SPOTKANIE #6
wyczesany - hohvar 1:6 6:3 6:3 4:6 4:6
Informacje dodatkowe:
Miejsce: Balon olsztyński
Nawierzchnia: Mączka
Piłki: Dunlop Fort All Court (pierwsze 3 sety), Wilson Australian Open
Wróżbita ze mnie marny, po ostatnich problemach z plecami miałem już nie grać, ale uzależnienie to uzależnienie. Trzeba pielęgnować.
Pierwszy set to głównie moje błędy, wiem, że brzmi to niezbyt kulturalnie, ale nie będę owijał w bawełnę, potrafiłem robić po 3 podwójne, a wymiany kończyłem na aucie lub w siatce w mniej-więcej trzecim uderzeniu. Męczyłem się niezmiernie z tą swoją rakietą przez pierwszy set, po którym to postanowiłem zdjąć przyklejone ostatnio 8g ołowiu w okolicy godziny 3 i 9, jednak mojej rakiety nie da się ulepszyć. Właściwy mecz zaczął się więc od drugiego seta.
W drugim secie po odciążeniu rakiety przestałem wyrzucać piłki na orbitę i coraz więcej wpadało w połowę Mariusza, co sam skwitował pół żartem, pół serio (chyba bardziej serio) żebym z powrotem przykleił te paski. Nie przekonał mnie. Trzeci set dalej grałem bez nich i był to chyba najciekawszy set pod względem jakości naszego tenisa. Sporo ciekawych zagrań, w tym mój ciasny bekhend po przekątnej zagrany w biegu (tak, czasem biegam) czy ładne minięcia po linii Hohvara. Miałem ochotę poprosić właściciela obiektu o nagranie z kamer, ale się powstrzymałem, niestety.
Tym razem to Mariusz zaczął szukać powodu przegranych, ołowiu nie miał, więc zmienił piłki.
Jak widać opłaciło się bo kolejne dwa sety przegrałem, ale po dość wyrównanej walce. Tradycyjnie nie mogło zabraknąć elementów wojny psychologicznej na korcie, po tym jak Mariusz wygrał 7-go gema na 4:3 powiedział, że był to gem lacostowski, mimo to udało mi się wyjść na 4:4, ale kolejne 2 gemy powędrowały już na konto Hohvara. Sprawdziło się.
Pora na piąty- ostatni set. Znów doszliśmy do 3:3, po czym uznałem, że muszę udowodnić, że coś takiego jak ten cały "gem lacostowski" nie istnieje. Przełamałem Mariusza i dowiodłem swego, przegrałem seta!
Ogólnie mecz zaliczam jako udany powrót po dwóch tygodniach przerwy, było naprawdę sporo ciekawych akcji.
PS. Mogę śmiało powiedzieć, że dzisiejszy mecz odbył się dzięki producentowi ketoprofenu.
Edyta: Tak spojrzałem na tego posta po publikacji i stwierdziłem, że chyba zastąpię Paolo Coelho, tyle tekstu i prawie żadnej treści.