Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał za złe, że odkopię ale myślę, że mogę coś dołożyć do tematu.
Zacznę od krótkiego wstępu, że już miałem tu bodaj dwa konta, ale zawsze mi je kasowano - pretensji nie mam bo się długo nie pokazywałem, więc słuszne to było
. Piszę to tylko dlatego, że nie mogę znaleźć tematu z przywitaniami, który kiedyś był, a teraz nie ma i trzeba tak "po obcemu" się dołączać
.
Wracając do tematu. Od bodaj 10 roku życia grałem na obozach sportowych, więc miałem i naukę i grę, z naciskiem na to pierwsze. Jak się skończyły obozy (bom się zrobi starszy od niektórych trenerów...) to już zostały tylko treningi w tygodniu, które miałem, a i w tych były długie przerwy min. przez poważną kontuzję kolana. Tak jakoś wyszło, że nigdy nie mogłem namówić znajomych, nigdy nie mogłem "wkręcić się" w taką społeczność jak ta. Nie miałem po prostu z kim grać, całkiem zupełnie i normalnie. Mimo to cały czas na treningi chodziłem bo chciałem.
Dziś powoli zaczynam znów organizować sobie gry i jestem załamany. Popatrzycie w podpis to zobaczycie przeciętniaka i to słabego, a po tylu latach gry (obecnie student) można by się spodziewać czegoś sporo lepszego.
Prawda jest taka, że to NTRP tam na dole, oceniam na podstawie gry na treningach i jest to wypadkowa mojego forehandu, któremu bez większego bólu mógłbym dać i 4 backhandu na 3-3.5, bo ostatnio przeszedłem na jednoręczny oraz serwisu i returnu, których się wstydzę bardziej niż biegania nago po ulicy. Równie mocno wstydzę się swojej gry z przeciwnikiem, a ostatnio grałem np. z kumplem który jest średnim samoukiem i miałem z nim problemy.
Prawda jest taka, że po prostu przez to, że za mało grałem zwykłych meczów i nie dość, że przez to mam niewyćwiczone podstawowe uderzenia do gry w ogóle, czyli serwis i return, to nie umiem sobie poradzić z koniecznością wywalczenia jakiegoś wyniku na korcie. Podczas gdy na treningu na luzie gram piłki takie, że sam się dziwię, to przy grze z przeciwnikiem ręka sztywna, głowa pusta, a jak coś się w niej pojawia to tylko wątpliwości, przez co nic nie wychodzi.
Mój wniosek z tego prosty i dla większości na pewno oczywisty: umiejętność gry z przeciwnikiem to taka sama umiejętność jak serwis, czy inne uderzenie i trzeba ją ćwiczyć. Nie chodzi nawet o spryt zawodnika, czy dobieranie genialnych uderzeń by zaskoczyć przeciwnika. Chodzi po prostu o znalezienie się na korcie.
Uff... po takim wypłakaniu się, jak ktoś przeczytał
, powiem tylko jedno: Owszem nauka to podstawa, ale nie zapomnijcie, że uczycie się by grać, a nie na odwrót! Bo będzie kicha taka jak u mnie.
Ja tymczasem wracam do poszukiwania chętnych by się ze mnie pośmiać na korcie...