Dziś zagraliśmy mecz o stawkę "większą niż gmina", tj. mecz na szczycie w lidze
.
Postanowiłem być konsekwentny i zagrałem Instinctem, choć po pierwszym secie przymierzałem się na chwilę do starej rakiety. Nie ten uchwyt, nie ta wielkość główki, nie zdecydowałem się na zmianę.
Zagrałem od początku nerwowo. Zawsze długo wchodzę w mecz i gram lepiej wraz z upływającym czasem, tu jednak dodatkowo włączyły się jakieś niepotrzebne emocje, no i zadziałał odwrotny efekt facylitacji (czy jakoś tak, można spytać TadX-a), bowiem parę osób postanowiło sobie nas pooglądać
.
Na początek więc szybkie 0:4, potem ugrałem jeszcze 2 gemy i set w plecy. Masa błędów, kilka DF-ów, ogólnie dno. W drugim zacząłem od wygranego gema, potem przegrałem 2 kolejne i uspokoiwszy nieco chaos na korcie graliśmy łeb w łeb do stanu 4:5. Serwował TomPL, miałem 2 breaki (15:40). No i pierwsza piłka w siatę. Druga była przełomowa, bo po ciekawej kombinacji dostałem łatwą piłkę za siatkę, dobiegłem dość spokojnie i zamiast lekko umieścić ją gdziekolwiek obok rywala, chciałem efekciarsko skończyć, zamachnąłem się szeroko i... wywaliłem w aut, chyba nawet w ścianę po drugiej stronie. Koszmar
. Zamiast stanu 5:5 zrobiła się równowaga, i po dwóch kolejnych piłkach było po meczu. Szkoda, bo dało się zauważyć oznaki zmęczenia/zniecierpliwienia/nerwowości po drugiej stronie siatki. Ale zauważyć a wykorzystać to wciąż dla mnie zbyt duża różnica.
Liga w z zasadzie rozstrzygnięta. W każdym razie pierwsze miejsce na pewno. Ja walczę teraz o drugie
.