Już niedługo zaczyna się cykl zwany US Open Series, zawodnicy i zawodniczki wracają na korty twarde. Kto ma jakie szanse przed zbliżającym się US Open 2011?
Zapraszamy do dyskusji
PitS, z którym zwykle się zgadzam, podsumował to o czym ja pisałem wielokrotnie, efekt Ery Fedzia pojawił się z powodu braku konkretnych rywali, pojawił się Nadal i się Era skończyła, bardzo celnie ujęte PitS.PitS pisze:A ja pociągnę temat z Wimbledonu bo tam już kłódka. Podzielam pogląd Robpala, Nadal nie panował, nie zdążył. Szybciej trafił na swojego Djokovica niż Fed na Nadala.
Fed miał też trochę szczęścia, u progu kariery wysypali mu się i Moya i Safin i Ferrero i Hewitt i Haas. Gdy oni byli osłabieni on wszedł na szczyt i spodobało mu się to, gdy chcieli go strącić był już mocny. Potem trafił na Nadala z jego totalnie destrukcyjnym tenisem. Gdyby Nadal pojawił się wcześniej też pewnie nie byłoby ery Federera.
Pamiętam jak mieliśmy z kolegą w 2003 kłopot z wytypowaniem potencjalnego zwycięzcy AO. Niby byli wymienieni przeze mnie gracze ale żaden nie panował w to wszystko wlazł wracający Agassi i druzgotał chłopaków konsekwencją, ale to był już dziadek.radical.pl pisze: PitS, z którym zwykle się zgadzam, podsumował to o czym ja pisałem wielokrotnie, efekt Ery Fedzia pojawił się z powodu braku konkretnych rywali, pojawił się Nadal i się Era skończyła, bardzo celnie ujęte PitS.
Zgodzę się tylko pod warunkiem że nacisk kładziony jest na słowo wytłuszczone powyżej... Przy czym, sam bym tego tak nie sformułował.radical.pl pisze: PitS, z którym zwykle się zgadzam, podsumował to o czym ja pisałem wielokrotnie, efekt Ery Fedzia pojawił się z powodu braku konkretnych rywali, pojawił się Nadal i się Era skończyła, bardzo celnie ujęte PitS.
Ja bym tego jednak tak nie widział.To że Djoko dziś rządzi to bardziej jednak jego olbrzymi postęp niż to że konkurencja się wykrusza. Gdzie wiadomo Fed musi już pomału schodzić ze sceny, a i Rafa jest chyba w gorszej formie niż był rok temu.PitS pisze: Fed nie był wtedy moim faworytem, grał za dużo głupawek, chętnych było wielu. Padali jednak jak muchy. Fed niedługo potem skorzystał z tego zamętu i okrzepł jako zwycięzca.
Dziś podobną szansę ma Djoko
Zgadzam się w 100%. Bardzo subiektywnie pisząc mam nadzieję, że Novak w przyszłym roku już tak mocny nie będzie. Ale w US Open Series jest faworytem, za nim Rafa, Roger i Andy (ranking ATP to jednak nie WTA ). Oryginalny do tej pory nie byłem, zatem w roli czarnego konia widziałbym młodego Tomica, może Del Potro?PitS pisze:Proszę nie rozumieć tego tak że Federer miał łatwych rywali na starcie. On miał bardzo trudnych rywali w drodze na szczyt, ale za sprawą różnych zbiegów okoliczności, kontuzje Safina, Haasa, Nalbandiana, przy słabszej postawie Moyi, ta ścieżka w momencie kiedy po poważnym dobijaniu do drzwi był gotowy nieco i na chwilkę się wyprostowała. Zdążył na ten tron wejść i okrzepnąć na nim.
Novak ma i łatwiej i trudniej zarazem. On się tam musi wdrapywać bez pomocy losu, ale w zamian nie ma rywali pokroju Safina czy Agassiego. Poza 3 rywalami tło jest nijakie. Zauważcie że walka w tegorocznych szlemach jest od półfinału, wcześniej to są rzezie słabszych zawodników.
To jest to o czym pisał Ciastoń w kontekście Agnieszki Radwańskiej, jej wystarcza to co ma i nie musi gryźć ziemi żeby robić wynik. Obecny poziom życia ją satysfakcjonuje.ppeter pisze:Jakoś trudno mi oprzeć się wrażeniu, że obecny tenis jest zbyt nastawiony na zarabianie pieniędzy i wielu zawodników satysfakcjonuje to co osiągają bez większego wysiłku. Jak tylko pojawiają się większe przeszkody, to stosunkowo szybko odpuszczają.
Może dla tego ciężko nam będzie doczekać się tak szerokiego zaplecza jak było w latach 90 i na początku XXIw, kiedy to trzeba było naprawdę zaistnieć w czołówce i coś poważnego wygrać, żeby były z tego konkretne pieniądze i sponsorzy.
Obecnie turnieje nawet te mniejsze są stosunkowo dobrze "płatne" i jest ich na tyle dużo, że nawet przeciętni gracze mają, gdzie ciułać kasę.
Mój błąd, odebrałem wcześniejszy post jako łatwą drogę Federera.PitS pisze:Proszę nie rozumieć tego tak że Federer miał łatwych rywali na starcie. On miał bardzo trudnych rywali w drodze na szczyt, ale za sprawą różnych zbiegów okoliczności, kontuzje Safina, Haasa, Nalbandiana, przy słabszej postawie Moyi, ta ścieżka w momencie kiedy po poważnym dobijaniu do drzwi był gotowy nieco i na chwilkę się wyprostowała. Zdążył na ten tron wejść i okrzepnąć na nim.
Novak ma i łatwiej i trudniej zarazem. On się tam musi wdrapywać bez pomocy losu, ale w zamian nie ma rywali pokroju Safina czy Agassiego. Poza 3 rywalami tło jest nijakie. Zauważcie że walka w tegorocznych szlemach jest od półfinału, wcześniej to są rzezie słabszych zawodników.
Tak Rog czy Sampras na starcie swojej ery nie mieli.
Takie rzeczy to w T-Mobile.Albert pisze:Chciałbym jeszcze ujrzeć Feda na czele rankingu, ale czy to jeszcze się zdarzy?
...
Warunek to wygranie jakiegoś szlema (najlepiej wszystkie) i zwyciężanie w Mastersach.
...
Potem amerykańskie korty i prowadzenie jak nic. Cóż, hurraoptymizm mnie natchnął, ale ja wciąż będę wierzył. I jeszcze jedno, USO należy w tym roku dla Rogera.