Bardzo ciekawy wątek na forum, pierwszy raz na niego trafiłem Z przyjemnością przeczytałem wszystkie posty od 2017 roku. Szczególnie przyjemnie to się czyta na urlopie w Bieszczadach, które przez niektórych kolegów są wymieniane jako nałóg Przy okazji polecam fantastyczne miejsce na krańcu świata - Nasiczne, Gościniec Pod Jaskiniami. Cisza, spokój, fantastyczni gospodarze przyrządzający fenomenalne śniadania i obiadokolacje ze zdrowej żywności (sami pieką chleb, wędzą wędliny itp.). W tych pięknych okolicznościach przyrody najbardziej wchodzi whisky. To mój ulubiony trunek od niedawna. Nie jestem w tym zakresie ekspertem, kupowałem różne whisky szukając metodą prób i błędów takiej, która będzie mi odpowiadała. Po zaliczeniu popularnych Jaśków, Jacków Danielsów itp. niedawno „odkryłem” z bardzo pozytywnym skutkiem irlandzkie BUSHMILLS i TULLAMORE DEW. Jako początkujący smakosz whisky poczułem wielką różnicę na plus w stosunku do wspomnianych Jaśków itp. Po opisie preferencji znawcy - Hokeja, cieszę się, że moje wyczucie smaku tego szlachetnego trunku nie jest chyba złehokej pisze:Kawa z mlekiem... brrrrrr. Jako wychowany na Ince mam złe konotacje, po prostu ble.
Miałem parę lat temu ekspres Senseo Philipsa (produkowany bodajże w Pile, w naszym kraju niedostępny swego czasu ). Rodzajów kawy od groma, stanęło na espresso od Senseo. Nie jest to może rarytas, ale, podobnie jak Nescafe i inne tego rodzaju, ma ogromna zaletę - kawa z pada/kaspułki jest zawsze taka sama. Odkąd odkryłem kawiarkę - poszło w odstawkę. Kawa ma być siekiera i już.
Konkretnie co do whisky (bo chyba nie pojąłem za pierwszym razem) - łagodna, single malt, preferowana leżakowana w beczkach po sherry. Macallan absolutnie nr 1, Glenlivet. Ale bardzo lubię i cenię irlandzkie blendy, np. Bushmills czy Tullamore Dew.
A propos mułu - jasne, że nie napisane celem obrażania kogokolwiek. Czyste stwierdzenie faktu, przemysłówka naprawdę kładzie jakość.
Otworzyć Jasia i Bushmillsa, napić się jednego po drugim. Wnioski zanotować.
Na pewno będę chciał GLENLIVET posmakować w przyszłości, podobnie jak inną polecaną przez Hokeja - MACALLAN. Na razie cieszę się bardzo, że w malutkim sklepiku na krańcu świata w Bieszczadach o dziwo kupiłem irlandzką TULLAMORE DEW Gratuluję imponującej wiedzy o piwach.rafbat pisze:Gwoli ścisłości, Jack Daniels to bourbon, czyli z kolei mój ulubiony rodzaj mocniejszego trunku.
Na whisky się nie znam, jestem fanem przede wszystkim piwa kraftowego, ale z czasu na grupach co nieco na ten temat poczytam. Z ogólnodostępnych whisky najbardziej chwalony jest chyba Glenlivet. Cena ok. 130-150 zł za butelkę w marketach.
Piłem, za namową przyjaciółki żony. Nic szczególnego, jak każda inna. Brała, to fakt.Roger pisze:...kupiłem irlandzką TULLAMORE DEW
Jak mawiają fachowcy - musi być pełnoletnia, pamiętaj.stofler pisze:Piłem, za namową przyjaciółki żony. Nic szczególnego, jak każda inna. Brała, to fakt.Roger pisze:...kupiłem irlandzką TULLAMORE DEW
Nikt nie patrzył na rocznik. Decyzja chwili.hokej pisze:Jak mawiają fachowcy - musi być pełnoletnia, pamiętaj.stofler pisze:Piłem, za namową przyjaciółki żony. Nic szczególnego, jak każda inna. Brała, to fakt.Roger pisze:...kupiłem irlandzką TULLAMORE DEW
Wczoraj wieczorem dotarli do naszej bazy w Bieszczadach znajomi. Postawili czerwonego Johnny Walkera. Nie dało się pić bez Coli. Potem obaliliśmy TULLAMORE DEW. Nawet osoby rzadko pijące whisky odczuły szokującą różnicęstofler pisze:Piłem, za namową przyjaciółki żony. Nic szczególnego, jak każda inna. Brała, to fakt.Roger pisze:...kupiłem irlandzką TULLAMORE DEW
Podzielam to zdanie. Niestety jestem cholernie mocno wyczulony na słód wędzony torfem, dlatego dla mnie niemal każda whisky odpada w przedbiegach. Z tego powodu uwielbiam bourbon, w którym jest dużo słodyczy.Marcin_L pisze: 2. Dla smakoszy i łyskopijców z prawdziwego zdarzenia (do których ja się nie zaliczam), jest drugi biegun: mocno torfowe whisky, o wyrazistym smaku, często z Islay. Tutaj równie oklepanym przykładem jest Ardbeg czy Laphroaig. Ja nie jestem w stanie tego cholerstwa nawet powąchać .
Dzięki za wskazówki, do popróbowania w przyszłości (z punktu 1) Whisky mocno torfowe miałem okazję degustować na jednej z imprez integracyjnych. Rzeczywiście tylko dla smakoszy. Fetor obrzydliwego lekarstwa, ale jak się przemogłem to rozpala w środku niesamowicie ( to było zimą). Gorzej, że potem strasznie capi z pyska i o całowaniu lasek przez conajmniej dwa kolejne dni zapomnij. Chyba, że dodajesz jakąś amatorkę torfowych whisky.Marcin_L pisze:@Roger: Tullamore Dew to taki trochę soczek - zawsze świetnie się sprawdza .
Jeżeli chcesz popróbować ze szkockimi whisky, to na bazie moich niewielkich doświadczeń i udziałów w degustacjach mogę pokusić się o takie podsumowanie:
1. Dla większości (w tym i dla mnie, niezbyt wysublimowanego i nie-hardkorowego pijacza whisky), idealne są whisky niezbyt torfowe i najlepiej leżakowane w beczkach po sherry, maderze, sauternes, porto. Takie whisky mają aromaty owocowe, są lekkie i łatwo wchodzą. Sztandarowy i oklepany przykład to Glenmorangie Lasanta, mnie pasują takie jak Aberfeldy 12y, Glendronach 12y, Balvenie Double Wood 12y.
2. Dla smakoszy i łyskopijców z prawdziwego zdarzenia (do których ja się nie zaliczam), jest drugi biegun: mocno torfowe whisky, o wyrazistym smaku, często z Islay. Tutaj równie oklepanym przykładem jest Ardbeg czy Laphroaig. Ja nie jestem w stanie tego cholerstwa nawet powąchać .
Wytłumacz mi zatem, proszę, czym jest Tennessee Whiskey?Jakuboto pisze:Rafbat, Jack Daniels to nie bourbon. To Tennessee Whiskey.
https://www.google.pl/amp/s/thewhiskeyw ... nswer/amp/
Dodatkowo fajne są: Singleton, Johnnie Walker double black, Johnnie Walker Gold i wspomniany Laphroaig.