Meczyk zagraliśmy w sobotę, ale z komórki ciężko mi się pisze, więc żeby mi ktoś posta nie wyciął piszę dopiero w poniedziałek z pracy.
Teraz jak to wyglądało z mojej strony:
Wyszło zupełnie niespodziewanie. Grałem cały tydzień od zeszłego weekendu dzień w dzień i planowałem leżenie całą sobotę, ale jak Gary napisał że może grać to się nie odmawia. Z postów wychodzi że graliśmy w 2012 ??!!! Szmat czasu (a wynik prawie taki sam. )
Do rzeczy. Założyłem sobie, że jestem w takiej formie fizycznej, że spokojnie poprzebijam tyle razy ile będzie trzeba, poczekam na krótszą piłkę i spróbuję jakoś zaatakować agresywniej, zmienić tempo, a jak nic nie da dalej przebijać ... no i nie wyszło. Po 30 minutach nogi miałem jak z waty. Pewnie jak bym był świeży to wynik by się może i tak nie zmienił, ale mniej bym ryzykował i lepiej dochodził na nogach i wymiany były by dużo dłuższe.
Tak czy inaczej nie mam argumentów żeby zamknąć wynik z pozytywnym rezultatem. Musiałbym albo nauczyć się strzelać, albo próbować zajechać Garego fizycznie, w co wątpię żeby się udało.
I tak "wypłaszczyłem' trochę moje uderzenia, żeby było mniej czasu na reakcję, ale jak widać nie wystarczająco.
Koniec końców przeokrutna weryfikacja moich umiejętności.