Ja podszedłem do całego turnieju za bardzo ambicjonalnie. Zamiast zluzować wczoraj to ja jeszcze dałem do pieca, czyli dokładnie to samo zrobiłem co przed meczem z Pio. Zanim się rozruszałem i zgiąłem nogi to minęło 1,5 seta. Scudetto za to zagrał mądrze, bo dostosował się do warunków i grał dużo sjalsów, których nie mogłem na początku w ogóle podnieść. Potem już złapałem wiart w żagle i z *2-4 wyszedłem na prowadzenie 5-4*, a potem 6-5* w drugim secie. Niestety w tb do głosu doszedł mój słynny pomysł żeby zamiast mocnego top spinu forehandowego z krótkiej piłki zagrać forehandowego slajso-drop shota. W siatkę. Federera mi się zachciało...
Podsumowując: nic się nie zmienia - nadal jestem tenisową łajzą. A Tenis to porypany sport.