PitS pisze:Sampras ma pierwszy poważny dołek w wieku 24 lat, gdyby nie kochał grać skończyłby wtedy, a on potrafił się podnieść i ciągnął karierę jeszcze 8 lat.
Jak ktoś gra dla pieniędzy a nie dla tenisa to jego krzywa wygląda jak u Safina.
Ale ja nigdzie nie napisałem, że Sampras grał dla kasy! Natomiast ogromnej radości z gry (no chyba że po moim ulubionym smeczu
, zresztą Federer też lubi się popisywać), samego przebywania na korcie, nigdy nie obserwowałem, choć Pete też starał się udawać spokojnego, więc mogę się oczywiście mylić.
Owszem, płakał kiedy się żegnał, ale... po roku od ostatniego meczu, bo wtedy oficjalnie to nastąpiło.
Podobno po zakończeniu kariery dość długo wcale nie grał, więc z tą miłością do tenisa to różnie.
Przepraszam, ale ocenianie tego na podstawie wykresu może, choć nie musi, prowadzić do całkowicie błędnych wniosków.
Dlaczego niby miałby kończyć karierę w wieku 24 lat ? Z czego miał się podnosić ? Był kryzys, ale on miał sporo przejść, śmierć trenera, problemy ze zdrowiem itp.
Dlaczego Pete zakończył karierę? Bo miał coraz większe problemy z wytrzymałością(czynniki genetyczne), ale też dlatego, że został kilka razy rozbity przez młodszych rywali(Safin, Hewitt) i nie chciał więcej tego doznawać, z kolei Andre niejako godził się z tym, przeciągając karierę, mimo wieku i kontuzji. Czy to można odczytać z wykresu rankingu? Ja w żadnym razie nie chcę tego deprecjonować, ale też nie popadajmy w przesadę i nie oceniajmy wyłącznie na tej podstawie osobowości człowieka.
Borg to bardzo specyficzny przypadek i nie będę go z nikim porównywał, a już z pewnością nie z Federerem, który owszem, planuje rozsądnie i na chłodno (a u Borga z tym było różnie, jak wiemy stracił pieniądze, potem wracał do tenisa, z wiadomym efektem), natomiast w sytuacjach stresogennych już taki spokojny i opanowany nie jest.
Natomiast na wykresie widać, jak długo trwał wspinaczka Szwajcara na szczyt. To był okres, kiedy nazywano go talentem, który się marnuje,a on spokojnie robił swoje, mimo wielu fatalnie, często na własne życzenie, przegranych spotkań. Więc ja myślę, że nawet kiedy zacznie znowu przegrywać, tym razem z dużo młodszymi rywalami i własnym wiekiem, szybko się nie podda.
Non est beatus, esse se qui non putat...