Ja miałem fazę "napędową" jakiś czas temu. Fajnie się pobujać na tylnonapedówce, miło gryźć asfalt czterema łapami. Miło. Ale na co dzień, do dynamicznej jazdy wystarczy przedni napęd, dobre opony i zero urywania przyczepności. Wożę rodzinę, nie lubię marnować czasu na trasie i moim priorytetem jest w najkrótszym czasie przedostać się z punktu A do punktu B. W najkrótszym, więc wyklucza to zjazdy do pit-stopu lub - co gorsza - konieczność wizyty safty-car'u na torze.
W efekcie mniej niż ilość napędzanych osi ekscytuje mnie oferowana trakcja i... przekonałem się całkowicie do wielowahacza z tyłu. Dla mnie to jest meisterstueck! I póki nie wymyślą czegoś jeszcze lepszego - nie chcę nic innego.
Podobnie opony. Cóż z tego, że masz kupę mocy pod maską, jeśli nie ma co jej przenieść na asfalt? Ostatnio w drodze nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności nieoczekiwanie na moje felgi trafił komplet zimówek z najwyższej półki. Sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony w życiu nie zapłaciłbym za oponę tyle ile stoi przy nich w katalogu. Z drugiej... Te gumy to bajka (aż żal d... ściska, że za moment trzeba będzie przełożyć na letnie). Te opony to komplet do mojego wielowahacza. Auto jedzie jak po szynach z tym, że ciszej i bardziej miękko. Nawet zaliczenie wyrwy, czy źle skonstruowanego garbu nie daje tak mocno w kość zawieszeniu jak wcześniej. A trakcja...
Należę do osób, które nie lubią jeździć szybko. W Polsce do niedawna miałem zasadę, że nie przekraczam 130km/h (tak, wiem to i tak więcej niż wolno). Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że zwalniając w miejscowościach do 50km/h potrafiłem do Karwi mieć średnią z trasy niemal 100km/h. Bo w aucie nie liczy się to, ile wyciśniesz na jednej prostej przez 45 sekund. Ważne jest, żeby umieć utrzymywać stałą, relatywnie wysoką prędkość na jak najdłuższych odcinkach, w tym - na zakrętach. A tu nie jest tak istotna moc czy moment (choć pomagają w sprawnym wyprzedzaniu), ale trakcja.
I tu zataczamy pewne koło, bo ESP - nie bez racji - podniesie natychmiast kwestię, że napędy AWD, 4WD, 4x4, jak je zwał... oferują więcej trakcji dzięki rozłożeniu napędu itd, itp... Zgoda. Rzecz w tym, że dobrze jeżdżące auto FWD kosztuje kilkanaście tysięcy taniej niż ta sama buda 4WD. Co ważniejsze w segmencie niższym niż D prawdziwy napęd na 4 koła to rzadkość (znów Fiat Panda Rulez!
). Więc trzeba jeszcze dorzucić za upgrade segmentu... Śmiem więc twierdzić, że zamiast wydawać na 4WD lepiej zainwestować tę kasę w naprawdę dobre gumy w aucie o bardzo dobrym zawieszeniu. Tak jest efektywniej, choć może mniej efektownie...