Witam,
Sprawa, którą poruszam dotyczy ręki, w której zwyczajowo dzierżę rakietę, głównie palca nr 4 (licząc od strony kciuka) i częściowo palca nr 3. Trzy lata temu miałem pęknięcie palca nr 3 w stawie, ale tym mniejszym, bliższym paznokcia. Sześć tygodni w szynie - źle się zrosło, a więc zabieg, cięcie, szycie, druty, itp., w sumie kilka miesięcy babrania się z tematem oraz blisko pół roku tenisowej absencji.
Niedługo potem, chociaż nie do końca chyba łączyłbym te fakty, zaczęło mi się "przeskakiwanie a'la wyłącznik elektryczny" palca środkowego w stawie - tym razem już w tym głównym. Naciągałem palec i jakoś było ok. Przez następny okres "przeskakiwanie" przeniosło się w znacznej mierze z palca nr 3 na palec nr 4, w palcu nr 3 pozostało jedynie częściowo". Objawy te nasilają się po graniu i głównie po wyłączeniu palca (dłoni) z aktywności, czyli np. rano, choć wystarczy nawet półgodzinna drzemka aby palec "usztywnił się" ponownie. Po takiej przerwie muszę palec naciągać, "strzelać z dłoni" i stosować inne tego typu rozciągania, aby zacząć normalnie funkcjonować. Cały ten problem nie jest bolesny, przynajmniej na razie, ale bardzo nieprzyjemny. Poza tym praktycznie nie jestem w stanie w żaden sposób przywrócić palca (palce) do normalnego funkcjonowania.
Moim zdaniem temat ewidentnie jest związany z grą w tenisa. Niestety ortopeda, który był moim oprawcą podczas opisanych powyżej kontuzji, po opisaniu problemu odpowiedział jedynie...nie mam koncepcji!
Może więc ktoś z Was spotkał się z podobnym problemem?