Sam zaczynałem grać pod okiem trenera z żoną. Nie było to nic wymuszonego bo oboje uwielbiamy tenis, więc postanowiliśmy poćwiczyć. Muszę przyznać że na początku nie robiło mi to różnicy podczas "statycznej gry". Później czułem pewien niedosyt jak musiałem uderzać co drugą piłkę. Strasznie wybijało mnie to z rytmu, po prostu się nudziłem czekając na piłkę.
Zwróciłbym ci uwagę na jeszcze jedną rzecz, której sam doświadczyłem dopiero jak sam zacząłem grać z trenerem. Dopóki grałem z żoną, trening 1h nie był żadnym problemem. Byłem lekko zdyszani ale nic więcej, jeszcze 1h bym chętnie łyknął. Gdy pierwszy raz poszedłem sam i grałem już na tyle dobrze, że dostawałem szybkie piłki to po 30 min. miałem dość. Dodam, że o swojej kondycji miałem nie najgorsze mniemanie.
Puenta. Jeżeli zaczynasz i będzie to powolna i statyczna gra to we dwójkę nie ma różnicy. Później to kwestia psychiki. Ja na piłkę nie lubię czekać
.