Wiesz, nie lubię JJ, ma wredny charakter, jest szurnięty, niecywilizowany, etc. Ale w meczu z Dimitrowem zagrał ładnie, spokojnie, wykorzystał swoje atuty, więc pochwały są zasłużone. Jak oglądałem ten mecz, to miałem takie poczucie, że JJ wreszcie wykorzystuje idealnie swój potencjał, nic nadzwyczajnego, ot po prostu wreszcie "uczciwie" gra.Basic pisze: Ciekawe jak długo potrwają te ochy i achy nad Janoszopem...
Chyba tak. Cztery dni i klepisko.El Diablo pisze:Czy też odnosicie wrażenie, że ta trawa z rolki jakoś taka mniej wytrzymała?
No Federer to już narzekał podczas pierwszego meczu, zresztą widać było, że do Halle i Wimbledonu tej nawierzchni daleko. Zresztą to kolejny mój argument dla kompletnego olania porażki Federera.Majorka pisze:Chyba tak. Cztery dni i klepisko.El Diablo pisze:Czy też odnosicie wrażenie, że ta trawa z rolki jakoś taka mniej wytrzymała?
Myślę, że jeśli chodzi o ten aspekt to pojawienie się Nadala, a potem Djokovica przesunęło akcenty jeśli chodzi o występowanie w turniejach. Kiedyś bardziej od 'najważniejszych' liczyła się nawierzchnia. Federer jeszcze w 2004-05 grywał więcej w pomniejszych turniejach, teraz raczej zachowuje siły na te najważniejsze, podobnie jak cała czołówka. Powiem więcej - to, że taki Nadal, czy Djokovic mają najwięcej Mastersów wynika właśnie z tego, że jako pierwsi z wielkich zrozumieli, że warto występować tylko w tych najważniejszych turniejach (pamiętam jak całe lata Roger olewał IO, w przeciwieństwie do Nadala, który dzięki temu podejściu zdobył to złoto). W końcu chodzi tu o przygotowanie fizyczne, żeby zachować jak najwięcej sił. Ten aspekt, najpierw Hiszpan, później Serb zmienili w podobnym stopniu.Jurek Kiler pisze:A ja tam czekam na Wimbledon, sezon trawiasty jest tak skonstruowany, że właściwie tylko ten turniej się na tej nawierzchni liczy, nie jest to mączka gdzie prócz RG są jeszcze trzy inne wartościowe turnieje, a szkoda. Djokovic wygrał trzy turnieje w karierze na nawierzchni trawiastej, wszystkie na Wimbledonie, pozostałe chłop po prostu olewa.
Widzisz, w krowim tenisie dominuje geriatria gdyż? Gdyż jest lepiej i wszechstronniej wyszkolona technicznie (nie liczę Karlovica, ten ma nie stosowną metrykę a ... metraż ).fortomorrow pisze:Jest to w jakimś stopniu piękne, że trójka spośród finalistów w tych dwóch turniejach - Lopez, Muller i Karlovic - to już tenisowe dziadki, które jeszcze przez chwilę mogą poczuć jak to jest wygrywać.
Może i trawa jest dla krówek, ale ja tam lubię krówki. Smak dzieciństwa.
Wystarczy bezmyślne latanie "na pałę" do do siatki. Szachy za trudne..Vivid pisze:Tu toporne łupanie na rympał zza końcowej to ciut za mało ...
Kiedyś faktycznie można było latać na pałę do siatki. Choć dzięki lepszemu wyszkoleniu rywala regularnie się to karciło.Majorka pisze:Wystarczy bezmyślne latanie "na pałę" do do siatki. Szachy za trudne..Vivid pisze:Tu toporne łupanie na rympał zza końcowej to ciut za mało ...
Roger nie olewał IO, spokojnie można znaleźć fragment wypowiedzi o meczu o brąz w Sydney (przegrał z Di Pasquale), że bardzo mocno to przeżył i bardzo długo wtedy płakał.fortomorrow pisze:
Myślę, że jeśli chodzi o ten aspekt to pojawienie się Nadala, a potem Djokovica przesunęło akcenty jeśli chodzi o występowanie w turniejach. Kiedyś bardziej od 'najważniejszych' liczyła się nawierzchnia. Federer jeszcze w 2004-05 grywał więcej w pomniejszych turniejach, teraz raczej zachowuje siły na te najważniejsze, podobnie jak cała czołówka. Powiem więcej - to, że taki Nadal, czy Djokovic mają najwięcej Mastersów wynika właśnie z tego, że jako pierwsi z wielkich zrozumieli, że warto występować tylko w tych najważniejszych turniejach (pamiętam jak całe lata Roger olewał IO, w przeciwieństwie do Nadala, który dzięki temu podejściu zdobył to złoto). W końcu chodzi tu o przygotowanie fizyczne, żeby zachować jak najwięcej sił. Ten aspekt, najpierw Hiszpan, później Serb zmienili w podobnym stopniu.
Nie zmienia to faktu, że w 2004 i 2008 Igrzysk, czyli kiedy był na szczycie, nie traktował Igrzysk z jakąś wielką powagą, dopiero w 2012 się to zmieniło kiedy się okazało, że jedyne czego mu brakuje to właśnie złota z Igrzysk, fakt, że odbywały się one na trawie było dodatkowym dla niego impulsem.DUN I LOVE pisze:Roger nie olewał IO, spokojnie można znaleźć fragment wypowiedzi o meczu o brąz w Sydney (przegrał z Di Pasquale), że bardzo mocno to przeżył i bardzo długo wtedy płakał.
Podobnie z okrojonym kalendarzem - po kontuzji na jesieni 2004 roku to właśnie Fed jako pierwszy mocno ograniczył swoje starty i np. w 2005 (fakt, że też jesienią złapał uraz) opuścił aż połowę wszystkich mastersów. Później wielokrotnie wycofywał się z mniejszych imprez, publikując wprost, że jest zmęczony, lekarze zalecili mu przerwę, żeby uniknąć kontuzji itp. Przez lata Szwajcar wręcz modelowo dozował swoje starty.
Djoković i Nadal podążyli jego śladem.