Rozbawił mnie jakiś przedstawiciel Komendy Stołecznej Policji. Pan w mundurze płomiennie się produkował jak to ważne jest by mieć w komórce numery oznaczone "I.C.E.".
Ręce mi opadły ...
W Polsce to chyba nadal obowiązuje język polski albo ja czegoś nie wiem?
I.C.E. - In Case of Emergency (tak po naszemu - zawiadomić w nagłych wypadkach).
Tia .... już to widzę jak większość Polaków, szczególnie tych starszych (młodsi zakoszą telefon jak będzie niezły model (sic!)...), biorąc do ręki telefon poszkodowanego wybiorą numer oznaczony jako "ICE" ...
Dla służb ratowniczych będzie to faktycznie zrozumiałe ale tak samo zrozumiałe będzie "Mama/Tata/Mąż/Żona/Syn/Córka" itd., na pewno bardziej uniwersalne.
Co za kretyńska mania nastała, i to już od iluś lat, przenoszenia na siłę i na pałę różnych wzorców/procedur/zachowań z zagranicy
To samo w sobie nie jest złe, tylko trzeba to dostosować do naszych realiów a nie przenosić na pałę i bez zastanowienia ...
Moim ulubionym jest obowiązek jazdy na światłach mijania przez cały rok. Jestem zdecydowanie przeciw.
Oczywiście śmieszą mnie argumenty przeciwników pt. bo benzyny więcej się spala czy bo żarówki się zużywają i trzeba częściej wymieniać. No jak cię stać na auto to i chyba na żarówki a temat większego spalania to już w ogóle ...
Pomysł jak pamiętamy, lub nie, przywędrował do nas ze Skandynawii. Co mnie wtedy rozbawiło argumentem, jedynym, było to, że tam jest niby przez to bezpieczniej bo jest mniej wypadków, tia, tylko dlatego ....
Najpierw było od listopada do końca lutego. W pierwszej wersji ustawodawca oczywiście dała ciała koncertowo bo było "do 28 lutego" i jak był rok przestępny to była niezła awantura bo policja ładowała mandaty a ludzie to hurtem zaskarżyli ...
No to zmienili na chyba "do 1 marca" czy "do końca lutego", nie pamiętam ...
No i jest niekończąca się dyskusja ...
A moim zdaniem wystarczyło tylko ciut pomyśleć i przeanalizować krajowe realia.
Nie jesteśmy społeczeństwem wielkich podróżników, z różnych powodów. Wielu Polaków-kierowców praktycznie cały czas ogranicza się do poruszania w obrębie swojego miasta/miejscowości. I ja nie widzę sensu w jeździe na światłach po zatłoczonym mieście ...
Za to widzę sens w takiej jeździe poza terenem zabudowanym. Szczególnie latem, przy ostrym słońcu gdzie jedzie się w światłocieniach w szpalerze drzew, auta pięknie potrafią "znikać".
Dlatego w moim odczuciu wystarcza przepis ustanawiający obowiązek jazdy na światłach poza terenem zabudowanym, i pewnie by było po problemie bo jak kiedyś słuchałem kilku dyskusji na ten temat to i zdecydowani przeciwnicy jazdy na światłach nie byli zdecydowanie przeciwni takiemu rozwiązaniu.
Wystarczyło więc wprowadzić za