Telefon.
- Rakieta do naciągnięcia.
- OK, zapraszam.
... 40 minut później.
Oglądam i jestem w szoku.
- Zaufaj mi, jestem inżynierem.
- Okeeeeeej...
Co robić!?
Eee tam, nie doceniasz go. On je sam tworzy .pst pisze: Uważam że komentarz ED jest najtrafniejszy. Czasem myślę że on ma już przygotowane teki linki i odnośniki na wszelakie okazje .
Ale o co Wam chodzi? Fachowa robota, tam gdzie potrzeba podkładki sprężyste, tam gdzie potrzeba samokontrujące. Za jednym zamachem dociążenie i redukcja drgań poprzez tarcie. Nie widać na zdjęciu jak gość sobie poradził z osiowością dociążenia.Smyk pisze:Ja bym tego się nie podejmował. Przecież to mocowanie a'la Adam Słodowy strzeli, najpóźniej przy wciaganiu poziomów. A jeśli strzeli to i nieźle się można skaleczyć. Panu "inżynierowi" powiedziałbym, że serwisowanie takiej rakiety nie jest zgodne z przepisami BHP.
BTW, ciekawym komentarza PitS'a.
O człowieku. Poprawiłeś mi dzień . Inżynier. Pewnie po kursie korespondencyjnym.Traw3k pisze:Telefon.
- Rakieta do naciągnięcia.
- OK, zapraszam.
... 40 minut później.
Oglądam i jestem w szoku.
- Zaufaj mi, jestem inżynierem.
- Okeeeeeej...
Albo się uda i nie wiadomo jak następny przyniesiony do naciągnięcia 'wynalazek' będzie wyglądał, chociaż ciężko mi sobie wyobrazić coś co przebije to "cóś".Mouila pisze:...i pójdzie w świat opinia, żeś niekompetentny i wciągać nie umiesz.
To racja. Dodałbym do tego rzecz chyba ważniejszą... A co, jak sobie tamten gościu zrobi krzywdę taką "rakietą"? Przykładowo podczas uderzenia pęknie, strzeli (może w oko, albo od razu strzał w głowę ), zrobi kuku. Znając dzisiejszych ludzi będą do Ciebie kierowane pretensje - czemu naciągałeś, skoro wiedziałeś, że jest to potencjalne niebezpieczeństwo? Ty będziesz winien, nie Pan Inżynier.Mouila pisze: samozwańczy pan inżynier się zdenerwuje, że roztrzaskałeś mu amerykański, porządny sprzęt (jak widać na załączonym obrazku ) i pójdzie w świat opinia, żeś niekompetentny i wciągać nie umiesz.
Pomyśl czy faktycznie warto się w tym babrać dla jednorazowego zarobku.