Vivid pisze:hitman pisze:Zaczną lepiej grać. Jak już to opanują w stopniu umożliwiającym grę.
Po pierwsze - o ile w ogóle opanują ...
Po drugie - o ile w ogóle organizm to wytrzyma ...
Po trzecie - o ile w ogóle mentalnie dotrwają do momentu aż to się w ich wykonaniu będzie nadawało do realnej gry ...
itd.
Wydaje mi się że troszkę jest w tym przesady. Po pierwsze zapominamy, że
jelonek z osiedla nie ma po przeciwnej stronie siatki Nadala czy Tsongi, tylko drugiego jelonka z osiedla, więc wiadomo, że
z jelonkiem jest w stanie zagrać nawet jak Fed, Djoc czy Rafa, ale wystarczy że po drugiej stronie stanie zawodnik ligowy i w tym momencie może to być niebezpieczne.
Dopóki po obu stronach siatki są ludzie zbliżonych umiejętności - nie ma większego problemu. A z drugiej strony pytanie -
jak łatwiej zafundować sobie kontuzję - grając topspinowymi balonami czy płaskimi petardami? Nie da się grać balonami bez opanowanej techniki.
I po trzecie -
najczęstsze kontuzje u amatorów wcale nie zdarzają się na korcie tylko poza nim. Oczywiście mogą one być pośrednim efektem przeciążeń treningowych, ale nieuwaga przy schodzeniu z drabinki, nadciągnięcia przy przestawianiu mebli w domu, czy nawet zwykłe potknięcie na chodniku. Sam kiedyś zafundowałem sobie dość wredną i bolesną kontuzję kolana - odkopując dzieciakowi piłkę na podwórku, bez rozgrzewki, i poooszło. 2 miesiące rehabilitacji.
A wracając do tematu naśladownictwa, to uważam, że posiadanie sportowego idola tylko stymuluje, nie tylko do gry, ale też i do treningu. Nie widzę w tym nic złego. Robiłem tak grając przez 12 lat w piłkę ręczną i robię to też dziś, będąc już starym "jeleniem z osiedla".