Wydaje mi się, że problem głównie rozchodzi się o to, co chcemy osiągnąć przez tego typu podział. Jasne - dzieci i młodzież powinny uprawiać sporty. W miarę swoich możliwości i przy poskromionych ambicjach rodziców. Bo to zdrowie, dobre spędzanie czasu itp., itd. Wyjaśniać chyba nie muszę.
Przekłada się to później na to, że służba zdrowia jest odciążona wtedy od nastoletnich grubasów i kalek życiowych, co to nie potrafią podbiec do autobusu nie potknąwszy się o swoje własne nogi. Poczytajcie sobie ostatnie raporty - otyłość wśród dzieci i młodzieży rośnie!
Druga sprawa - w piłce nożnej to jesteśmy daleko za trzecim światem, mamy jedną z najsłabszych lig w Europie, reprezentacja też mega nie jest. Nie ma więc wyników. Pytam więc, po cholerę znowu pakować w to pieniądze? Sponsorzy i tak się znajdą. Może przesunąć część środków na inną dyscyplinę, choćby tenis? Tu sponsoring jest chaotyczny, z tego, co czytam i widzę. Struktury związkowe też są niewydolne i nieefektywne. Sukcesy polscy tenisiści osiągnęli własnym kosztem. Nie zmienia to faktu, że na poziomie amatorskim nożna jest bardzo popularna. Zauważam, że powoli zapełniają się obiekty, coraz ciężej jest znaleźć terminy. Inna rzecz, że wciąż dzieci i młodzieży jest mało, o dziwo często spotykam się z osobami w moim wieku i nawet starszymi, 30-40. Starsze pokolenia silniejsze od młodych - to fakt, możemy zaobserwować własnymi oczyma. Postulowałbym, by środki pieniężne przeznaczyć na amatorów, "zawodowcy" piłkarscy niech w końcu poczują, że za fuszerkę dostaje się guzik. Może to byłoby rozwiązanie? Obiekty już są (ale nie jest tak, że są całkowicie bezpłatne!), może pora na inicjatywy szkoleniowe? Darmowe treningi, dofinansowanie klubów z niższych lig?
Na sportach ze sztangami się nie znam, tylko tyle, co w TV. Nie trzeba być jednak ekspertem by się domyślić, że to droga jednokierunkowa. Albo zdrowie, albo hantelki. Na poziomie amatorskim tego za bardzo nie widzę, ale może się mylę.