rafbat pisze:Vivid pisze:Jeżeli technika jest względnie poprawna i to co gra dany człowiek z grubsza wygląda jak tenis to obszar komfortu jest zawsze gdy piłka w momencie uderzenia znajduje się między linią bioder a podstawą klatki piersiowej.
Nie do końca się zgodzę. Tutaj również sporo zależy od chwytu, bo im bardziej chwyt pogłębiony (semi-western; western; heavy western), tym mniejszy problem sprawia granie piłek znajdujących się wyżej. Przy chwycie wschodnim, strefa komfortowego uderzenia może znajdować się znacznie niżej, bo już począwszy od kolana, a na biodrze kończąc. Oczywiście, trzeba wziąć jednak indywidualne predyspozycje, rodzaj zamachu, etc. Nie ma dwóch identycznie grających zawodników, więc możemy mówić o czymś takim, jak "modelowe uderzenie", ale absolutnie nie można tego mylić z "jedynym poprawnym". Wracając do chwytu, duże znaczenie ma płaszczyzna uderzenia, czyli to, jak bardzo przed sobą łapiemy piłkę. O ile przy chwycie kontynentalnym i wschodnim jest to bardzo blisko linii stóp, o tyle przy chwycie zachodnim, płaszczyzna uderzenia jest mocno wysunięta do przodu - a jeśli jest wysunięta do przodu to ciężko też brać w tej sytuacji piłkę z wysokości kolan.
I tak ... i nie
, czyli jak zwykle.
Mówiąc o poprawnej technice nadal jednak mam na myśli uwarunkowania amatorskiego tenisa bo w takim kręgu się tu poruszamy. O ile zawodnik, dysponujący poza techniką jeszcze dobrym przygotowaniem fizycznym i mający stosowny wiek, a więc elastyczność, może sobie grać na pułapie kolan, to na dystansie meczowym u amatora, tym bardziej starszego, jakoś tego nie widzę ...
Podobnie amator będzie miał ogromne problemy z wchodzeniem na piłkę na wznoszącej i waleniem z góry w dół w sposób kontrolowany i efektywny. O ile jeszcze ogarnie podniesienie ramion i wyprowadzenie zagrania na innej płaszczyźnie, o tyle polegnie na timingu.
Stąd moje pierwotne twierdzenie, że jak ma piłkę na pułapie biodra - postawa klatki piersiowej to będzie to dla niego najwygodniejszy pułap.
rafbat pisze:Vivid pisze:Top spin jest też niezłym wariantem na deblu jak obaj przeciwnicy dobrze kryją siatkę a my nie mamy czasu i dobrej pozycji by zagrać centymetr nad siatką. Dobry top spin powoduje, że często przeciwnicy puszczają taką piłkę, a tu ups ...
Powiem szczerze, że w wielu turniejach deblowych brałem udział, ale z takimi sytuacjami spotkałem się może kilka razy w życiu i to tylko wtedy, kiedy osoba dająca się nabrać na rotację dopiero raczkuje w tenisie. Jednakże, muszę się z Tobą zgodzić z dużym atutem, jakim jest topspin w deblu, aczkolwiek nie w tej formie, którą Ty proponujesz. Dla mnie, topspin podczas grania debla to przede wszystkim możliwość kontroli piłek granych w nogi, czy pod nogi. Stojąc na końcu kortu, topspin daje możliwość względnie bezpiecznego mijania przeciwników. Otóż, kiedy próbujemy minąć i zagrywamy piłkę tak, że odbija się w linii nóg przeciwnika, bądź tuż za nią, podczas niepowodzenia, nie narażamy się w większości przypadków na trudną odpowiedź. Rotacja pozwala kontrolować takie uderzenia, a od tego właściwie nie ma ucieczki - zaczynają się tenisowe szachy i tzw. "poaching". Jak dostajesz piłkę rotacyjną w nogi, najczęściej nie możesz agresywnie odpowiedzieć. Jeżeli jest miejsce to próbuję grać ciasno w lukę pomiędzy zawodnikiem przy siatce, a tym na końcu kortu, a jak nie ma miejsca i czasu to jak najbardziej płasko i bezpiecznie na koniec kortu. Dodatkowo, topspin w deblu to również możliwość efektywnego lobowania.
To mamy zupełnie inne doświadczenia. Ja miałem na myśli te moje z gry obecnej - rekreacyjnej, acz nadal z byłymi zawodnikami i trenerami. W grze zawodniczej jest oczywiście inaczej.
Z wiekiem zmienia nam się ocena lotu piłki i mamy większą tendencję do puszczania w aut. Nie jest to do końca lenistwo, zwyczajnie siła i precyzja nie taka więc po co ryzykować i brać. Takie życzeniowe podejście - pewnie wyjdzie w aut, a tu ups ...
Kolejna kwestia - topspin pod nogi? Tak, ale jak gość dobiega i jeszcze się spóźnia (o to nie trudno
).
Natomiast jak już obaj stoją na siatce to nie bardzo. Więcej szkody robi miękka wrzutka pod nogi, albo płaska pała gdzie nie zdążą się przemeblować i skontrolować piłkę.
Natomiast pewne nawyki z dzieciństwa zostają. O ile generalnie gra się trochę na leniwca
, o tyle jak stoimy pod siatką i gość z głębi gra topspinem to piłka musi iść do góry. A jak piłka idzie do góry, tak z metr nad siatką to nogi same idą do przodu do zabicia.
Przynajmniej tak mają ci szkoleni w latach 80-tych i wcześniej. Natomiast nie dotyczy to dzieci topspinu lat 90-tych i późniejszych, to są generalnie wolejowe pokraki ...
Nie ich wina, gra stała się szybsza, sprzęt lepszy, przygotowanie atletyczne i wydolnościowe grało większą rolę, rotacje mocniejsze.
Kumulacja tego wszystkiego spowodowała, że gra przy siatce meczowo na poziomie zwodniczym stała się nieefektywna a zatem nieopłacalna.