Szczerze mówiąc nie znoszę powtarzania wymian, bo "nie wiadomo co było". Rozumiem, że w ferworze walki przeciwnik może nie być pewien czy był aut czy nie, ale to przecież była jego decyzja by bardziej skoncentrować się na odbiorze trudnej piłki niż na sędziowaniu. Dlaczego ja mam ponosić tego konsekwencje?
Sam też często skupiam się na odbiorze, zwłaszcza gdy stoję na końcowej, a piłka mknie mi pod nogi. Zdarza się, że odbijam taką piłkę i za chwilę ogarnia mnie przeświadczenie, że właśnie nie wywołałem 20 centymetrowego autu,
ale nawet mi przez myśl nie przejdzie, by żądać powtórki bo "chyba był aut". Dla mnie zasada jest prosta: widzę aut i nie mam żadnych wątpliwości - wołam aut. We wszystkich innych wypadkach (nie jestem pewien co widziałem, niedowidziałem, widziałem aut, ale nachodzą mnie drobniutkie wątpliwości) - nie wołam autu. I szczerze mówiąc tego samego wymagam od moich rywali.
Oczywiście, gdy widzę że strzeliłem w aut (bo np. uderzam wzdłuż linii na której stoję), a rywal go nie wywołuje (bo np. jest przy przeciwległej linii i nie widzi autu), to krzyczę, że był aut. Lecz gdy obaj nie jesteśmy pewni co było, to punkt należy się mi, bo to rywal ma obowiązek sędziowania swojej połowy i nie mam zamiaru ponosić konsekwencji tego, że swojego obowiązku nie dopełnił.
Myślę, że w sytuacji gdy sędziujemy swoją połowę i mamy dylemat czy wywołać aut, ogarniają nas dwa strachy: strach przed oszukaniem rywala i strach przed oszukaniem siebie. Moim zdaniem zwyciężać powinien strach przed oszukaniem rywala, a strach przed oszukaniem siebie należy głęboko zakopać.