Cieszą sukcesy polskich tenisistów. Finał Wimbledonu Agnieszki Radwańskiej. Niezapomniany ćwierćfinał Wimbledonu Jerzego Janowicza z Łukaszem Kubotem. Popularność tenisa w Polsce niewątpliwie urosła i będzie rosnąć. Jako pasjonat tego sportu powinienem się tylko cieszyć. A jednak...
Na kortach pojawia się wciąż więcej i więcej zupełnie przypadkowych ludzi. TECHNIKI BRAK, umiejętność posługiwania się punktacją często niespotykana, chociaż to akurat najmniejszy problem. Kultury brak. Rzucanie rakietą po zepsutej piłce - w końcu to czas na odstresowanie się. Na kortach bywa też dym papierosów. Spotkać można również plucie, rozbudowaną ekspresję a'la Jerzy Janowicz oraz pokrzykiwania a'la Viktoria Azarenka.
Na koniec moda! O gustach oczywiście się nie dystkutuje, ale przydałby się szacunek dla historii tego sportu. I nie mówię tu o regułach białego stroju obowiązujących w świątyni tenisa - Wimbledonie, chociaż ta jest mi najbliższa. Ale.. minimum elegancji w tym sporcie jest wskazany.
Dość już ludzi w bezrękawnikach a'la Rafael Nadal, nie mówiąc już o braku koszulki i wylewającym się tłuszczu.
Odnoszę także wrażenie, że na polskich kortach przybywa ludzi, którzy albo nie rozumieją tego sportu, albo brakuje im pokory. Jak inaczej można nazwać to, że gro ludzi przychodzi na kort bez żadnego przygotowania pod względem techniki uderzeń i poruszania się po korcie? W dodatku wyglądających jak Nadal z fantastyczną rakietą marki Babolat najczęściej bo jakże by inaczej .
Na koniec to co najbardziej przeraża. Wiele z tych osób nie planuję wziąć nawet kilku-kilkunastu lekcji u trenera. Mało tego - nie jeden raz słyszałem jak uważają, że grają dobrze. (...)
Oczywiście - lekcje kosztują. Pieniądze - argument mocny. Odnoszę wrażenie, że tu często nie o pieniądze chodzi, a o podejście.
Cóż... Zabronić nie można. Nie takiej fali popularności tego pięknego, technicznego sportu się chyba spodziewaliśmy?