kanapkie i poszliśmy na kort. Po 2-ch rozpoznawczych gemach Wojtek wprowadził w życie taktykę "na Federera", czyli atak z półwoleja po moim serwisie! Całkiem skutecznie to robił, a ja byłem zbyt niedokładny, by się dobrze przed tym bronić. Ponieważ jednak Wojtkowi serwis nie siedział to przełamywaliśmy się pięknie jednocześnie ganiając się po rogach aż do kompletnego wyczerpania. I tak mniej więcej do stanu 5:5, gdy mu łydka odmówiła posłuszeństwa, co na pewno wpłynęło na dalsza grę. Odskoczyłem na gema i utrzymałem tę przewagę do końca. Uff!!! To był ciężki mecz...
Skończyliśmy o 19-tej, byłem bardzo zmęczony, a w perspektywie jeszcze półfinał z Obim i gdzieś pewnie po 21-szej powrót do domu bocznymi drogami przez Szczytno (fotografa musiałem odwieźć!) moim starym autem. Musiałem wybrać... a że chyba się starzeję, to... poddałem mecz (sorry Obi, sorry Szuma
).
Spostrzeżenia:
Mało widziałem, nie było kiedy
, ale...
Magda i Roj - kolosalne postępy w grze!
Złośliwy - takiego jeszcze go nie widziałem! Dopóki starczyło sił dobiegał do wszystkiego i odgrywał ostro jak trzeba, nawet z Obim.
Szuma - jego też jeszcze nie widziałem w tak dobrej dyspozycji! Choć to podobno "tylko" powrót do normalności.
Organizacyjne:
Jacek spokojnie i pewnie poprowadził imprezę i generalnie wszystko OK, ale ja tu sobie trochę pomarudzę:
- nadal uważam, że lepiej zacząć wcześniej, o 12-tej, choćby na 3-ch kortach, by jak najszybciej przeprowadzić pierwsze rundy. Turniej zakończył się o sensownej porze tylko dzięki bardzo szybkim półfinałom.
- wolę termin wrześniowy i korty typu Morelowa czy na Wałach - to zupełnie inny klimat... Oczywiście jeśli w październiku/listopadzie, to WTS Orzeł nie ma konkurencji, tym bardziej, że nawet podudzia z kurczaka wprowadzili do menu.
No to obyśmy zdrowi byli i do następnego raza...