Właśnie wróciłem z kortu gdzie przegrałem z kolegą 6-4 6-4 mimo początkowego prowadzenia 4-0 w pierwszym secie... Myślałem po tych 4 pierwszych gemach że pójdzie jak spłatka, a tu masz... coś stanęło i tyle. Ale mniejsza z tym.
Uderzenie z forhendu próbowałem grać zarówno z odgiętym w tył nadgarstkiem jak i starając się go trzymać prosto .
Wniosek: zdecydowanie lepiej mi się grało uderzając z odgiętym w tył, choć wiadomo po jednym meczu nie ma co wyciągać daleko idących wniosków.
Druga sprawa również tyczy się forhendu a mianowicie przed tym meczem zawsze miałem tak, że 85% uderzeń w które starałem się włożyć sporą siłę kończyło się autem (nierzadko sporym
).
W tym meczu skupiłem się na i ciągle dbałem o ruch "wycieraczki".
Rezultat: Celność poprawiła się niesamowicie i w KOŃCU co warte zaznaczenia udało mi się wykonać parę uderzeń w które włożyłem maksimum siły i wylądowały w boisku
!! Jest to naprawdę super uczucie kiedy można odpalić taka petardę i cieszyć się z punktu.
Już nie mogę się doczekać mojej nowej cięższej i sztywniejszej rakiety wtedy będzie moc.
A co do przedostatniego wypowiadającego się kolegi:
Dlaczego przyglądam się np. Federerowi? A komu mam się przyglądać jak nie Tenisistom z światowej elity?