Przewaliła się ostatnio przez media "afera" Alicji Tchórz (reprezentantka RP w pływaniu). Dla niewtajemniczonych - Alicja po wygraniu zawodów ogólnopolskich (klasyfikacja punktowa, kilka startów) otrzymała kopertę z nagrodą... 200pln. Ciut Ją szczodrość PZP wzruszyła i pochwaliła się tym faktem na FB.
Milion komentarzy, od najbardziej debilnych ("pływasz sobie za moje podatki") przez pozornie racjonalne artykułowane np. przez mistrza któregoś ze sportów spod znaku puszek, który to czempion raczył zauważyć, że od 19 roku życia jest zawodowcem, sam sobie opłaca wyprawy do Emiratów i innych Singapurów i ręki po datki nie wyciąga. Przeważały głosy poparcia, ze to jest zwykła żenada i albo nic, albo godnie.
Mam szczęście znać p. Alicję, wiem ile zdrowia Ją kosztuje pływanie na olimpijskim poziomie. Mało kto z Was o Niej pewnie słyszał bo medali za dużo nie zdobywa, ale punktuje.
Czemu o tym wspominam - ponieważ na kanwie tej dyskusji starałem sobie uzmysłowić po co tak naprawdę nam sport. Dzieciaki - wiadomo, rozwój, rywalizacja, szacunek dla przeciwnika, poznawanie własnych granic, "twardnienie" nader przydające się w dorosłym zyciu. Ale dorośli? Po kiego grzyba nam ci zwycięzcy IO w rzucie kawałem żelaza na drucie czy bez drutu?
Tak naprawdę sport jest nam, społeczeństwom, potrzebny do paru rzeczy. Integruje i scala Naród, jest ekwiwalentem igrzysk rzymskich ( a po co one były to wiadomo), pozwala zapomnieć o codzienności, wreszcie jest emanacją własnych marzeń i ambicji. Ale przede wszystkim - sukcesy pojedynczych sportowców są katalizatorem ogólnego rozwoju fizycznego społeczeństwa. I nie ma większego znaczenia dla kibiców, czy Mistrz rywalizuje w reprezentantami 10 krajów (bo w pozostałych nikt o Jego dyscyplinie nie słyszał) czy uprawia z sukcesami dyscyplinę znaną i cenioną na całym świecie. To ostatnie ma znaczenie tylko dla samego Mistrza.
Po dygresji pora ad rem - tenis to nie są szachy podwodne, to dyscyplina której herosi są rozpoznawalni na całym świecie. Tym większy splendor spływający na kraj Mistrza i tym większe przełożenie na to o czym wspomniałem wcześniej - na pobudzenie wyobraźni tysięcy dzieciaków i ich rodziców, że może warto spróbować, poruszać się, a idąc dalej spróbowac zapewnić swoim pociechom taki start. Ale za żadne skarby świata nie można tego zostawiać wyłącznie w rękach rodziców, mam na myśli karierę Młodych. To jest patologia, w której wyjątki potwierdzają regułę. I dlatego nie zgodzę się, ze uzdrowienie sytuacji w tenisie kadecko-juniorskim w naszym kraju może odbywać się pod dyktando inwestujących w pociechy, domorosłych trenerów/opiekunów.
Dramatem systemów szkolenia narybku w dowolnej dyscyplinie w naszym kraju jest nastawienie na wynik od samego początku. Ma być szybko, udanie, na każdym szczeblu rozwoju pierwsze trójki klasyfikacji, inaczej nie rokuje. W przypadku dyscyplin masowo uprawianych w szkołach (kopana, siatkówka, kosz) to nie zabije wszystkich, z szerokiego siewu będzie jakiś plon. Mniej zaludnione czeka dramat. Kwestią czystego przypadku/determinacji/kosztów będzie wybicie się jednostek zdolnych osiągać sukcesy seniorskie. Mamy paradoks - z jednej strony masowy nabór, z drugiej brak "lokomotyw" ciągnących następców. Bo ci potencjalni zostaną zarżnięci fizycznie, trafią do specjalistów od koszyka za 500pln/h lub nie wygrają (z różnych przyczyn) obowiązkowych kilku OTK i wypadną ze szkolenia centralnego.
To trzeba przemodelować i nie odbędzie się to bez udziału PZT - stworzyć kilka ośrodków szkolenia centralnego, do których będzie trafiała czołówka rankingów (wymierne) ale również dzieciaki rokujące prowadzone i oceniane przez ludzi z wiedzą. Zdaję sobie sprawę, że jest to czyste pole do korupcji, ale nie widzę innego wyjścia. Warunki - równoległa szkoła bez taryfy ulgowej i koniec ochronki w momencie wejścia w wiek 16-17 lat. Partycypacja rodziców - być może, ale bez żadnego prawa do ingerowania w tok zajęć.
Abiturienci takiego szkolenia po przejściu na zawodowstwo oddają procent z nagród spłacając dług (model czeski) zapewniając dodatkowe środki na szkolenie. Dodatkowo wybijający się ponad przeciętność w dorosłym tenisie prowadzą zajęcia w takich akademiach.
I za nic nie uwierzę, że w Polsce nie da się tego zrobić, za dużo majętnych ludzi ( i ich dzieci) gra w tenisa, poza tym to jest dyscyplina olimpijska.
A amatorów ciułania punktów w połączeniu ze zgrabnymi unikami wyleczyć wprowadzając wagi punktowe w zależności od obsady. Niech się zgłoszą do Jacka, powie im jak.